ŚwiatSyria: Klęska umiarkowanej opozycji. Przyszłość należy do islamistów

Syria: Klęska umiarkowanej opozycji. Przyszłość należy do islamistów

Atakowani z jednej strony przez wojska Asada, a z drugiej przez dżihadystów, umiarkowani opozycjoniści są w opłakanej sytuacji. W najlepszym razie czeka ich marginalizacja, w najbardziej prawdopodobnym: wchłonięcie przez islamskich radykałów.

Syria: Klęska umiarkowanej opozycji. Przyszłość należy do islamistów
Źródło zdjęć: © AFP | James Lawler Duggan
Oskar Górzyński

11.03.2015 | aktual.: 11.03.2015 09:26

Z Harakat Hazm (w tłumaczeniu „Ruchem Niezłomności”), liczącą ok. 5 tysięcy osób grupą zbrojną wchodzącą w skład Wolnej Armii Syryjskiej (FSA), wiązano duże nadzieje - tak wśród syryjskiej opozycji, jak i w Waszyngtonie. Dobrze zdyscyplinowani, kierowani przez młodego i zdolnego dowódcę, a przede wszystkim deklarujący odrzucenie islamskiego ekstremizmu bojownicy ruchu byli kreowani jako alternatywa dla rosnących w siłę radykalnych islamistów walczących przeciw reżimowi Baszara al Asada. Tak przynajmniej wydawało się w kwietniu zeszłego roku, kiedy grupa otrzymała pierwsze dostawy amerykańskiej broni, z pociskami przeciwpancernymi włącznie. Rzeczywistość okazała się jednak zupełnie inna od oczekiwań. Niecały rok później Harakat Hazm przestał istnieć. Pod koniec lutego, po krwawych walkach, ruch został zmuszony do samorozwiązania. Zmuszony nie z powodu naporu sił Damaszku, ale w wyniku nieustannych ataków Frontu al-Nusra, syryjskiego satelity Al-Kaidy. W rezultacie, część amerykańskiej broni dostała się w
ręce dżihadystów, a sami bojownicy ruchu, by uchronić się przed dalszymi atakami Nusry, wstąpili do nowo utworzonego i zdominowanego przez islamistów (choć nie tak radykalnych jak Al-Kaida) Frontu Lewantu.

- To niejako naturalny proces jednoczenia się islamskich sił rebelianckich w Syrii - uważa Tomasz Otłowski, analityk Fundacji Amicus Europae i specjalista od regionu. Jego zdaniem, fiasko "umiarkowanie" islamistycznego ruchu Hazm to tylko ostatni etap marginalizacji

Rzeczywiście, Harakat Hazm nie jest pierwszym ugrupowaniem które skończyło w szeregach islamistów. Informacje o przechodzeniu poszczególnych grup skupionych pod egidą Wolnej Armii Syryjskiej do sił fundamentalistów (również do Państwa Islamskiego) pojawiają się od dawna - szczególnie od czasu, gdy na północy Syrii swoją obecność umocnił Front Al Nusra. W efekcie grupy umiarkowanej opozycji są dziesiątkowane lub same się dzielą, a liczebność samej Wolnej Armii Syryjskiej, stanowiącej na początku wojny główną siłę rebeliancką i liczącej nawet 100 tysięcy osób, skurczyła się do ok. 30 tysięcy. A i to, według ekspertów, to dane zaniżone.

- Moim zdaniem w istocie nie są już w stanie wystawić nawet połowy takiej liczby bojowników – realnie mają w polu 15 tys. ludzi. A i to nie w jednym czasie - mówi Otłowski.

Przeklęta pomoc

Paradoksalnie, jednym z powodów pogarszających tę sytuację i wzmacniających islamistów jest... pomoc ze strony Amerykanów. Z jednej strony jest ona zbyt mała, by znacząco wzmocnić siłę umiarkowanych ugrupowań. Z drugiej, stanowi też pretekst dla radykałów, by je zwalczać jako "agentów Zachodu". Dodatkowo, przy dominującej na północnym wschodzie kraju roli Al-Nusry i ciągłej presji ze strony wojsk Damaszku, rebelianci często są zmuszeni do walki ramię w ramie z dżihadystami - tym bardziej, że obie strony łączy główny cel, czyli pokonanie Asada. Nawet na południu, wokół miasta Dara, gdzie Wolna Armia Syryjska jest wciąż główną siłą wśród rebeliantów, często dochodzi do tego, że jej oddziały walczą u boku al-Nusry. Ponadto, jak pokazuje los Harakat Hazm, pomoc Amerykanów często kierowana jest bez dokładnego rozeznania w realiach konfliktu.

