Świadek w aferze salezjańskiej spłacał kredyt Kolasińskiego
Ksiądz Ryszard M., główny świadek w pierwszym procesie w tzw. aferze salezjańskiej, po ponad pięciu godzinach zakończył zeznania przed Sądem Rejonowym w Legnicy. Mówił m.in. o legnickim kredycie byłego posła AWS Marka Kolasińskiego, oskarżonego o wyłudzanie kredytów i nienależnego zwrotu podatku VAT. Ksiądz przeprosił także oskarżonych za to, że zostali przez niego oszukani. Podkreślił, że nie zdawali sobie sprawy, iż działali niezgodnie z prawem.
Zgadzam się z opinią oskarżonych, że mogą czuć się wprowadzeni w błąd przeze mnie. Chcę jednak powiedzieć, że nie chciałem ich oszukać (...). Mają prawo i obowiązek czuć się oszukani przeze mnie, ale i przez bank, który ich nie informował, że biorą kredyt, w jakiej wysokości go zaciągają i jakie dokumenty są potrzebne - zeznał ksiądz M.
Ksiądz, były prezes lubińskiej fundacji im. św. Jana Bosko, jest jednocześnie głównym podejrzanym w całej aferze związanej z kredytami salezjańskimi. W legnickim wątku sprawy o wyłudzenia kredytów na łączną sumę 1,7 mln zł na podstawie sfałszowanych dokumentów, oskarżonych jest 11 osób.
Podczas zeznań ksiądz wyjaśniał wszystkie okoliczności związane z udzielaniem przez Kredyt Bank kredytów indywidualnych dla ok. 120 osób, ze szczególnym uwzględnieniem 11 oskarżonych w procesie w Legnicy. Ci ludzie byli mi ślepo oddani - tłumaczył naiwność kredytobiorców.
Ksiądz składał także wyjaśnienia dotyczące m.in. zapłaty przez niego tzw. nietrafionych kredytów w legnickim oddziale Kredyt Banku. Na prośbę dyrekcji oddziału Kredyt Banku spłacałem w latach 1999- 2001 cudze kredyty. Robiłem to dla dobrej współpracy z Kredyt Bankiem. Jego dyrektor powiedział, że kredyt Kolasińkiego stanowi duży problem i centrala go naciska - tłumaczył duchowny.
Ryszard M. zeznał, że nie znał Kolasińskiego. Pożyczkę zaciągniętą przez niego w Kredyt Banku spłacił w grudniu 1999 roku. Wysokość zobowiązania - według księdza - sięgała ok. 3 mln zł. Nie ratowałem Kolasińskiego, ale Kredyt Bank. Jego dyrektor dostał potem list pochwalny za spłacenie tej pożyczki - powiedział M.
Dodał, że któregoś dnia Kolasiński przyjechał, aby mu podziękować i zapewnić o tym, że zwróci pieniądze. Rozmowa trwała 10 minut, nie miałem czasu, bo wyjeżdżałem. Powiedziałem: jak będzie miał to mi odda i tyle - stwierdził ksiądz. Dodał, że gdy próbował przez swoich ludzi poprosić o zwrot, bo pojawiły się problemy ze spłatą salezjańskich kredytów, otrzymał odpowiedź od swoich współpracowników, że nie ma co liczyć na pieniądze od Kolasińskiego. Do dziś ich nie otrzymałem - zeznał ksiądz.
W październiku 2001 roku ówczesny poseł AWS Marek Kolasiński uciekł za granicę tuż przed końcem kadencji parlamentu, a w ten sposób przed wygaśnięciem immunitetu. Został zatrzymany w lutym 2002 roku na Słowacji. W maju 2002 roku po sprowadzeniu Kolasińskiego do Polski śląscy prokuratorzy przedstawili mu 16 zarzutów. B. poseł trafił do aresztu.
Kolasiński i jego krewni oskarżeni są m.in. o wyłudzanie kredytów bankowych z banków w Olkuszu, Chranowie, Trzebini i Sosonowcu oraz nienależnego zwrotu podatku VAT. Proces w tej sprawie toczy się przed Sądem Rejowym w Olkuszu.
Do czasu zakończenia procesu w Olkuszu zawieszono w Sądzie Okręgowym w Lublinie proces przeciwko Kolasińskiemu, w którym jest oskarżony o udział w wyłudzeniach kredytów z banku w Lubartowie oraz wyłudzeniach podatku VAT.
Ksiądz Ryszard M. opowiadał także o działalności fundacji i budowie kościoła, którą miały współfinansować zaciągane pożyczki. Wyjaśniał także kwestie zaciąganych kredytów lombardowych i prowadzonej działalności giełdowej. Według niego, maklerzy prowadzący dla niego transakcje i zawierający krótkoterminowe kontrakty inwestując jego pieniądze oszukali go i w wyniku tego utracił kilka milionów dolarów.
Kolejną rozprawę zaplanowano na 28 kwietnia. (mila)