Szczepionka na COVID-19 również dla pracowników pomocy społecznej. Brakuje chętnych
Szczepienia przeciw COVID-19 nie cieszą się popularnością wśród pracowników pomocy społecznej. Wystrzegają się ich nawet ci, którzy jeszcze niedawno znaleźli się w samym środku ogniska koronawirusa, pracując w DPS-ach. Zdarza się, że pracodawcy próbują zmusić ich do szczepień, choć jest to niezgodne z prawem.
Szczepionkę przeciw COVID-19 w fazie 0 otrzymują osoby, które są najbardziej narażone na zakażenie. Są to nie tylko pracownicy sektora ochrony zdrowia, ale także pracownicy domów pomocy społecznej i miejskich ośrodków pomocy społecznej.
Jak udało nam się dowiedzieć, chętnych w tej grupie jest niewielu. - Z naszego rozeznania wynika, że gotowość do zaszczepienia się w fazie zerowej wyraziło od 10 do 60 proc. pracowników pomocy społecznej. Jednostki, w których zgłosili się wszyscy, to rzadkość - mówi WP Paweł Maczyński, pracownik socjalny z warszawskiego Ursynowa, przewodniczący Polskiej Federacji Związkowej Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.
Maczyński przyznaje, że ten wynik mógłby być lepszy i składa się na niego kilka czynników.
W ostatniej chwili
- Po pierwsze, my do samego końca nie wiedzieliśmy, czy będziemy szczepieni w tej priorytetowej grupie - zdradza nasz rozmówca. - Wiadomo było, że pracownicy DPS-ów będą szczepieni, ale wokół pozostałych, czyli pracowników ośrodków pomocy społecznej, było dużo niejasności. Narodowy Program Szczepień mówił o pracownikach MOPS-ów, zatem nie wiedzieliśmy, czy inne jednostki wykonujące tożsame zadania też będą w szczepieniach uwzględnione - wyjaśnia Maczyński.
Przyznaje też, że gdy wątpliwości zostały wyjaśnione, na pierwsze zgłoszenia były zaledwie dwa dni, kiedy nie do wszystkich placówek informacja o możliwych szczepieniach dotarła.
"Możliwość wyboru" i... przymus pracodawcy
- Wydaje się rozsądne, że w naszej grupie powinna się zaszczepić jak największa liczba osób. To przez naszą specyfikę pracy, szczególnie w domach pomocy społecznej. Aż połowa z nich w całej Polsce była przecież dotąd ogniskami koronawirusa. Pracownicy DPS-ów byli w samym środku tej gehenny, widzieli z bliska, co może zrobić COVID-19, żegnali ludzi umierających po zakażeniu koronawirusem - przypomina Paweł Maczyński.
- Jednak część z tych pracowników szczepić się nie chce i powołuje się zwykle na "możliwość wyboru" - dodaje.
W kilku miejscowościach, według informacji Federacji, pracodawcy mieli zmuszać pracowników do szczepień, które - podkreślmy - są dobrowolne. Maczyński mówi, że zrobili oni "krecią robotę". - Zamiast edukować, zaczęli naciskać na pracowników, by się szczepili. Robili to w sposób słowny, ale także podsuwając różne oświadczenia do podpisania, co nie jest zgodne z prawem. Bywało, że obrażali tych pracowników, którzy nie chcą się szczepić. To wywoływało dodatkowy niepokój i dało odwrotny do pożądanego skutek - przyznaje.
Chętnych będzie więcej?
- Jest też grupa pracowników, która co do zasady nie chce się szczepić. To oczywiście ma wpływ na innych, bo podważanie idei szczepień zwiększa wątpliwości wśród innych współpracowników - dodaje Paweł Maczyński.
Wyraził nadzieję, że chętnych na szczepienia w tej grupie będzie przybywało. - Wierzę w to. Widzę to po miejscu mojej pracy. Początkowo tylko ok. 30 proc. pracowników chciało się zaszczepić. Później, kiedy zobaczyli, że te szczepienia nie mają negatywnych skutków, a ich koledzy dobrze się czują po zaszczepieniu, chętnych zaczęło przybywać - obecnie to już 60 proc. Ja sam też będę się szczepić, i to już niebawem - podkreśla nasz rozmówca.
Termin na zgłoszenia do szczepień w fazie zerowej upływa 14 stycznia. - Apeluję, by ze szczepień korzystać. Jako pracownicy pomocy społecznej często domagamy się, by być zauważonymi. Tu tak się stało. Dostrzeżono ważność naszego zaszczepienia jako grupy społecznie istotnej. Wiele innych grup zawodowych dopomina się tego priorytetu, my to mamy obecnie zagwarantowane - podsumowuje Maczyński.