Świadkowie zeznają w procesie o przemyt silników rakietowych do Iraku
W Wojskowym Sądzie Okręgowym w Warszawie toczy się proces przeciw podejrzanym o handel silnikami do rakiet przeciwlotniczych W-755 Wołchow (w NATO nazywanych SA-2), które miały trafić m.in. do Iraku, rządzonego wówczas przez Saddama Husajna.
29.05.2006 | aktual.: 29.05.2006 18:20
Mąż nie wiedział, że w kontenerze zamiast sprężarek wysyłanych do Syrii będą silniki do rakiet - zapewniała Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie świadek Teresa al-S, której mąż - z pochodzenia Arab - jest jednym z 15 oskarżonych w procesie.
Zapewniała też, że zorganizowanie przez firmę jej męża transportu kontenera używanej odzieży, wentylatorów i sprężarek do Syrii było przysługą dla przyjaciela domu - weterynarza Hassana M. - który również siedzi na ławie oskarżonych.
Według niej Hassan M. był w trudnej sytuacji finansowej, bo dziennie zarabiał 20 zł i próbował sobie dorobić na handlu międzynarodowym. Ponieważ nie miał firmy, która mogłaby wysłać do Syrii kontener, al-S. zaoferował pomoc. Żona potwierdziła przed sądem, że osobiście wypisała dokumenty celne - deklarację SAD i specyfikację zawartości kontenera według tego, co podał M. Gdy celnicy sprawdzali jego zawartość okazało się, że są tam skrzynie z silnikami rakietowymi.
Znaliśmy się ponad trzy lata, to miała być przyjacielska przysługa, dla kogoś, kto jest w potrzebie, a okazało się, że zaprowadziła nas na salę sądową i wplątała w tę aferę, rozbiła nasze małżeństwo - mówiła. Zeznania kobiety wywołały żywiołową reakcję M.: żona nie o wszystkich sprawach męża musiała wiedzieć, to nie ja proponowałem mu interes z poznanym w restauracji arabskiej Irakijczykiem, tylko on chciał dorobić, bo jego firma była w złej kondycji i nie miał zleceń - przekonywał sąd mówiący po polsku Hassan M. Alawi al-S. odpierał te stwierdzenia. Mnie pokrył tylko koszty transportu. Sąd może sprawdzić konta moje i Hassana M. i sprawdzić kto zarobił na tej transakcji - przekonywał.
Drugi świadek - Mariusz P. - pracował w składzie złomu - firmie Sławomira N., od którego cała afera się zaczęła. Opisywał jak jeździł z N. do jednostek wojskowych i odbierał skrzynie z silnikami i innymi częściami rakiet. Zawozili je pod Częstochowę i składali w nieczynnej szklarni jednej z obecnie oskarżonych osób. Mariusz P. podał, że pierwszy raz po silniki pojechali z N. w 96 lub 97 roku, później na przełomie 2001-02 r.
Mówił, że przewoził też ok. 70 skrzyń od stolarza, do których później pakowano silniki i inne części, jeśli nie było oryginalnych skrzyń z wojska. Wskazał Hassana M. jako jednego z dwóch ludzi, którzy interesowali się przewiezieniem silników z Częstochowy do Zduńskiej Woli. Ci dwaj ludzie mieli pilotować samochód z silnikami do Zduńskiej Woli. Podał też, że w jednostce wojskowej pod Szczecinem, z której brał silniki, na bramie podał nazwisko oskarżonego ppłk. Wiesława S. i wpuszczano go do magazynów, skąd odbierał towar.
Hassan M. mówił sądowi, że owszem był w Zduńskiej Woli w czasie, o którym mówił świadek, ale w zupełnie innej sprawie i nigdy żadnego samochodu nie pilotował. Po arabsku kłócił się na sali sądowej z innymi oskarżonymi. Nawzajem nazywali siebie kłamcami - jak wyjaśniła potem sądowi uczestnicząca w rozprawie tłumaczka języka arabskiego. Przewodniczący składu sędzia płk. Mirosław Jaroszewski ostrzegł oskarżonych, że jeśli taka sytuacja powtórzy się, ma odpowiednie środki, by ich zdyscyplinować.
W lutym 2003 roku "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że przy okazji zatrzymania w Częstochowie przez funkcjonariuszy ABW Sławomira N., w firmach innych śląskich biznesmenów zajmujących się handlem złomem - Jarosława T. i Wiesława T., współpracujących z N. - znaleziono oryginalnie zapakowane skrzynie z częściami do rosyjskich rakiet przeciwlotniczych oraz systemów naprowadzania i radiolokacji.
We wrześniu 2003 r. niemiecki tygodnik "Stern" napisał, że firmy z wielu krajów świata, w tym z Polski, dostarczały Saddamowi Husajnowi sprzęt zbrojeniowy, naruszając embargo ONZ. Według tygodnika, polska firma miała dostarczyć Irakowi 32 silniki do rakiet, a podpisany 28 kwietnia 2002 r. kontrakt opiewał na sumę 1,3 mln dolarów. Dziennikarze "Sterna" dotarli do tajnego archiwum irackiej firmy "Bashair Trading Company" w Bagdadzie, gdzie przechowywano dokumenty związane z tymi transakcjami.
W grudniu 2003 r. roku "Los Angeles Times", powołując się na dokumenty znalezione w Iraku, podał, że syryjska firma handlowa SES International Corp. wbrew embargu ONZ przemycała w latach 2000- 2003 broń i sprzęt do Iraku, między innymi silniki do rakiet przeciwlotniczych dostarczone przez polską firmę Evax.
We wtorek zeznania kolejnych świadków.