ŚwiatStrefa Gazy na celowniku ISIS? Sympatycy kalifatu już dali o sobie znać

Strefa Gazy na celowniku ISIS? Sympatycy kalifatu już dali o sobie znać

Czy Państwo Islamskie będzie próbowało powiększyć samozwańczy kalifat o Strefę Gazy? Niedawno dżihadyści grozili w propagandowym wideo "tyranom z Hamasu", radykalnemu (ale nie dość dla ISIS) ugrupowaniu rządzącemu na tym palestyńskim obszarze. A ich sympatycy z Gazy szybko przeszli od słów do czynów, organizując serię ataków bombowych. Odpalają też rakiety w stronę Izraela, prowokując wybuch kolejnego konfliktu.

Strefa Gazy na celowniku ISIS? Sympatycy kalifatu już dali o sobie znać
Źródło zdjęć: © AFP | Mohammed Abed
Małgorzata Gorol

- Prawo szariatu zostanie wprowadzone w Gazie - grzmi na propagandowym materiale członek ISIS z Syrii. Wideo jest skierowane do władz palestyńskiej Strefy, czyli Hamasu, i wszystkich tych mieszkańców, którzy są z ich rządów niezadowoleni. - Przysięgamy, że to, co się dzieje dzisiaj w Lewancie, a w szczególności w obozie Jarmuk, wydarzy się też w Gazie - dodaje dżihadysta, nawiązując do przejęcia na krótko kontroli nad dużą częścią obozu dla palestyńskich uchodźców pod Damaszkiem. Dżihadyści ścięli wówczas dwóch przywódców ugrupowania powiązanego z Hamasem.

Czym właściwie ta organizacja naraziła się ISIS? Choć na świecie uznaje się ją za radykalną, nie jest taką dostatecznie dla dżihadystów Abu Bakra al-Baghdadiego. W oczach ISIS grzechem rządzących Gazą jest też bratanie się z szyickim Iranem, bo Teheran jest dla armii kalifatu nie mniejszym wrogiem niż Waszyngton.

Wilajat Gaza?

Grupy salafitów, ideologiczni pobratymcy ISIS, zaczęły w tym roku przechodzić od groźnych słów do czynów (choć samo ISIS nie ogłosiło swojej oficjalnej filii w Gazie). To właśnie ich oskarża się o zorganizowanie serii ataków bombowych w połowie lipca. Jak donosiły media, celem zamachów byli oficjele Hamasu i powiązanego z nim Islamskiego Dżihadu. Nie jest to zresztą pierwsze takie wydarzenie, pokazujące, że islamiści kalifatu mają grono zwolenników na palestyńskim obszarze. Dziennik "The New York Times" pisał pod koniec czerwca, że w ciągu ostatniego półrocza doszło w Strefie Gazy do co najmniej tuzina ataków wymierzonych w Hamas.

Ugrupowanie to rządzi Strefą Gazy od 2007 r. i jest solą w oku Izraela. Od kiedy przejęło władzę, doszło do trzech wojen z Izraelczykami - ostatnia miała miejsce latem zeszłego roku. W trwających niemal dwa miesiące walkach zginęło, jak podawało Amnesty International, około półtora tysiąca cywili w Gazie. Jeszcze dokładniejsze szacunki podaje raport ONZ - 2251 zabitych Palestyńczyków (w tym 1462 cywili). Po stronie izraelskiej zginęło 67 żołnierzy i 6 cywili*. A zniszczone w bombardowaniach Strefy Gazy budynki rok po walkach nadal stoją w ruinie. Nie dziwi więc, że niektórzy mieszkańcy Gazy przestają wierzyć w lepszą przyszłość z Hamasem. Kłopoty zaczną się, jeśli coraz więcej z nich będzie zwracać się w kierunku ISIS.

- Z pewnością Państwo Islamskie ma ambicje poszerzyć swoje terytorium. Na mapach przyszłego kalifatu, które (dżihadyści - red.) publikują w mediach społecznościowych widać nie tylko Bliski Wschód, Azję Centralną i Południową, ale też połowę kontynentu afrykańskiego, a nawet Półwysep Bałkański. Strefa Gazy i Palestyna są naturalnymi obiektami zainteresowania ISIS - mówi WP Jędrzej Czerep, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, pytany o to, czy ISIS może próbować ogłosić kolejną prowincję kalifatu, wilajat, w Strefie Gazy. Jak dodaje ekspert, ISIS wykorzystuje też bardzo nośne wśród muzułmanów (nie tylko radykałów) hasła walki z izraelską okupacją Palestyny. - W którymś momencie będą chcieli wejść na te tereny i pokazać się jako jedyny skuteczny przeciwnik Izraela - ocenia Czerep.

Ale czy ISIS ma szanse zdobyć wystarczające lokalne poparcie, by pokonać rządzący twardo Gazą Hamas?

Czerep wyjaśnia, że od początku rządów Hamasu działały w Strefie Gazy jeszcze bardziej radyklane ugrupowania. Zarzucały one nawet hamasowskiej władzy zbyt dużą ugodowość wobec Izraela. - Szacowało się, że było to około kilkaset osób - różne małe grupki, przyciągające też zagranicznych bojowników, które zwalczały Hamas. Natomiast w ostatnim czasie ich liczba bardzo wzrosła do nawet kilku tysięcy - mówi ekspert i wyjaśnia, że są wśród nich także członkowie poszczególnych komórek Hamasu, które wymknęły się rządzącym spod kontroli. - Oni odpowiadają na wezwanie ISIS, by samodzielnie uznawać się za część Państwa Islamskiego czy przyrzekać wierność kalifowi Baghdadiemu - dodaje Czerep.

