Szaflary. Wiadomo, jak tłumaczy się egzaminator i co zarzuca mu prokuratura
Egzaminator, który prowadził tragiczny egzamin w Szaflarach, nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. Wiadomo, jak się tłumaczy. Broni go znany krakowski adwokat. Ten sam, który "walczył" z Beatą Szydło.
28.08.2018 | aktual.: 28.08.2018 21:54
Egzaminator Edward R., który prowadził tragiczny egzamin na prawo jazdy usłyszał w poniedziałek po południu zarzut nieumyślnego sprowadzeniu katastrofy w ruchu lądowym. Mężczyźnie grozi do 8 lat więzienia. W prokuraturze pojawił się w towarzystwie swojego adwokata Władysława Pocieja - informuje "Gazeta Krakowska". Ten sam broni kierowcę seicento, który kilkanaście miesięcy temu miał kolizję z rządową limuzyną przewożącą ówczesną premier Beatę Szydło.
Pociej poinformował, że jego klient przyznał się, ze brał udział w zdarzeniu, ale nie przyznał się do stawionych mu zarzutów.
Jak tłumaczy prokurator Józef Palenik, egzaminator powinien zatrzymać samochód, gdy widział, że kursantka wjeżdża bez zatrzymywania na przejazd kolejowy. Egzaminator chciał to zrobić zaraz za torami, jednak już na przejeździe kursantce zgasł silnik.
Palenik dodaje, że mężczyzna próbował pomóc 18-latce odpalić samochód. Jednak to nie przynosiło efektu. Wówczas wysiadł, by zepchnąć auto z przejazdu kolejowego. Według prokuratury nie wydał jasnego polecenia kobiecie, by wysiadła z "elki".
Jak przekonuje "Fakt", jeśli zgodnie z przepisami zatrzymamy auto przed torami, widać wyraźnie nadjeżdżający pociąg. Dziennikarze zatem wyliczyli, że od chwili pojawienia się go na horyzoncie do przejazdu samochodu przez drogę mija 37 sekund. Sugerują zatem, że tyle czasu mógł mieć egzaminator, by zapobiec tragedii.
Prokuratura chciała dla egzaminatora 3 miesięcy aresztu, ale sąd odrzucił ten wniosek.
Wleczony po torach przez kilkadziesiąt metrów
W miniony czwartek doszło do tragicznego wypadku w Szaflarach. Dziewczyna zdająca egzamin na prawo jazdy utknęła na niestrzeżonym przejeździe kolejowym. Ze wstępnych ustaleń wynika, że zgasł jej silnik w momencie, gdy wjechała już na tory.
Nadjeżdżający pociąg uderzył w auto. Samochód był jeszcze wleczony po torach przez kilkadziesiąt metrów. Strażacy musieli rozcinać karoserię specjalistycznym sprzętem, by wydostać nastolatkę ze środka. 18-latka zmarła w szpitalu.
Egzaminatorowi nic się nie stało. Mężczyzna zdążył opuścić auto przed zderzeniem. Machał w kierunku maszynisty pociągu, by ten się zatrzymał, ale było już za późno.
W piątek w sieci pojawiło się nagranie z monitoringu, na którym widać zdarzenie.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl