Szczere wyznanie syna Beaty Szydło. "Kontakt z mamą jest utrudniony"
Syn Beaty Szydło w szczerym wywiadzie zdradza, jakie ma relacje z matką i co sądzi o burzy medialnej wokół niego. W ostatnią sobotę przyjął święcenia kapłańskie.
30.05.2017 | aktual.: 30.05.2017 11:58
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ksiądz Tymoteusz Szydło w rozmowie z "Gościem Niedzielnym” wyznaje, że nie lubi, kiedy inni patrzą na niego przez pryzmat politycznego zaangażowania premier Beaty Szydło.
- Staram się nie przejmować ludzkimi ocenami - ani tymi pozytywnymi, ani też negatywnymi. Po prostu chcę zwyczajnie pracować, jak każdy ksiądz. Kościół nie jest partyjny i ja też nie zamierzam głosić żadnych poglądów politycznych z ambony. Oczywiście mam swoje przekonania w tym względzie, ale zostawiam je dla siebie - tłumaczy.
Odniósł się także do zainteresowania mediów. Przyjmuje je bez entuzjazmu.
Tłumaczy, że woli skupić się na swojej pracy, na życiu duchowym i na ludziach w parafii. - Tym ludziom chcę poświęcać jak najwięcej czasu. Nie zajmuję się zgiełkiem medialnym, a opinii internetowych po prostu nie czytam - podkreślił.
Jaki ma stosunek zatem do mediów?
- Nie mam do mediów świeckich negatywnego stosunku, tylko myślę, że to nie jest moje miejsce. Moje powołanie jest inne, ma inny charakter, dlatego obecność w życiu publicznym mogłaby być sporym utrudnieniem dla tego powołania, dla bycia księdzem parafialnym. Unikam takich kontaktów - zaznacza.
Syn premier podkreśla także, że na drodze do kapłaństwa pomocne mu było wychowanie, które odebrał od rodziców.
"Rodzice nie byli entuzjastycznie nastawieni"
- Byłem związany z Kościołem, służbą liturgiczną od dzieciństwa i ta droga, którą wybrałem, była dla mnie naturalną kontynuacją. Nie rozważałem właściwie innych dróg dla siebie. Miałem wsparcie rodziców, którzy nie byli jakoś szczególnie entuzjastycznie nastawieni, ale też nie oceniali, nie krytykowali. To, że mama była wtedy posłanką, nie miało żadnego związku z moją decyzją i jej obecne obowiązki też go nie mają - powiedział w "Gościu Niedzielnym" młody ksiądz.
Dodał też, że jest im wdzięczny za to, że go wspierali. Przyznał jednak, że obecnie kontakt z mamą jest utrudniony.
Beata Szydło: to bylo dla nas zaskoczenie
- Powołanie Tymka było dla mnie i mojego męża zaskoczeniem. Od dziecka syn był ministrantem i wiedzieliśmy, że służba liturgiczna jest dla niego bardzo ważna, ale nie przypuszczaliśmy, że w przyszłości wybierze seminarium duchowne. Jak wszyscy rodzice pragnęliśmy, aby Tymek był szczęśliwy, by wybrał drogę, która spełni jego marzenia i da dobrą przyszłość. Kiedy powiedział nam, że wybrał seminarium, nie ukrywam, że pojawiły się nasze obawy. To niełatwa droga. Pamiętam, że prosiłam wówczas Tymoteusza, aby zastanowił się, czy najpierw nie powinien skończyć studiów na uniwersytecie, a dopiero potem pójść do seminarium - powiedziała z kolei Beata Szydło w rozmowie z serwisem bielsko.gosc.pl.
Beata Szydło na mszy prymicyjnej
Ks. Tymoteusz Szydło odprawił prymicyjną mszę św. w kościele Matki Bożej Częstochowskiej w rodzinnym Przecieszynie. W Eucharystii uczestniczyła rodzina wyświęconego dzień wcześniej księdza, w tym szefowa rządu. Starszy syn premier Beaty Szydło będzie teraz pracował w parafii w Osieku pod Oświęcimiem.
- Dziś przede wszystkim świętujemy uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego i ona jest najważniejsza. Wspominamy jak Chrystus, głowa mistycznego ciała, wstępuje do Nieba i tam przebywa w chwale Ojca. Mamy tę nadzieję, że my też będziemy tam z nim przebywać, dzięki temu, że on przyjął naszą ludzką naturę i wywyższył ją w swoim wniebowstąpieniu – mówił ks. Szydło podczas prefacji.
Ks. Tymoteusz przed błogosławieństwem kończącym mszę św. prosił wszystkich o modlitwę w swojej intencji. - Na koniec proszę, módlcie się za mnie. Nie o to, bym był wybitnym księdzem; nie o to, żeby mnie ominęło wszelkie zło; nie o to, bym robił karierę, ale o to, abym przeżył moje życie tak, jak tu przed wami stoję: jako ksiądz. Pozwólcie, że pierwszym gestem mojego podziękowania dla was będzie to co otrzymałem. Niczego innego nie mam. Podziękuję wam błogosławieństwem. Niech dobry Bóg opiekuje się wami i prowadzi do zjednoczenia ze sobą – mówił.
Źródło: Gość Niedzielny/PAP/WP