"Szantażowali, straszyli". Oto, co przed śmiercią wyznała Dorota. P - kluczowy świadek ws. Komendy
- Czułam się zastraszana - wyznała trzy tygodnie przed śmiercią Dorota P. - główny świadek w sprawie Tomasza Komendy. Kobieta twierdziła, że nie chciała zeznawać i czuje się oszukana przez śledczych. Dzisiaj przeprowadzono jej sekcję zwłok.
14.06.2018 | aktual.: 14.06.2018 15:52
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dorotę P. była przesłuchiwana przez prokuraturę mniej więcej rok temu. Z nieoficjalnych informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że badanie wariografem wykazało, że kobieta kłamała w śledztwie sprzed 18 lat. Dlaczego? Tego śledczym nie zdążyła już powiedzieć.
Dziennikarze dziennika rozmawiali z kobietą trzy tygodnie temu. Jak twierdzą, "była oburzona, że Tomasz Komenda oskarża ją o skazanie przed laty". - Ja tylko rozpoznałam go na portrecie pamięciowym, ale na portretach rozpoznałam też jego ojca i brata. Od początku uważałam, że jeżeli Tomek mógłby to zrobić, to tylko w ich towarzystwie. Był od nich bardzo zależny, sam na pewno nie zdecydowałby się na coś takiego - opowiadała.
Skarżyła się, że ona też w tej sprawie była ofiarą. - Rozpoznałam go w czasie towarzyskiego spotkania, ale nie chciałam zeznawać (...) Policja mnie szantażowała i straszyła - mówiła.
Do zeznań miał zmusić ją policjant, prowadzący śledztwo. - Po tym, jak rozpoznałam Tomasza, przychodził do mnie codziennie. Czułam się zastraszana. Był wielki, groźny, bałam się go. Gdy nie chciałam zeznawać, groził, że sama skończę w więzieniu. Mówił, że mogą mnie oskarżyć o chronienie mordercy. Byłam już wykończona nerwowo i dlatego w końcu się zgodziłam - wspominała Dorota P.
W aktach sprawy jest jej oświadczenie, w którym już wcześniej stwierdziła, że czuje się oszukana przez śledczych prowadzących śledztwo przed 18 laty. "Uważam, że w ogóle w tej sprawie nie powinno mnie być, i taka była wstępna umowa. A policjant i prokurator powiedzieli mi, że muszą być moje zeznania, bo musi skądś wynikać, jak złapali Tomasza Komendę, ale że nie będę w tej sprawie" - mówiła.
Śledztwo po śmierci. Komenda ją oskarżał
Dorota P. była przed laty sąsiadką Komendy. Przed laty wskazała mężczyznę jako winnego zamordowania Małgorzaty K. W najbliższym czasie miała ponownie zostać przesłuchana przez prokuraturę. Zmarła w sobotę w jednym z wrocławskich szpitali. Prokuratura wszczęła we wtorek śledztwo w sprawie jej śmierci.
W czwartek w godzinach popołudniowych odbyła się sekcja zwłok Doroty P. Próbki do badań zostały pobrane. Gdy tylko wszystkie zostaną przebadane, poinformujemy o wynikach - poinformowała w rozmowie z Wirtualną Polską rzecznik Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus.
Kobieta znalazła się w gronie z sześciu osób, które Komenda oskarżył o udział w jego niesłusznym oskarżeniu. Był wśród nich również Bogusław R. - policjant, który miał wymusić od Komendy zeznanie że w noc sylwestrową 1996/1997 był w Miłoszycach, gdy doszło do brutalnego gwałtu i mordu na 15-letniej Małgorzacie K.
W rozmowie z "GW" policjant niedawno odpierał zarzuty. - Nigdy nikogo nie biłem. Nie prowadziłem tego przesłuchania. Nie jestem funkcjonariuszem, który prowadził takie czynności procesowe. Gdyby prawdą było to, co mówi Tomasz Komenda, pewnie byłbym przesłuchiwany przez odpowiednie służby, policję, prokuraturę. A takiego przesłuchania nie było - stwierdził.
Zobacz także
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl