Stronnicy Aleksieja Nawalnego żądają II tury wyborów mera Moskwy
Około 10 tys. osób przyszło na plac Bołotny naprzeciwko Kremla, aby zamanifestować poparcie dla kandydata w niedzielnych wyborach mera Moskwy Aleksieja Nawalnego, który nie uznał ich wyników i zażądał przeprowadzenia II tury głosowania.
09.09.2013 | aktual.: 09.09.2013 20:10
Według Moskiewskiej Miejskiej Komisji Wyborczej wybory już w I turze wygrał popierany przez Kreml dotychczasowy włodarz stolicy Siergiej Sobianin, który uzyskał 51,37 proc. głosów; Nawalnego, lidera antykremlowskiej opozycji, poparło 27,24 proc. wyborców.
Sztab wyborczy Nawalnego ogłosił, że zgodnie z jego sondażem powyborczym (exit poll) Sobianin otrzymał tylko 46 proc. głosów, a sam Nawalny - 35,6 proc. Opierając się na tych danych, opozycjonista odmówił uznania wstępnych wyników głosowania i zażądał ponownego przeliczenia głosów, a następnie przeprowadzenia II tury wyborów. W przeciwnym razie zagroził wyprowadzeniem swoich stronników na ulice.
- Jeśli zarząd Moskwy nie spełni naszych słusznych żądań, to pozostawiamy sobie prawo odwołania się bezpośrednio do mieszkańców Moskwy i wezwania ich do akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego - oświadczył Nawalny przed kamerami niezależnej telewizji Dożd.
Za podejrzany sztab Nawalnego uznał wysoki odsetek ludzi, którzy głosowali w swoich domach. Moskiewska Miejska Komisja Wyborcza podała, że z prawa tego skorzystały 104 694 osoby, tj. 1,4 proc. uprawnionych do głosowania. W czasie wyborów prezydenckich w marcu 2012 roku w domach głosowało 158 tys. wyborców.
Nawalny domaga się sprawdzenia wszystkich wniosków o umożliwienie oddania głosu w domu i unieważnienia rezultatów tam, gdzie w dokumentacji stwierdzone zostaną jakiekolwiek nieprawidłowości.
- Chcemy spokoju w Moskwie. Nie zamierzamy jednak oddawać ani jednego swojego głosu - oznajmił.
Jeden z szefów stowarzyszenia Gołos, niezależnej organizacji pozarządowej monitorującej wybory w Rosji, Grigorij Mielkonjanc, ocenił, że podczas niedzielnego głosowania w Moskwie nie było poważniejszych oszustw, jednak na wyniki wyborów mogło wpłynąć głosowanie w domach.
Moskiewska Miejska Komisja Wyborcza odmówiła już ponownego przeliczenia głosów. Z kolei moskiewska prokuratura oficjalnie ostrzegła Nawalnego o niedopuszczalności łamania prawa, za co uznała jego zapowiedź wezwania mieszkańców Moskwy do nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Obawiając się wystąpień zwolenników Nawalnego, policja zamknęła plac Maneżowy i plac Czerwony. W pobliżu rozmieszczono oddziały specjalne policji OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych.