"Surcouf" - tajemnica zatopienia podwodnego krążownika
W okresie międzywojennym we Francji zbudowano największy i najsilniej uzbrojony okręt podwodny owych czasów. "Sourcouf" walczył w czasie II wojny po stronie Wolnej Francji. Do dziś nie wiadomo, jak zatonął. Nigdy nie odnaleziono wraku. Razem z okrętem na dno poszła cała załoga - 130-150 marynarzy. To największa liczba ofiar zatonięcia okrętu podwodnego w historii.
26.10.2014 10:59
Okręty podwodne, określane potem jako podwodne krążowniki, najwcześniej zbudowano w Niemczech - w czasie I wojny światowej. Powstało dziesięć jednostek, z których każda, oprócz wyrzutni torped, miała dwie armaty kalibru 150 mm. W latach 1916-1919 w Wielkiej Brytanii zbudowano trzy okręty podwodne, uzbrojone w armatę kalibru 305 mm, nazywane podwodnymi monitorami. Przed końcem wojny do służby wszedł jeden z nich, ale nie użyto go operacyjnie.
Gigant z Cherbourga
W latach międzywojennych podobne okręty znalazły się we wszystkich największych marynarkach wojennych. Najpotężniejszy z nich, "Surcouf" (NN 3), zbudowano na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku we Francji. Uzbrojono go w armaty największego kalibru dopuszczalnego przez traktat waszyngtoński o ograniczeniu zbrojeń morskich. Decyzja o budowie pierwszej z trzech potężnie uzbrojonych jednostek podwodnych, których zadaniem miało być niszczenie wrogich statków handlowych, zapadła w 1926 roku. Prace nad nią rozpoczęły się w lipcu 1927 roku w stoczni Arsenal de Cherbourg. Wodowanie odbyło się 18 listopada 1929 roku (niektóre źródła podają 18 października).
Szczegółem wyróżniającym "Surcoufa" od innych jednostek była 196-tonowa wieża z dwiema armatami kalibru 203/50 mm, którą obsługiwało dziesięciu marynarzy. Maksymalny kąt podniesienia ich luf (każda o masie 20 716 kg) wynosił 30 stopni, a zasięg ognia 26-27,5 km, jednak możliwości prowadzenia precyzyjnego ostrzału były znacznie mniejsze. Dalmierz pozwalał kierować ogniem na odległość do 12 km, a z wykorzystaniem peryskopów jego zasięg był o 4 km większy. Na pokładzie "Surcoufa" było 600 pocisków kalibru 203 mm, z których każdy ważył ponad 120 kg. Armaty mogły rozpocząć ostrzał w trzy i pół minuty po wynurzeniu. I oddać trzy salwy w ciągu minuty. Prędkość początkowa pocisków wynosiła 895 m/s. Okręt dysponował też dwiema armatami przeciwlotniczymi kalibru 37/50 mm oraz dwoma podwójnymi wielkokalibrowymi karabinami maszynowymi 13,2/76 mm.
W hangarze był złożony niewielki, jednosilnikowy wodnosamolot rozpoznawczy Besson MB-411. Jego czas rozładowania i montażu lub demontażu i załadunku wynosił 30 min. MB-411 mógł być w powietrzu sześć, siedem godzin. "Surcouf" miał motorówkę, która mogła służyć jako wysunięty punkt obserwacyjny dla artylerii lub środek transportu grupy abordażowej. Łódź ta rozwijała prędkość 18 w. i miała zasięg 70 Mm.
"Surcoufa" wyposażono w wyrzutnie torpedowe dwóch różnych kalibrów - 400 i 550 mm. To dość rzadkie rozwiązanie pojawiło się na kilku typach francuskich okrętów podwodnych budowanych przed II wojną światową. Torpeda Mle 1924 kalibru 550 mm miała masę 1490 kg, w tym 310 kg materiału wybuchowego. Przy prędkości 35 w. jej zasięg wynosił 7 km, gdy były to 44 w., spadał do 3 km. Masa 400-milimetrowej torpedy Mle 1926 to z kolei 654 kg, w tym 144 kg materiału wybuchowego. Przy prędkości 43 w. jej zasięg wynosił około 2 km.
Jeśli chodzi o rozmieszczenie wyrzutni torpedowych "Surcoufa", w źródłach pełna zgodność panuje tylko co do czterech dziobowych kalibru 550 mm. W wypadku pozostałych pojawiają się wątpliwości. Najczęściej jest podawane, że poczwórna wyrzutnia torped kalibru 400 mm była na rufie, a na śródokręciu ulokowano cztery kalibru 550 mm. Były one ruchome, oprócz kadłuba ciśnieniowego. Według niektórych źródeł okręt miał mieć, zamiast poczwórnych, dwa potrójne aparaty torpedowe Mle 1926 OSD, każdy z dwoma wyrzutniami kalibru 400 mm i jedną 550-milimetrową. "Surcouf" był jedynym okrętem francuskim, na którym można było na morzu ponownie załadować wyrzutnie zewnętrzne. Okręt zabierał 22 torpedy, w tym 14 kalibru 550 mm.
