Szczepionka nie tylko u lekarza. Strategia rządu na styczeń
Polskie władze spodziewają się, że szczepionka przeciw koronawirusowi trafi do naszego kraju na początku przyszłego roku. Rządowa strategia szczepień na COVID-19 jest już niemal gotowa. Zdaniem ekspertów zaczepić się będzie chciało kilkanaście milionów Polaków, więc akcja wyjdzie poza przychodnie.
30.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 16:00
Zakup i dystrybucja szczepionki przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2 kosztować będzie co najmniej 5 mld zł - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Szczepienie ma być bezpłatne i dobrowolne, a najpierw obejmie osoby starsze i personel medyczny.
Wyzwaniem jest jednak zaszczepienie w krótkim okresie dużej liczby chętnych. Z szacunków rządowych ekspertów wynika, że może być to od 12 do 16 milionów Polaków.
Zobacz też: Szpitale tymczasowe bezużyteczne? "Każdy sobie coś tam skrobie"
Z ustaleń RMF FM wynika, że szczepienia mogą odbywać się na początku przyszłego roku również w remizach strażackich, które znajdują się niemal każdej gminie.
Lokalizacje punktów szczepień konsultowane są nadal z samorządami. Ankiety na ten temat wypełniali pod koniec listopada również lekarze rodzinni - podaje "DGP".
Koronawirus w Polsce. Kilkanaście milionów w pół roku
Wstępnie rząd zakłada, że szczepienia rozpoczną się w styczniu, a na podanie preparatu kilkunastu milionom Polaków potrzeba będzie kilku miesięcy.
Rejestracja przed szczepieniem będzie prawdopodobnie możliwa przez formularz elektroniczny. Jeśli władze zdecydują się na szczepienie w kolejności daty urodzenia (im starsi, tym szybciej), to termin zostanie wskazany odgórnie, a powiadomienie będzie wysłane np. przez SMS.
Koronawirus - szczepionka. Sześć osób na godzinę
Według RMF FM rząd zakłada, że do akcji szczepienia Polaków potrzeba będzie około 30 tys. personelu medycznego. Stacja wyjaśnia, że założono nawet, że w ciągu jednej godziny w jednym punkcie uda się zaszczepić sześć osób.
Nie jest też wykluczone, że przed wyznaczonym terminem szczepienia konieczne będzie wykonanie podstawowych badań. Jeden z wariantów zakłada też, że po samym podaniu preparatu przez pół godziny pozostaniemy pod obserwacją lekarza.