Szantażują świat atakiem na elektrownię atomową. "To brudna i ryzykowna gra"
"Rosjanie grożą, że wysadzą Zaporoską Elektrownię Jądrową, gdyby miała wpaść w ręce Ukraińców" - podał koncern Energoatom. Wołodymyr Zełenski po sobotnim ostrzale największej w Europie elektrowni jądrowej oskarżył Rosję o stosowanie "nuklearnego terroru". Zdaniem ekspertów, straszenie wybuchem ma dwa wymiary: ukraiński i światowy. - Rosjanie bardziej się boją izolacji dyplomatycznej niż wybuchu elektrowni jądrowej - mówi w rozmowie z WP gen. Waldemar Skrzypczak. - To nuklearny szantaż - ocenia płk Andrzej Kruczyński.
08.08.2022 20:49
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Rosja prowadzi brudną i ryzykowną grę. Terror nuklearny stosowany przez Władimira Putina służy dwóm celom. Jednym z nich jest ciągłe podsycanie stanu zagrożenia i straszenie wybuchem elektrowni. Druga kwestia to sparaliżowanie południa Ukrainy - wyjaśnia w rozmowie z WP generał Waldemar Skrzypczak. - Awaria, większe uszkodzenie czy zniszczenie elektrowni uderzy w całe południe Ukrainy. Miasta, zakłady i ludzie zostaną bez energii, a bez tego nie da się przeżyć jesieni czy zimy. Chersoń i obwody: chersoński, zaporoski, mikołajowski zostaną bez zasilania, bo nie ma tam mowy o alternatywnych źródłach energii. Bez prądu miasta będą umierały, a ludzie uciekali - komentuje były dowódca Wojsk Lądowych.
Rosyjskie pociski w sobotę spadły na Zaporoską Elektrownię Atomową. Według informacji podawanych przez Energoatom zniszczone zostały trzy czujniki promieniowania. Ukraińska agencja energii przekazała, że trafione zostały także pojemniki z niebezpiecznym zużytym paliwem jądrowym, które jest wysoce radioaktywne. Ukraińskie media informują o oświadczeniu rosyjskiego generała, dowodzącego obecnie garnizonem w Zaporoskiej Elektrowni Atomowej w Enerhodarze. Miał on stwierdzić, że teren elektrowni został zaminowany i może zostać wysadzony. Miał też powiedzieć swoim żołnierzom, że elektrownia "pozostanie rosyjska albo niczyja".
- Tonący brzytwy się chwyta. Rosjanie odwołują się do nuklearnego szantażu - mówi w rozmowie z WP pułkownik Andrzej Kruczyński. - Działania wojsk Putina są obarczone ogromnym ryzykiem. Przypomnijmy sobie Czarnobyl i zobaczymy skalę zagrożenia - dodaje weteran GROM, uczestnik misji w Bośni, Kosowie oraz Iraku.
Zdaniem ekspertów, Ukraina nie przestraszy się nuklearnego terroru i nie przełoży się to na zatrzymanie kontrofensywy wojsk ukraińskich. - Ukraina robi swoje i dobrze. To małe, symboliczne postępy, ale nie wycofują się. Nie przegrywają walk na tym odcinku frontu. Dlatego Rosjanie straszą wysadzeniem elektrowni - wyjaśnia płk Kruczyński.
Rosjanie przekroczą "czerwoną linię"? "Potem nie ma już odwrotu"
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski w niedzielę oskarżył Rosję o stosowanie "terroru nuklearnego" i stwierdził, że to mocny powód, by nałożyć kolejne sankcje. Prezydent Ukrainy wskazał, że tym razem powinny być one wymierzone w rosyjski sektor atomowy.
Zdaniem gen. Skrzypczaka, "Rosjanie nie przekroczą cienkiej czerwonej linii", jeśli chodzi o ataki na największą w Europie elektrownię jądrową. - Żołnierze Putina robią to wszystko w sposób kontrolowany przez siebie. Wierzę w to, że nawet Rosjanie nie przekroczą granicy, po której nie ma już odwrotu - przyznaje ekspert i przypomina, że Rosjanie mają duży problem z militarnym opanowaniem regionu w okolicy elektrowni.
- Dlatego sondują, na ile mogą sobie pozwolić w kontekście konsekwencji międzynarodowych. Boją się, że jeśli przekroczą cienką linię, że świat się od nich odetnie, a póki co Rosjanie funkcjonują w przestrzeni dyplomacji międzynarodowej. Bardziej się boją izolacji dyplomatycznej niż bomby jądrowej - dodaje wojskowy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Rosja igra z ogniem. "To może zagrozić znacznej części ludzkości"
"UE i NATO powinny podjąć szybkie działania"
Zdaniem płka Kruczyńskiego, do izolacji dyplomatycznej Rosji nie dojdzie. "Negocjacje i tajne rozmowy muszą się odbywać" - twierdzi weteran GROM. - Należy się spodziewać i oczekiwać kolejnych sankcji nałożonych na Rosję. Szybkie działania powinny podjąć NATO i Unia Europejska - dodaje.
Płk Kruczyński przypomina, że militarne działania w okolicy strategicznej elektrowni nie są dziełem przypadku, a sam obiekt nie jest łatwo uszkodzić. - Sądzę, że od wielu miesięcy trwają ustalenia, co robić, i to po obu stronach. Takie obiekty są zabezpieczone. Nad elektrownią jest tzw. parasol ochronny. Trzeba być wariatem, żeby prowadzić tam ostrzał - komentuje.
Kontrofensywa zagrożona?
Władze w Kijowie zapowiadały w ostatnich tygodniach kontrofensywę na południu kraju, szczególnie w obwodzie chersońskim. Zdaniem naszych rozmówców, działania Rosjan w rejonie Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej jej nie wstrzymają, ale nie należy się spodziewać frontalnych ataków na wielką skalę. Płk Kruczyński wskazuje coraz większe problemy, z którymi borykają się wojska rosyjskie.
- W jednostkach Putina brakuje żołnierzy i dowódców. Morale jest bardzo niskie. Wartość bojowa tego wojska spada, a żołnierze nie chcą się bić. Dochodzi do przypadków dezercji, szwankuje nawet komunikacja, bo poborowi z dalekich republik Federacji Rosyjskiej mówią swoimi dialektami i zwyczajnie nie mogą zrozumieć swoich dowódców - ocenia ekspert.
Maciej Szefer, dziennikarz Wirtualnej Polski
Zobacz też: Do czego dąży Rosja? "To główny cel wojny"