- W rezultacie wartościowe i nowoczesne zachodnie uzbrojenie trafia w ręce islamskich ekstremistów, także tych z Nusry, czyli Al Kaidy - mówi Otłowski.

Położenie umiarkowanych sił syryjskich rebeliantów skomplikowało ponadto wkroczenie Państwa Islamskiego jako trzeciej strony w konflikcie. O ile bowiem dla syryjskiej opozycji przeciwnikiem numer 1 pozostaje Asad, o tyle dla Stanów Zjednoczonych i Zachodu priorytetem stało się zniszczenie ISIS, jako dużo większego zagrożenia globalnego. Podejrzewa się, że w tym celu USA zawarło nawet milczące porozumienie z reżimem w Damaszku. Potwierdził to pośrednio sam Asad, który w wywiadzie dla BBC dał do zrozumienia, że nie będzie przeszkadzał siłom koalicji przeciw Państwu Islamskiemu w przeprowadzaniu nalotów na terytorium Syrii. Celem nalotów - choć drugorzędnym - stała się też Al-Nusra.

Nowe siły

Wszystko to sprawiło, że USA przyjęły inną niż dotychczas strategię w regionie i zaczęły formować - bez porozumienia z przywódcami opozycji - zupełnie nowe siły umiarkowanych Syryjczyków. Mają być szkoleni przede wszystkim w Turcji, a ich głównym celem ma być walka z dżihadystami z ISIS. Jak zapewniają Amerykanie, nowe ugrupowanie ma składać się ze sprawdzonych i "prześwietlonych" pod kątem radykalnych poglądów bojowników. Pierwsze oddziały nowej armii według planów wkroczą do Syrii już za kilka miesięcy.

Perspektywy przed także i tą siłą są jednak według wielu specjalistów mizerne. Wskazują oni przede wszystkim na ryzyko, że nowa grupa podzieli los innych wspieranych przez Zachód oddziałów i zostanie wchłonięta przez islamistów. Nawet jeśli tak się nie stanie, to liczebność siły - docelowo ma liczyć 15 tys. bojowników, a to i tak dopiero po trzech rocznych rundach rekrutacji i szkoleń - sprawi, że nie będzie ona w stanie znacząco zagrozić dżihadystom.

Dlatego analitycy nie spodziewają się, by ta zmiana wpłynęła znacząco na losy wojny i dynamikę panującą wśród sił antyrządowej opozycji. Tym bardziej, że czas działa na korzyść radykałów.

- Warto pamiętać, że mamy już piąty rok krwawej, brutalnej wojny i ludzie jeszcze niedawno umiarkowani w poglądach i sposobie patrzenia na świat, dziś stają się coraz bardziej radykalni - tłumaczy Otłowski. Jego zdaniem, siły demokratyczne i liberalne takie jak FSA czeka dalsza marginalizacja, lub wchłonięcie przez dżihadystów. Podobny los wróży "umiarkowanym islamistom" takim jak z Harakat Hazm.

- Biorąc pod uwagę dążenie Państwa Islamskiego do eliminacji wszelkiej konkurencji islamistycznej, należy spodziewać się dalszej eskalacji starć ISIS z “umiarkowanymi" przedstawicielami islamskich grup. Ci z kolei coraz częściej – jak ma to już miejsce – sprzymierzać się będą z Frontem al-Nusra w walce przeciwko IS. Ze swojej strony Al-Kaida też eliminować będzie “niepokornych”, którzy jak Hazm nie chcieli podporządkować się silniejszym grupom islamistycznym - przewiduje ekspert.

Oskar Górzyński, Wirtualna Polska
Zobacz również: Zacięte walki na południu Syrii
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (47)