Świat reaguje na orędzie Putina. "Oznaka słabości i rosyjskiej porażki"
Prezydent Rosji Władimir Putin ogłosił częściową mobilizację w kraju. W trakcie swojego propagandowego orędzia po raz kolejny zagroził użyciem broni jądrowej. Słowami dyktatora zaniepokojona jest m.in. szefowa MSZ Wielkiej Brytanii Gillian Keegan. - Musimy to traktować bardzo poważnie - oceniła. Nastroje tonuje natomiast minister obrony Czech. Jej zdaniem Putin "wysyła do Ukrainy każdego, kto jest pod ręką".
Przemówienie Władimira Putina zostało wyemitowane w środę rano przez telewizję państwową. - Mobilizacja zacznie się już dzisiaj, 21 września - ogłosił przywódca Rosji, tłumacząc, że za podjęciem takich kroków wnioskowało ministerstwo obrony.
Powtórzył też rosyjskie kłamstwa, przekonując, że ogłoszenie mobilizacji jest konieczne w celu "obrony ojczyzny" i "zapewnienia bezpieczeństwa obywatelom" w Rosji, jak i na terenach przez nią okupowanych.
- Celem Zachodu jest osłabienie, podzielenie i zniszczenie Rosji - powiedział Putin. Zagroził też, że przypadku "ataku na integralność terytorialną Rosji" może zostać użyta broń jądrowa. Niedługo potem minister obrony Rosji Siergiej Szojgu poinformował, że częściowa mobilizacja obejmie 300 tys. ludzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Putin ogłasza mobilizację rezerwistów. "Skazuje ich na pewną śmierć"
Świat wstrzymał oddech. "Musimy to traktować bardzo poważnie"
Orędzie Putina jako jeden z pierwszych skomentował doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak. Urzędnik wskazał, co Rosjanie, którzy domagali się zniszczenia Ukrainy, otrzymali od swojego przywódcy w 210. dniu wojny, która "miała trwać trzy dni".
Podolak wymienił kolejno: mobilizację, sankcje, a także karę więzienia za dezercję. - Ogłoszenie mobilizacji w Rosji można było przewidzieć, ta decyzja pokazuje, że agresja tego kraju na Ukrainę nie przebiega po myśli Kremla - dodał w rozmowie z agencją Reutera Podolak. W jego opinii, w rosyjskim społeczeństwie mobilizacja będzie "skrajnie niepopularna".
- To zły i fałszywy krok - ocenił natomiast w Berlinie wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck. Jak dodał, rząd federalny rozważa obecnie odpowiedź na decyzję wydaną w środę rano przez rosyjskiego przywódcę.
Głos zabrała także minister spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii Gillian Keegan, która wyraziła zaniepokojenie groźbami dyktatora dotyczącymi użycia broni nuklearnej. Jak stwierdziła, słowa Putina od początku inwazji "wyraźnie eskalowały".
- Niektóre zdania były dość niepokojące, oczywiście nieustannie wzywamy do spokoju - powiedziała Keegan w rozmowie z telewizją Sky News. - To coś, co powinniśmy traktować bardzo poważnie, ponieważ nie mamy tu kontroli - dodała.
Ambasador USA: rosyjska mobilizacja to oznaka słabości
Krytycznie o wystąpieniu prezydenta Rosji wypowiedziała się także ambasador USA w Ukrainie Bridget Brink.
"Referenda i mobilizacja są oznakami słabości i rosyjskiej porażki. Stany Zjednoczone nigdy nie uznają roszczeń Rosji do rzekomej aneksji ukraińskiego terytorium i nadal będziemy wspierać Ukrainę tak długo, jak to będzie potrzebne"- zapewniła dyplomatka.
W podobnym tonie pisze też minister obrony Czech Jana Černochová. "Przemówienie Putina to przede wszystkim próba utrzymania jego pozycji w oczach Rosjan. Dlatego po raz kolejny poruszył bezsensowną historię o agresji Zachodu, choć jedynym agresorem jest tu Rosja. Społeczność międzynarodowa od dawna wie, że Putin wysyła do Ukrainy każdego, kto jest pod ręką" - wskazała na Twitterze.
Tymczasem liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska zwraca uwagę, że Putin wciąż "podsyca płomienie wojny przeciwko Ukrainie i całemu światu", a jego działanie doprowadzi tylko do większego cierpienia i zniszczenia.
Źródło: WP Wiadomości/Sky News/Twitter
Przeczytaj również: