Syn byłego premiera o podejrzanej transakcji
"Trybuna" rozmawia z synem byłego premiera Leszkiem Millerem, który odnosi się do sprawy transakcji, opisanej przez "Dziennik".
"Dziennik" napisał, że w 2000 roku syn Leszka Millera niespodziewanie zarobił okrągły milion dolarów, a niedługo potem lider SLD został premierem. Gazeta poinformowała, że prokuratura bada, czy Miller junior wziął udział w praniu brudnych pieniędzy. "Dziennik" podkreślił, że rodzi się podejrzenie, iż mogła to być gigantyczna łapówka, mająca na celu kupienie przychylności przyszłego szefa polskiego rządu.
Leszek Miller syn w rozmowie z "Trybuną" mówi, że dziwi się artykułowi, bowiem - jak przekonuje - wszystko jest jasne, przejrzyste i wielokrotnie sprawdzone. Dodaje, że transakcja, o którą chodzi - pośrednictwo firmy należącej do żony Leszka Millera juniora w sprzedaży części spółki CNT, będącej wówczas współwłaścicielem Wirtualnej Polski - była od początku pod "specjalnym nadzorem" AWS, która miała wówczas służby cywilne, wojskowe, skarbowe i antykorupcyjne.
O samym interesie Miller junior mówi, że "urodził się" zupełnie przypadkiem. Szef firmy, w której pracował jeden z udziałowców Wirtualnej Polski, który chciał swoje udziały sprzedać, to mój długoletni kolega. Znamy się jeszcze z podstawówki. Właśnie od niego dowiedziałem, się, że akcje WP są do kupienia - mówi "Trybunie". Zapewnia, że pożyczka, którą wziął u Jerzego Jędykiewicza, byłego szefa SLD z Gdańska, była zgłoszona władzom skarbowym i opodatkowana. (IAR)
Więcej: ** Trybuna - Miller, syn Millera