"Strzeliłbym do człowieka, gdyby mi zagrażał". Dzieci bawią się w wojnę
- Dla dzieciaka to frajda postrzelać z prawdziwego karabinu, choć kałasznikow moim zdaniem jest za ciężki, by mógł go sprawnie obsługiwać 8- czy 10-latek. Raczej karabinek sportowy – twierdzi ojciec 10-latka. Z jakiej broni strzelają nasze dzieci?
08.08.2017 | aktual.: 11.08.2017 13:34
Jakie to uczucie strzelać do ludzi? – pytam 15-letniego Pawła.
- Uczucie jest fajne, bo to nie jest już zwykłe strzelanie do tarczy z taniej, szybko psującej się repliki broni, kupionej na bazarku – odpowiada. W swoim posiadaniu ma już 2 repliki. Pistolet Colt 1911-hi-capa za niecałe 500 złotych i pistolet maszynowy Mp5A4, który kosztował 600-700 złotych. Raz w tygodniu strzela z nich do innych dzieci w Killhous (kill – zabijać, house – dom – przyp.red.), czyli Centrum Rozrywki Militarnej. Najmłodsze dzieci, które tu przychodzą, mają 11 lat.
- Motywacje dzieci? – zastanawia się Piotr Kędziora, menager Killhouse – Każdy młody chłopak chce się bawić w wojnę. Dawniej strzelało się z patyków, a teraz jest ASG czyli Air Soft Guns - repliki broni palnej. Chłopakom sprawia przyjemność przebranie się w mundur, a poza tym mogą nauczyć się bezpiecznego posługiwania bronią – dodaje.
Ojciec 10-latka napisał na Facebooku: "Wiem, że raczej woli pistolety i lego niż lalki. Chłopcy od zawsze bawią się w wojnę, a dla dzieciaka to frajda postrzelać z prawdziwego karabinu, choć AK47 (potocznie kałasznikow- przyp.red.) moim zdaniem jest za ciężki, by mógł go sprawnie obsługiwać 8- czy 10-latek. Raczej kbks (karabinek sportowy – przyp.red.).
Mama Pawła, Gracjana Pyczot nie ma nic przeciwko militarnemu hobby syna, które zrodziło się z fascynacji grami komputerowymi. – Rozmawiam z synem o tym, co chciałby robić w przyszłości i słyszę od niego, że najchętniej uczyłby się w szkole policyjnej, albo poszedł do wojska, więc może to obeznanie z bronią do czegoś mu się przyda – mówi. – Poza tym, kiedy biega przez 3 godziny z repliką 15-kilowego kałasznikowa to siłą rzeczy ćwiczy sprawność i kondycję – dodaje.
Paweł i jego repliki broni
Paweł umie już sprawdzić czy pomieszczenie jest "czyste", prawidłowo wychylać się zza rogu, transportować zakładnika, zaatakować z partnerem budynek, którego broni 6 osób, konserwować broń, rozłożyć ją i złożyć. 8 na 10 strzałów, które oddaje z 30 metrów trafia w sam środek celu.
Po co mu taka wiedza? – Może dojdzie kiedyś do takiej sytuacji, że wybuchnie wojna i taka umiejętność mi się przyda – odpowiada. – Wojny były od zawsze, więc czemu teraz miałoby jej znowu nie być? Warto być przygotowanym – dodaje.
Paweł chciał się przygotować na taką ewentualność nawet lepiej, niż ćwicząc tylko na hali Killhouse. Zamarzył mu się obóz militarny. – Chciałem poczuć się jak prawdziwy żołnierz – tłumaczy swoje motywacje do wyjazdu. Przeszkodą okazała się cena. – 12 dniowy wyjazd to koszt od 1600 złotych, jeśli ma się własną broń, do 1900 złotych, jeśli korzysta się z broni organizatorów – opowiada mama Pawła. – Do tego trzeba doliczyć koszt dojazdu od 130 do 180 złotych w zależności od tego, skąd trzeba dotrzeć – dodaje. Paweł ma obiecany wyjazd w przyszłym roku.
Upatrzył sobie obóz militarny organizowany przez Poszukiwaczy Przygód, którego hasłem są: "Honor! Odwaga! Zaangażowanie!" Będzie spać w namiocie wojskowym na łóżku polowym, nauczy się, miedzy innymi, kierować pododdziałem, walczyć w dystansie bliskim i dalekim, dowie się jak obezwładnić napastnika, uniknąć pojmania i uciec w przypadku dostania się do niewoli. Przejdzie też szkolenie strzeleckie z broni pneumatycznej, łuków i ASG, czyli wspomnianych replik prawdziwej broni palnej.
- Nie jestem przeciwna temu wyjazdowi, bo wiem, że Paweł nie skorzysta ze swoich umiejętności poza miejscami zabaw – mówi jego matka, Gracjana Pyczot. – Mam jednak świadomość, że nie wszyscy rodzice z takim spokojem podchodzą do tego rodzaju hobby i formy spędzania wolnego czasu. Twierdzą, że to niebezpieczna rozrywka i za bardzo przypomina wojnę, która już nigdy nie powinna się powtórzyć – dodaje.
- Czy bym strzelił do człowieka, gdybym trzymał w ręku broń naładowaną prawdziwą amunicją? – zastanawia się Paweł. – Gdyby zagrażał mi albo moim bliskim to tak. Zawahałbym się, bo przecież odebrałbym życie, ale z drugiej strony, gdyby inny człowiek mi zagrażał to przecież zasłużyłby sobie – kwituje nastolatek.