Według politologa mimo wszystko grupy te najprawdopodobniej nie będą w stanie realnie zagrozić Hamasowi. - Hamas to jednak grupa, która rządzi Gazą w sposób dyktatorski i bardzo dokładnie kontroluje społeczeństwo. Z drugiej trony z ISIS nigdy nic do końca nie jest pewne. Ta grupa już wielokrotnie zaskakiwała i pokazywała swoją siłę tam, gdzie była niedoceniania - ocenia politolog.

Sami sympatycy ISIS zapowiedzieli za pośrednictwem swojego rzecznika w rozmowie z "New York Timesem", że będą stawać "kością w gardle Hamasu i Izraela". I faktycznie nie poprzestają na próbach siania chaosu tylko wewnątrz Strefy Gazy.

Drażnienie Izraela

Na początku czerwca media donosiły o wystrzeleniu rakiet z palestyńskich terenów w stronę Izraela. W przeszłości to właśnie takie ostrzały stawały się iskrami, które rozpalały raz po raz kolejne wojny. Tym razem jednak to nie zbrojne skrzydło Hamasu stało za atakami, a - jak pisał izraelski dziennik "Haarec" - "salaficka grupa sympatyzująca z ISIS" o nazwie Brygady Omara. Choć pociski nie wyrządziły większych szkód, po ostatnim takim ostrzale Izraelczycy odpowiedzieli nalotem na północną Gazę. Taka jest właśnie polityka Tel Awiwu - na każdy siłowy atak odpowiada się jeszcze większą siłą. I Izrael nie zmieni jej niezależnie od tego, kto odpala pociski. Na tej zaciekłości mogą grać islamiści.

Czerep zwraca uwagę, że aktywność sympatyków ISIS w Gazie nieprzypadkowo zbiegła się w czasie z pojawiającymi się w mediach informacjami o pośrednich rozmowach na temat dłuższego zawieszenia broni między Hamasem i Izraelem. Co więcej, rządzący Strefą Gazy zaczęli się coraz lepiej dogadywać z Egiptem. - Grupy takie jak ISIS działają według schematu: im gorzej, tym lepiej. Jeśli jakieś kroki mogłyby znormalizować sytuację w Gazie i poprawić los jej mieszkańców, to byłoby zagrożeniem (dla dżihadystw - red.). Oni zyskują poparcie tam, gdzie sytuacja jest beznadziejna, a ludzie są zdesperowani - tłumaczy politolog.

Hamas dobrze zdaje sobie sprawę z wysokości stawki, o jaką toczy się gra. Jeśli przystąpi do kolejnej wojny z Izraelem, to na własnych warunkach. Nie zamierza też oddać władzy bez walki.

Wrogowie i sojusznicy

W maju hamasowska policja zrównała z ziemią prowizoryczny meczet używany przez salafitów, o czym informował International Business Times. Doszło też do masowych aresztowań. Podczas jednego z takich rajdów zginął Junis Hunnar, lokalny salaficki aktywista i zwolennik ISIS. BBC News opisywała, że na murze przed domem Hunnara namalowano flagę kalifatu i zapowiedzi zemsty na Hamasie. Zresztą ostatnie ataki rakietowe na Izrael miały być właśnie takim odwetem za śmierć Hunnara i za zatrzymania innych salafiów oraz "przypomnieniem" dla Hamasu, że to państwo żydowskie powinno być jego wrogiem.

Z kolei według Izraela Hamas jest mocno niekonsekwentny w tym, kogo uważa za wroga, a kogo za sojusznika. Bo choć na własnym terenie walczy z radykalnymi islamistami, to ma się dogadywać ze sprzymierzeńcami ISIS z Synaju. - (Odłam ISIS na Synaju i Hamas) współpracują ze sobą w zakresie przemytu broni i ataków terrorystycznych. Egipcjanie o tym wiedzą i Saudyjczycy o tym wiedzą - twierdził niedawno szef izraelskiego wywiadu Israel Katz, choć sami Palestyńczycy zaprzeczali.

- Pamiętajmy, że w gruncie rzeczy ideologia ISIS i Hamasu jest w dużym stopniu zbieżna. (…) Niezależnie od tego, że w samej Gazie są dla siebie rywalami w zakresie walki o władzę, to w regionalnym układzie, jeśli mają te same interesy, mogą ze sobą współpracować - mówi Czerep.

To jednak bardzo niebezpieczny związek, bo prędzej czy później na wierzch wyjdzie to, co dzieli oba ruchy. - Podstawowa różnica między ISIS i Hamasem jest taka, że Hamas to grupa wyrosła z nacjonalizmu palestyńskiego, a jej fundamentalnym celem jest zniszczenie Izraela i powołanie niepodległego państwa palestyńskiego. (…) Natomiast ISIS jest grupą ponadnarodową, która ma globalną strategię i nie jest związana sentymentem wobec jakiegoś narodu czy konkretnego państwa, nie licząc kalifatu - mówi Czerep.

Gdy więc różnice dadzą o sobie znać, sytuacja wokół Gazy może się mocno zaostrzyć. Podobnie, jeśli sprzymierzeńcy ISIS staną się poważnym zagrożeniem dla władzy Hamasu wewnątrz palestyńskiego terytorium lub, co gorsza, uda im się rozdrażnić Izrael. W każdym z tych scenariuszy najbardziej ucierpieliby zwykli mieszkańcy Gazy. Nie po raz pierwszy.

*We wcześniejszej wersji artykułu podana została jedynie liczba około półtora tysiąca zabitych. Dane te zostały skorygowane.

Zobacz również wideo: Zginął walcząc z ISIS. Przyjaciele spełnili jego ostatnie życzenie.
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)