Stanisław Obirek: Zgubna pewność siebie Jarosława Kaczyńskiego
Przyznam szczerze, że nie jestem zwierzęciem politycznym i polityka nie interesuje mnie specjalnie, chyba jako margines i komentarz do szerszych zjawisk kulturowych. W tym sensie owszem jest ciekawa, a czasem nawet groźna. Ten drugi aspekt uświadomił mi profesor Andrzej Białas publikując w biuletynie PAU krótki felieton na temat ponownej lektury "Rozważań o wojnie domowej" Pawła Jasienicy.
19.09.2018 | aktual.: 19.09.2018 16:01
Wybieram krótki fragment z komentarza profesora Białasa, który poraził mnie swą aktualnością:
"Lektura przypomniała mi bowiem dobitnie, że na czele rewolucji stał wówczas człowiek, którego nazywano incorruptible. I faktycznie był 'nieprzekupny': żył skromnie, nie dbał o majątek, po zdobyciu władzy nie przeniósł się do pałacu (jak wielu jego towarzyszy), lecz wynajmował mieszkanie u paryskiego krawca (którego rodzina go uwielbiała). Oczywiście przez pewien czas cechy te zapewniały mu też wielką popularność wśród paryskiego ludu. Skąd więc w tym człowieku tyle okrucieństwa, skąd taka bezwzględność? Odpowiedź jest prosta: wszystkie jego myśli, wszystkie czyny, były podporządkowane wszechogarniającej żądzy władzy. To był motor jego działań, to był powód dla którego nigdy nie zawahał się przed zbrodnią. A co jest szczególnie przygnębiające: wszystko to było uzasadniane działaniem w służbie cnoty".
Naturalnie sam sięgnąłem do tekstu Jasienicy, mam i ja swoje przemyślenia, którymi może kiedyś się podzielę. Tym razem polecam jednak lekturę całości rozważań autora, którego miałem okazję poznać przed laty i którego osąd bardzo cenię.
Z dojmującej aktualności rozważań prezesa PUA zdałem sobie sprawę, gdy przeczytałem, co na konwencji PiS w Szczecinie w niedzielę 16 września 2008 roku (nie wiem, dlaczego w mediach nie podaje się dokładnych dat takich ważnych dla potomnych wydarzeń) powiedział prezes Kaczyński.
Otóż chyba po raz pierwszy prezes nie straszył, nie oburzał się, ale z rozbrajającą szczerością stwierdził: "Mówi się często, że historię piszą zwycięzcy. My tu jesteśmy zwycięzcami i musimy napisać historię!”.
A więc już wiemy, kto i dlaczego pisze naszą historię i biada tym, którzy się pod tą wersją nie zechcą podpisać, zdaje się sugerować Jarosław Kaczyński.
Nie jest ciekawe, co mówił poza tym, bo mówił to, co było boleśnie przewidywalne i do czego już się przyzwyczaiłem i, prawdę powiedziawszy, przestałem tego słuchać. Bo to nużące, co prezes ma do powiedzenia na temat Niemiec, czy w ogóle na temat tzw. przez niego zagranicy, ale ta pewność siebie mnie zastanowiła.
Może jestem zbytnim optymistą, ale wydaje mi się to zgubne dla każdego polityka, a zwłaszcza jeśli kieruje rządzącą partią w kraju o tak nieprzewidywalnym elektoracie jak Polacy.