Szczyrk pożegnał wielopokoleniową rodzinę. Osiem urn. Setki rozdartych serc© WP.PL | Daniel Gnap

Szczyrk pożegnał wielopokoleniową rodzinę. Osiem urn. Setki rozdartych serc

19 grudnia 2019

"Gdzieś się jeszcze spotkamy. Jola będzie krzątać się po kuchni, doprawiając swoje specjały. Józek - ostrzyć narty w warsztacie, spoglądając jednym okiem na skoki. Dzieciaki będą szaleć nie do wytrzymania. A my wjedziemy z Anią i Wojtkiem na Skrzyczne i zjedziemy na nartach poza trasami. Później nad morzem złapiemy największą falę. Nieskończonego nieba". To słowa bliskiego rodziny wypowiedziane na cmentarzu. Szczyrk pożegnał ofiary wybuchu gazu.

Miasto opustoszało.

W czwartek przed godziną 12 w Szczyrku zamknięte są restauracje. Na balkonach pensjonatów powiewają biało-czerwone flagi przepasane kirem. Wszelkie iluminacje świąteczne zostały wyłączone.

Mieszkańcy zmierzają w stronę Kościoła pod wezwaniem św. Piotra i Pawła.

- Co to życie warte? – zastanawia się idący do kościoła mężczyzna.
- Nic – odpowiada mu idący obok chłopak.

Na miejscu jest rodzina, znajomi, mieszkańcy Szczyrku i okolic. Starsi i młodzi. Górale i góralki w tradycyjnych strojach. Goprowcy, strażacy, funkcjonariusze policji. Władze miasta. Uczniowie szkół podstawowych. Osiem czarnych i białych urn z wystającymi z nich białymi kwiatami niesiono w towarzystwie strażaków trzymających w dłoniach zdjęcia ofiar przepasane czarną wstęgą.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Urny i zdjęcia rodziny ustawili tuż przed ołtarzem w towarzystwie białych wiązanek. Przed fotografiami dzieci postawiono dodatkowo laurki oprawione w białe ramki. Na nich namalowane przez dzieci kwiaty i serca.

Szczyrk. Człowiek ciągle na coś czeka. Dla nich czas oczekiwania się skończył

Biskup Piotr Greger z diecezji bielsko-żywieckiej podczas kazania mówił: - W różny sposób definiujemy ludzkie życie. Ale patrząc z perspektywy doświadczenia można powiedzieć, że człowiek ciągle na coś czeka. Młodzi małżonkowie na dziecko, a kilka lat później to dziecko czeka na to, jak zostanie uczniem. Dojrzewający chłopak czy dziewczyna czekają, aż będą mogli wziąć życie w swoje ręce. Człowiek po edukacji czeka na pracę. A człowiek po latach wysiłku czeka na emeryturę.

- My ciągle na coś czekamy – powiedział biskup. - Dla naszych braci i sióstr, małżonków Józefa i Jolanty, ich wnuka Szymona, rodziców Wojtka i Anny i ich dzieci czas oczekiwania się zakończył. Kres ich życia nastąpił w okolicznościach tragicznych i niespodziewanych – dodał bp Greger. Ocenił, że próg śmierci przekroczyli w najbardziej nieoczekiwanym momencie. - Byli w domu. Tam, gdzie człowiek czuje się najbardziej bezpieczny. A dla nich nadeszła godzina śmierci – powiedział biskup.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Podczas przekazywania znaku pokoju cala rodzina wymieniała uściski pełne smutku, współczucia. Płakali. Zapadła cisza. Biskup zaczekał moment, zanim zaczął kontynuować liturgię.

Po zakończeniu mszy doradca Andrzeja Dudy odczytał list prezydenta. Wyraził w nim smutek. Skierował wyrazy współczucia do rodziny, przyjaciół i sąsiadów.

"Jestem przekonany, że zapamiętamy ich jako uczciwych, dobrych ludzi. Będzie nam ich brakowało. Pozostaje żal i modlitwa. Andrzej Duda, prezydent RP" – odczytał łamiącym się głosem Piotr Nowacki.

Na mównicy pojawił się burmistrz Szczyrku Antoni Byrdy. - Więc to już wszystko? Tak. Tylko tyle? Więc to jest to cale życie? Tak – powiedział włodarz miasta. - Najbliższa rodzino. Wszystko, co powiem, będzie blade.

- Trzeba zadać sobie pytanie, gdzie pędzimy? Wszystko na wczoraj, wszystko za późno, na nic nie ma czasu. Po raz kolejny wiemy, że nic z tego świata nie zabierzemy. Żadnych dóbr materialnych. Te rodziny miały tak otwarte serca. Żyli spokojnie i radośnie. Otwórzmy się na innych. Nie odkładajmy na później spotkań i odwiedzin. Spieszmy się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Wspomnienie od bliskich

Burmistrz po swoim przemówieniu odczytał wspomnienia o zmarłej rodzinie. Napisali je bliscy, przyjaciele, znajomi. – Mam nadzieję, że podołam – powiedział Antoni Byrdy.

Jolanta. Była zawsze pogodna i gościnna mimo wieloletniej choroby. To mistrzyni kuchni, a jej słynne śledzie uwielbiane są nawet za granicą. Prowadziła dom otwarty. Kochała kwiaty. "Jola, nigdy Cię nie zapomnimy".

Józef. Reprezentant kraju w narciarstwie alpejskim. Bezinteresowny, o złotym sercu. Pracowity i towarzyski. Sąsiedzi i znajomi zawsze mogli czuć się u niego dobrze. "Dziękujemy ci tato".

Szymon. Wzorowy uczeń. Uśmiechnięty i inteligentny. Muzycznie uzdolniony, bo razem z mamą Kasią tworzył duet muzyczny. Urodzony komentator sportowy.

Ania. Zawsze służyła radą i wsparciem. Była ostoją i duszą rodziny. Z pozoru delikatna i łagodna, ale zawsze dążyła do postawionych jej celów. Razem z Wojtkiem odrestaurowali "starą chałupę" i zrobili dla rodziny dom. Wojtek. "Z tym światem jest coś nie tak. Zatrzymał się. Każdy z nas pamięta dzień, kiedy pojawiłeś się w naszym życiu. Dobroć, miłość i zrozumienie. Dzięki tobie słowo przyjaźń nabrało wielkiego znaczenia. Zwykły wypad na placki z gulaszem stawał się najlepszym dniem w tygodniu. Nigdy nie zapomnimy wspólnych dni na stoku".

"A pamiętasz, jak zabierałeś swoje dzieci na stok? Największe zacięcie miała Cysia. Michalinka to taka marzycielka. A najmłodszy Staś? Ledwo nauczył się chodzić i już zaczął szusować. Kiedyś zasnął na stoku i od razu znalazł się w objęciach taty. Nawet nie wiesz, jak bardzo nam będzie Ciebie brakowało".

"Niech wam chmury śniegiem będą".

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Szczyrk. Konduktem idą wszyscy mieszkańcy

Miasto zamarło.

Kondukt żałobny zmierzający na cmentarz to ministranci, dzieci ze szkół zmarłych, GOPR, góralska kapela, siostry zakonne. Najbliższa rodzina. I całe miasto. Bo rzeczywiście, jedną, główną ulicą miasta, przeszli wszyscy mieszkańcy. Gapiów praktycznie nie ma. Wszyscy idą pożegnać zmarłą rodzinę.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap
Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Na cmentarzu komunalnym osiem urn złożono obok siebie. Zanim uroczystość pogrzebowa się zakończy, głos zabiera jeszcze osoba z rodziny. To kuzyn Wojtka i Ani. Ojciec chrzestny Michalinki.

W swoich słowach wspominał ciocię Jolę. To, jak opowiadała mu o tym, jak brała ślub z Józkiem. Jak rzadko u nich bywał, bo tylko od święta. Wspominał najlepszą szefową kuchni. I specjały, którymi nikt już go nie uraczy. Józka, który był znany w całej Polsce, a na sprzęcie narciarskim znał się jak nikt. O tym, jak potrafił na wszystko zaradzić. O godzinach przegadanych w warsztacie i tych, które były jeszcze przed nimi.

Mówił o Szymku-ombinusie, kibicu skoków narciarskich. O chłopcu inteligentnym, który w wieku trzech lat liczył schody od tyłu i to po angielsku. Wspominał Anię, dziewczynę o złotym sercu. Najlepszą mamę, córkę, synową. Wspaniałą gospodyni. Wojtka, wzorowego ojca, narciarza, trenera i surfera. Bo, jak mówił jego kuzyn, daleko szukać ojca tak oddanego dzieciom, który tak ciężko na to pracował.

- Michalinko. Misiu moja kochana. Córeczko moja chrzestna. Miłości moja. Tyle miałem myśli o twoim okresie dorastania. Chciałem być twoim oparciem, przyjacielem. Wyobrażałem sobie, jak to będzie, jak będziesz starsza, jak będziesz przedstawiać swoich chłopaków – mówił załamującym się głosem.

Mówił jeszcze o Marcysi, która bała się go, a później lgnęła do wujka z kłującą brodą. O Stasiu. Psotniku przeuroczym. Małym narciarzu.

Podczas tej przemowy ciężko było powstrzymać łzy.

Obraz
© WP.PL | Daniel Gnap

Miasto musi żyć dalej. Wszyscy mają świadomość, że ofiar mogło być więcej. Że to mogli być oni.

Żałoba w ich sercach będzie jeszcze trwać.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (278)