Strażacy walczą z pożarem Biebrzańskiego Parku Narodowego. Akcję utrudnia susza i silny wiatr
Około 500 hektarów lasów i łąk spłonęło do tej pory w pożarze Biebrzańskiego Parku Narodowego. W gaszeniu ognia bierze udział ok. 40 zastępów strażaków, a także samoloty Dromader. Niewykluczone, że do pożaru doszło na skutek wypalania traw.
- W tej chwili palą się lasy i łąki w pobliżu miejscowości Kopytkowo i Polkowo w powiecie augustowskim. Obecnie w akcji gaśniczej bierze udział ok. 40 zastępów strażaków, wspieranych przez 3 samoloty. Akcja jest bardzo trudna z uwagi na duży obszar pożaru, a także silny wiatr i suszę - powiedział Wirtualnej Polsce mł. bryg. Marcin Wierel z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Białymstoku.
Zgłoszenie o pożarze strażacy odebrali w poniedziałek przez godz. 8 rano. Niewykluczone, że ogień tlił się od wieczora w niedzielę, gdyż wtedy również straż gasiła pożar w tym rejonie. Akcja jest utrudniona w wielu powodów, przede wszystkim dlatego, że palą się trudno dostępne miejsca, do których nie ma bezpośredniego dojazdu. Płomienie podsycane są przez silny wiatr, a dodatkowo panuje ostatnio susza, która powoduje, że lasy i łąki bardzo łatwo się palą. Powoduje to też, że ogień ugaszony w jednym miejscu po pewnym czasie pojawia się tam ponownie.
Według szacunków straży pożarnej do tej pory spłonął obszar o pow. 500 hektarów. Strażacy mówią, że może być nawet kilkanaście ognisk pożaru. Nie wykluczają też, że przyczyną pożaru było wypalania traw. Staż pożarna i policja cały czas apelują, żeby tego nie robić, a mimo to w ostaniom czasie dochodzi do bardzo licznych takich wypadków. Poprzedni pożar miał miejsce zaledwie przed tygodniem. Spaliło się wówczas ponad 150 hektarów torfowiska, a jego przyczyną było również wypalania traw.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl