PolskaSzczygło: wojnę w Iraku da się wygrać

Szczygło: wojnę w Iraku da się wygrać

Myślę, że po reakcji mieszkańców Diwaniji, którzy właśnie doświadczają pozytywnych efektów pozbywania się terrorystów, którzy im przeszkadzali w normalnym życiu, myślę, że tę wojnę da się wygrać, pod warunkiem że ona się nie będzie sprowadzała tylko i wyłącznie do spraw militarnych, ale przede wszystkim do porozumienia w samym Iraku - powiedział Aleksander Szczygło, Minister Obrony Narodowej w "Sygnałach Dnia".

Jacek Karnowski: Operacja "Czarny Orzeł" trwa. Czy ta aktywność polskich żołnierzy tam jest związana z takim ryzykiem bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem?

Aleksander Szczygło: Sam pobyt w Iraku jest zawsze obarczony większym ryzykiem niż pobyt w polskich koszarach.

To bezwzględnie tak.

- I to jest rzecz oczywista. A czy przez to zwiększa się ryzyko dla polskich żołnierzy? Myślę, że przez to, że udało się wyeliminować wielu terrorystów, ryzyko dla polskich żołnierzy się obniża, znaczy to jest efekt podjęcia decyzji o tym, ażeby bardziej aktywnie włączyć się w zaprowadzanie porządku w polskiej strefie odpowiedzialności.

No właśnie, pan podjął taką decyzję. Mówi się o zmianie charakteru misji. Czy to już można tak otwarcie powiedzieć, że Polacy będą dużo bardziej aktywni?

- Nie rozumiem tej dyskusji, dlatego że pobyt wojsk w Iraku określa przede wszystkim rezolucja Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych. Z tego wypływa mandat do tego, żeby tam być. Oczywiście, poprzedzony prośbą rządu irackiego, prezydenta Iraku skierowaną do ONZ o taką pomoc. I to jest wszystko. I w ramach tego mandatu poszczególne państwa wysyłają swoje wojska i te wojska realizują rzeczy, które są tam w danym momencie potrzebne.

Ale, panie ministrze, o to pytam właśnie.

- Tak.

Wygląda na to, że w tym momencie dojrzała sytuacja do aktywniejszego działania w tym momencie, tak?

- Tak, w tym momencie, bo nie jest żadną tajemnicą, że od kilku tygodni ilość ataków rakietowych na polską bazę zwiększyła się znacznie, no i na takie rzeczy trzeba reagować i to reagować bardzo mocno. Żołnierz, który tam pojechał, mówię o żołnierzach, którzy są z jednostek szturmowych... Nie możemy żołnierzy narażać na to, że ktoś do nich strzelił, a oni nie mogą odpowiadać. Jeżeli ktoś jest żołnierzem, a oni są doskonałymi żołnierzami, muszą mieć prawo do tego, żeby odpowiadać, bo są żołnierzami, bo noszą mundur. I nie można pozwolić na to, żeby oni się tłumaczyli z tego, że są żołnierzami i że noszą mundury. To taka atmosfera, która w pewnym momencie jakiś czas temu zaistniała w Polsce, jest atmosferą nie do przyjęcia dla Wojska Polskiego.

Czy trzeba zwiększyć liczebność kontyngentu w Iraku w związku z tym? - Nie ma takiej potrzeby. Można się zastanawiać nad wymianą części żołnierzy, to znaczy tych, którzy wykonują tam zadania sztabowo-organizacyjne, na tych, którzy będą wykonywali zadania szturmowe, ale to jest jakby w ramach tej samej liczby, czyli 900 żołnierzy.

Ale decyzja jest o tym, żeby ten polski kontyngent w Iraku miał większą siłę uderzeniową, większą zdolność wychodzenia i żeby to czynił, tak?

- Decyzja jest taka, żeby polski kontyngent reagował elastycznie na zmianę sytuacji, żeby nie było tak, że coś się dzieje, a przez kilka tygodni nie ma z naszej strony żadnej odpowiedzi. Tak się nie da prowadzić misji stabilizacyjnej, żadnej zresztą misji tak się nie da prowadzić, jeżeli się nie reaguje elastycznie na zmianę sytuacji zewnętrznej.

I tak było?

- Proszę?

Tak było w przypadku polskiego kontyngentu, że nie reagowano? Ten ostrzał się zwiększył? Były te doniesienia. Pan sam tego doświadczył w Iraku. W tym czasie trzykrotnie, zdaje się, ostrzelano polską bazę. I moje pytanie jest takie: czy rzeczywiście to dowództwo trochę zaspało?

- Myślę, że sposób myślenia o rzeczywistości wśród niektórych dowódców czy dowództwa nie przystawał do potrzeb i to był powód, dla którego też zostały dokonane zmiany.

Panie ministrze, a czy tę wojnę da się wygrać? Czy my stamtąd wyjdziemy w miarę szybko? Czy to będzie – tak jak Brytyjczycy mówią – pięć lat zostaną?

- Myślę, że po reakcji mieszkańców Diwaniji, którzy właśnie doświadczają pozytywnych efektów pozbywania się terrorystów, którzy im przeszkadzali w normalnym życiu, myślę, że tę wojnę da się wygrać, pod warunkiem że ona się nie będzie sprowadzała tylko i wyłącznie do spraw militarnych, ale przede wszystkim do porozumienia w samym Iraku, to znaczy chodzi między innymi o tzw. ustawę naftową, to znaczy podział dochodu ze sprzedaży ropy naftowej, z którym są pewne problemy. Na północy i na południu zresztą też, czyli w Kurdystanie i w okolicach Basry, na południu jest spokój i tam rozwija się biznes. I ja dlatego w czasie wizyty i po tej wizycie namawiam i będą namawiał polskich przedsiębiorców, żeby przestali się bać i zaczęli robić tam interesy. Tam są świetne okazje do zrobienia z obopólną korzyścią dobrych interesów i z takich okazji grzech nie skorzystać, szczególnie że prezydent Iraku po pierwsze – dziękował w czasie mojej wizyty u niego za aktywność polskich wojsk i za pobyt polskich wojsk, po drugie –
zachęcał właśnie do robienia obopólnie korzystnych interesów w Iraku. Po to jest nowy ambasador Polski, który obejmie funkcję w niedługim czasie, generał w stanie spoczynku Edward Pietrzyk, żeby stosunki polsko-irackie zdynamizować właśnie na tym polu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)