Świat odmawia USA pomocy w Iraku
Spotkania prezydenta USA George'a Busha z
przywódcami państw na sesji ONZ w Nowym Jorku nie zaowocowały
obietnicami dostarczenia przez nie wojsk do stabilizacji Iraku ani
funduszy na jego odbudowę.
Jak piszą "Washington Post" i "New York Times", nie widać też obecnie perspektyw na szybkie uchwalenie przez Radę Bezpieczeństwa ONZ rezolucji udzielającej USA mandatu do okupacji Iraku.
Kraje, od których USA ma nadzieję uzyskać pomoc wojskową w Iraku, jak Indie i Pakistan, rezolucję taką uznają za warunek dostarczenia swoich oddziałów. Inne państwa domagają się jak najszybszego przekazania władzy w Iraku mieszkańcom tego kraju.
Na spotkaniu z przedstawicielami 10 państw-niestałych członków Rady Bezpieczeństwa sekretarz stanu Colin Powell powiedział, że pragnie uchwalenia rezolucji do 23 października, kiedy to ma się rozpocząć konferencja darczyńców na temat pomocy finansowej w odbudowie Iraku.
Nieoficjalnie jednak współpracownicy Busha mówią, że uzyskanie rezolucji, jaka zadowoliłaby USA, może potrwać "miesiące".
Na przesłuchaniach przed komisją Kongresu w środę minister obrony Donald Rumsfeld przyznał, że Waszyngton nie może liczyć na większą pomoc militarną w Iraku, ale sugerował, że nie pomogłaby tu nawet rezolucja Rady Bezpieczeństwa.
"Nie dostaniemy dużo wojsk z innych krajów, z rezolucją ONZ czy bez niej. Myślę, że można liczyć najwyżej na 10-15 tysięcy żołnierzy" - powiedział.
Inni przedstawiciele administracji twierdzą, że Bush nie prosił nawet konkretnie swoich rozmówców o pomoc wojskową w stabilizacji Iraku.
Wszystko to zapowiada dalsze kłopoty polityczne dla Busha, ponieważ oznacza, że USA będą nadal musiały ponosić główny ciężar okupacji Iraku i żołnierze amerykańscy nieprędko wrócą do domu.
Wiceprzewodniczący Kolegium Szefów Sztabów generał Peter Pace powiedział w środę, że jeśli w ciągu najbliższych sześciu tygodni nie uda się sformować trzeciej zagranicznej dywizji w Iraku, liczącej 15 do 20 tysięcy żołnierzy, trzeba będzie zmobilizować więcej oddziałów Rezerwy i Gwardii Narodowej.
Według najnowszego sondażu telewizji NBC News i "Wall Street Journal", w USA spada poparcie dla prezydenta i coraz mniej Amerykanów dobrze ocenia jego politykę w sprawie Iraku.
Przedstawiciele Białego Domu podkreślają jednak pozytywy wizyty Busha w Nowym Jorku. Za sukces uważa się przede wszystkim środowe spotkanie z niemieckim kanclerzem Gerhardem Schroederem. Obaj przywódcy powiedzieli po nim, że pozostawiają za sobą minione spory i chcą współpracować.
Administracja twierdzi też, że Bush zyskał u swych rozmówców zrozumienie dla stanowiska USA, że nie można zbyt pochopnie przekazywać władzy w Iraku rządowi złożonemu z Irakijczyków.