Strzelanina na okręcie
Wbrew planom "Surcouf" pozostał jedynakiem. Powodem były nowe ograniczenia dotyczące okrętów podwodnych przyjęte podczas międzynarodowej konferencji morskiej w Londynie. Postanowiono, że jednostki mogą mieć do 2 tys. t wyporności i armaty najwyżej kalibru 130 mm. Przy czym mocarstwa zastrzegły sobie prawo budowy trzech większych, o wyporności do 2800 t i maksymalnym kalibrze armat 155 mm. Nawet, gdyby nie było tych ustaleń, Francuzi prawdopodobnie nie podjęliby się budowy następnych podwodnych krążowników typu Surcouf ze względów finansowych. Okręt kosztował ich około 87 mln franków, dwa razy więcej niż początkowo szacowano. Owa suma stanowiła połowę ceny ciężkiego krążownika z ośmioma armatami kalibru 203 mm.
"Surcouf" w 1936 r. fot. Wikimedia Commons
Francuzi zmienili klasyfikację "Surcoufa", który wszedł do służby 3 maja 1934 roku, na "okręt podwodny obrony kolonii". Wybuch II wojny światowej zastał go na patrolu. W pierwszych tygodniach wojny "Surcouf" eskortował na Atlantyku konwoje zmierzające do Wielkiej Brytanii. W październiku 1939 roku powrócił do Brestu, gdzie rozpoczął się jego remont. Zgodnie z harmonogramem okręt miał wrócić na morze 5 lipca 1940 roku, jednak 10 maja 1940 roku Niemcy zaatakowali Francję, która poniosła w następnych tygodniach klęskę.
18 czerwca 1940 roku, gdy czołgi gen. Edwina Rommla zbliżały się do Brestu, "Surcouf", wraz innymi okrętami, opuścił port. Początkowo kapitan zamierzał płynąć do Casablanki, ale potem, ze względu na stan techniczny jednostki, zmienił decyzję. 20 czerwca "Surcouf" wszedł do brytyjskiego portu Plymouth. Dwa dni później rząd marsz. Philippe’a Pétaina podpisał zawieszenie broni z Niemcami. Sytuacja okrętów francuskich w portach Wielkiej Brytanii stała się niejednoznaczna, załogi były podzielone na chcące dalej walczyć pod wodzą gen. Charles’a de Gaulle’a i zwolenników podporządkowania się rządowi Vichy. Brytyjczycy mieli zaś obawy, że rząd Pétaina może zostać zmuszony do przekazania swych jednostek III Rzeszy i zdecydowali na przejęcie siłą kontroli nad okrętami niedawnych sojuszników. Operację "Catapult" rozpoczęto 3 lipca 1940 roku. Na pokładzie "Surcoufa" doszło wówczas do strzelaniny.
Kilka tygodni później okręt wszedł w skład floty Wolnej Francji. Ponieważ nie miał odpowiednich torped, rozważano zamontowanie brytyjskich wyrzutni kalibru 533 mm. Ostatecznie "Surcouf" dostał torpedy po francuskim niszczycielu "Maillé Brézé", na którym 30 kwietnia 1940 roku w Greenock w Szkocji doszło do wybuchu. Przy okazji jednego z remontów wymieniono karabiny maszynowe. Nowe były kalibru 12,7 mm.
W 1941 roku okręt eskortował atlantyckie konwoje oraz patrolował ocean. Od sierpnia 1941 roku był znowu w remoncie, tym razem w USA, po którym 27 listopada przybył do kanadyjskiego Halifaxu. 24 grudnia 1941 roku "Surcouf" był częścią ekspedycyjnych sił Wolnej Francji, które bezkrwawo przejęły kontrolę nad znajdującymi się pod administracją Vichy niewielkimi wysepkami Saint-Pierre i Miquelon u wybrzeży Nowej Funlandii. Okręt opuścił Halifax 2 lutego 1942 roku i popłynął w kierunku Bermudów, gdzie uzupełnił zapasy. 12 lutego "Surcouf" wyruszył w stronę Kanału Panamskiego, gdyż postanowiono wysłać go na Pacyfik.
Tajemnica zatonięcia
"Surcouf" zatonął w nocy z 18 na 19 lutego 1942 roku około 130 km na północny wschód od panamskiego portu Cristobal. Zderzył się z amerykańskim frachtowcem "Thomson Lykes". Spekulowano jednak, że "Surcoufa" mogły zniszczyć przez pomyłkę amerykańskie samoloty, ponieważ była informacja o ataku w tym czasie na duży okręt podwodny w rejonie Karaibów. Według innej wersji napotkał niemieckiego U-Boota i obie jednostki zostały zniszczone przez amerykańskie okręty podwodne lub sterowiec straży przybrzeżnej. Niektórzy sugerowali nawet, że francuski krążownik stał się jedną z ofiar Trójkąta Bermudzkiego.
Spekulacjom sprzyjał fakt, że nie uratował się żaden z członków załogi "Surcoufa", a jego wraku nie odnaleziono. Najczęściej jest podawane, że w momencie katastrofy na pokładzie było 130 osób, choć pojawiają się też informacje, że nawet 150. Niezależnie od tego jest to dotąd największa w historii liczba ofiar zatonięcia okrętu podwodnego. Na pokładzie USS "Tresher", który poszedł na dno w 1963 roku, zginęło 129 marynarzy, a na rosyjskim "Kursku" w 2000 roku było 118 osób.
Piotr Stokarski, Polska Zbrojna