Strażnicy miejscy nie chcieli wpuścić do sekretariatu przeciwników prezydenta Poznania
- Prezydent Jaśkowiak zachowuje się jak gauleiter Greiser, który traktuje straż miejską jak własne gestapo - tak skomentowali środową sytuację w Urzędzie Miasta członkowie Poznańskiego Związku Patriotycznego, którzy ponownie demonstrowali przeciwko decyzji zakazującej ustawienia na pl. Mickiewicza figury Jezusa Chrystusa.
To była już druga demonstracja Poznańskiego Związku Patriotycznego „Wierni Polsce” przed budynkiem Urzędu Miasta Poznania domagająca się ustawienia Pomnika Wdzięczności na placu Mickiewicza. Poprzednia odbyła się 3 czerwca. To na niej pojawił się transparent z hasłem „Jaśkowiak podtrzymuje decyzję niemieckiego okupanta” i godło III Rzeszy, w którym swastykę zastąpiono logotypem Platformy Obywatelskiej.
W środę odbyła się kolejna demonstracja w tej samej sprawie i z tymi samymi transparentami. Powód pikiety to niesatysfakcjonująca odpowiedź prezydenta Poznania na pismo złożone przez związek po poprzedniej pikiecie.
- Prezydent Jaśkowiak odpowiedział mi, pisząc o jakichś przeszkodach formalnych w ustawieniu pomnika, a ja nie o to pytałem, tylko o samą ideę pomnika, czy jest jej przeciwny – wyjaśnia Bogdan Freytag, przewodniczący związku.
Jego zdaniem negatywne opinie o ustawieniu figury Jezusa na placu Mickiewicza to tylko kruczki prawne, a tak naprawdę Jacek Jaśkowiak chce się przypodobać „lewactwu, którego w Poznaniu jest dość dużo, bo minęły czasy, gdy Poznań był patriotycznym miastem”.
- Będziemy protestować tak długo, dopóki Jezus Chrystus nie wróci na swoje miejsce! Pan Bóg mógłby to zrobić jednym kiwnięciem palcem, ale on czeka na nasze świadectwo! – mówił do zgromadzonych Bogdan Freytag.
„Naród boi się władzy PO tak jak bał się komuny”
Trzeba jednak przyznać, że tym razem demonstracja była znacznie mniej liczna – było nieco ponad 50 osób, ale przewodniczący związku przypominał im biblijną przypowieść o Sodomie, którą Bóg obiecał ocalić, choćby był w niej jeden sprawiedliwy.
- Nic dziwnego, że ludzi jest mniej, bo pod rządami Platformy naród boi się władzy tak jak bał się jej za komuny – wyjaśniał słabszą frekwencję w rozmowie z dziennikarzami Freytag.
Najostrzej o prezydencie Poznania wypowiadał się inny członek „Wiernych Polsce” Maciej Andrzejak.
- Od dzisiaj mówimy, że tu jest siedziba Namiestnika Kraju Warty, który reprezentuje działania władz okupacyjnych. Żądamy dymisji pana Jaśkowiaka, aby przestał obrażać to miasto i tych, którzy zginęli za jego wolność! – apelował Andrzejak, budząc aplauz zgromadzonych.
Po tych słowach trzyosobowa delegacja udała się do sekretariatu prezydenta Poznania, aby podobnie jak dwa tygodnie temu złożyć kolejny list w sprawie Pomnika Wdzięczności. Dość nieoczekiwanie drzwi do sekretariatu strzegło czterech strażników miejskich, którzy najpierw nie chcieli nikogo wpuścić do środka, sugerując złożenie pisma w Biurze Podawczym, jednak później pozwolili wejście do środka, ale tylko jednej osobie.
„Każecie nas rozstrzelać?”
Po krótkiej przepychance w sekretariacie znalazły się dwie osoby, ale przed drzwiami został Bogdan Freytag, a to akurat on trzymał w ręku list do prezydenta. Doszło do ostrej wymiany zdań.
- A dlaczego nie możemy wejść? Są jakieś obawy, że pobijemy i zgwałcimy panie sekretarki? – kpił przewodniczący związku. – Prezydent Jaśkowiak obraża się, że nazywamy go wykonawcą decyzji niemieckich okupantów, a sam zachowuje się jak gauleiter Greiser, który traktuje straż miejską jak mające go chronić przed poznaniakami gestapo. Może jeszcze wezwiecie oddział z karabinami i każecie nas rozstrzelać? – dodawał.
Ponieważ żadna ze stron nie chciała ustąpić, na miejscu pojawił się Andrzej Białas, dyrektor Gabinetu Prezydenta Poznania, który potwierdził, że strażnicy miejscy otrzymali od niego polecenie, aby wpuszczać do sekretariatu tylko pojedyncze osoby, chociaż nigdy wcześniej nie stosowano podobnych procedur, w tym także 3 czerwca, gdy ta sama trzyosobowa delegacja składała poprzednie pismo.
- Nic się wtedy nie stało, ale pracownicy sekretariatu mówili, że mają obawy – próbował tłumaczyć dziennikarzom Białas.
W tej sytuacji Freytag wezwał na pomoc resztę pikietujących przed urzędem i po chwili przed drzwiami do sekretariatu prezydenta Poznania stał już tłum 50 osób krzyczących „hańba!”, „gestapo!” itd. Dopiero w tym momencie widząc zaogniającą się sytuację Andrzej Białas kazał strażnikom wpuścić Freytaga, który złożył pismo. Po chwili wszyscy demonstrujący opuścili budynek.
Wyjaśnienia prezydenta Jaśkowiaka
Do dziennikarzy wyszedł w końcu Jacek Jaśkowiak, który bronił decyzji Andrzeja Białasa o tym, by strażnicy miejscy nie wpuszczali naraz więcej niż jednej osoby.
- Panie sekretarki mają prawo czuć obawy o swoje bezpieczeństwo, gdy mają do nich przychodzić tłum wyzywający straż miejską od gestapo, a mnie straszącego piekłem. Poza tym takie zachowania utrudniają im prace, dlatego pochwalam decyzję dyrektora Białasa, aby od tej pory wszystkie pisma do mnie składano w Biurze Podawczym – oświadczył prezydent.
Byłeś świadkiem lub uczestnikiem zdarzenia? .