PolskaSzaleniec terroryzuje pilotów samolotów we Wrocławiu

Szaleniec terroryzuje pilotów samolotów we Wrocławiu

We Wrocławiu szaleniec utrudnia pilotom lądowanie. Z wieżowca świeci w okna kabiny laserami.

04.12.2009 | aktual.: 04.12.2009 10:41

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego i straż graniczna od dwóch miesięcy próbują namierzyć szaleńca, który - prawdopodobnie z okolic Muchoboru oraz wieżowca na Gaju - oślepia pilotów samolotów lądujących na wrocławskim lotnisku.

Gdy maszyny są kilkaset metrów nad ziemią i zbliżają się do płyty lotniska, w stronę kabiny pilota ktoś świeci mocnym, zielonym laserem.

Co straż graniczna i ABW wiedzą o wrocławskim szaleńcu? - Wszystko, co robimy w tej sprawie, jest tajne - ucina Renata Sulima, rzecznik Sudeckiego Oddziału Straży Granicznej.

Informacji odmawia też Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska z ABW. - To poważny problem - mówi. - Takie zachowanie jest przestępstwem. Za sprowadzenie niebezpieczeństwa katastrofy lotniczej grozi kara od pół roku do ośmiu lat więzienia.

Podkreśla, że wrocławski szaleniec nie jest jedynym w Europie. Podobne, wyjątkowo niebezpieczne "zabawy" są urządzane w wielu innych krajach. W niektórych państwach zabroniono już nawet sprzedaży laserowych urządzeń. W Polsce można je dostać bez trudu. Najtańsze kosztuje 30 złotych. Takie o dużej mocy - około 400 zł.

Marek Szczelina, były pilot wojskowy, a dziś szef bezpieczeństwa wrocławskiego portu lotniczego, zapewnia, że przy okazji żadnego z wrocławskich incydentów nie było zagrożone bezpieczeństwo samolotu ani pasażerów.

- Jeśli nawet praca pilota zostanie zakłócona i nie będzie on mógł wylądować w tym momencie, to po prostu powtórzy manewr lądowania - tłumaczy Szczelina. - Poza tym w samolotach pasażerskich jest zawsze dwóch pilotów, a manewr ostatecznie może wesprzeć pilot automatyczny - uspokaja.

- Taki laser może być szczególnie niebezpieczny w przypadku mniejszych samolotów. Takich, które mogą zabierać do 9 pasażerów - mówi pilot Wiesław Kozłowski, instruktor latania. - Tam jest tylko jeden pilot, zdany na siebie. Kiedy na sekundy przed lądowaniem oślepi go błysk lasera, nikt mu nie pomoże zapanować nad rozpędzoną maszyną.

Pilot widzi jak przez mgłę

Z prof. Martą Misiuk-Hojło, wojewódzkim konsultantem do spraw okulistyki, rozmawia Marcin Rybak.

Co się stanie, jeśli pilotowi podczas lądowania ktoś zaświeci w oczy laserem?

- Fachowo nazywa się to "zjawiskiem olśnienia". Pilot przez kilkanaście sekund, a w niektórych przypadkach nawet dłużej, będzie widział jak przez mgłę. To uczucie podobne do tego, z którym mamy do czynienia, gdy ktoś nagle zapali światło w ciemnym pomieszczeniu.

Czy pilot może stracić wzrok?

- Aż tak niebezpieczne to nie jest. Tak groźne skutki mogłyby być wtedy, kiedy mocne światło świeciłoby z odległości kilkudziesięciu centymetrów.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)