PolskaStrażacy uratowali życie kierowcy autobusu

Strażacy uratowali życie kierowcy autobusu

To był normalny dzień pracy. Karol Karnia, kierowca, zajechał na końcowy przystanek pod Hutę Sendzimira. Stały tam autobusy innych linii czekających na wyjazd na trasę. W pewnym momencie rozległ się krzyk, a z komory nowego mana, kursującego na linii 132 buchnęły kłęby czarnego dymu. Rzuciłem się do wozu - wspomina Karol Karnia.

Wyrwałem gaśnicę i poleciałem do auta kolegi gasić pożar. Widziałem strumień piany i zrobiło mi się ciemno przed oczami - mówi Karnia. Strażacy byli już na miejscu. Pożar był przygaszony, dogasiliśmy silnik. Gdy wszedłem do środka mana zobaczyłem, jak jeden z kierowców osuwa się na ziemię. - wspomina st. kpt. Krzysztof Wójcik, dowódca zmiany w Szkołe Aspirantów Pożarnictwa. Na pomoc rzucił mu się mł. kpt. Dominik Janosz, jeden z członków załogi.

Przez godzinę prowadził reanimację. Na miejsce wezwaliśmy pogotowie, ale przyjechał tylko ratownik medyczny, który nie dysponował specjalistycznym sprzętem - opowiada Wójcik. Wezwaliśmy więc karetkę reanimacyjną, a do tego czasu dalej reanimowaliśmy kierowcę. Nie odpuściliśmy, nie pozwoliliśmy mężczyźnie odpłynąć.

Lekarz, który przyjechał, trzy razy użył defibrylatora. Wrócił oddech i krążenie. Nieprzytomnego odwieziono go do szpitala Żeromskiego. Cały wieczór usiłowaliśmy się dowiedzieć, czy kierowca przeżył- opowiada Dominik Janosz. Przed północą lekarz powiedział, że uda się go uratować. Rano, przed końcem zmiany zatelefonowała do nich żona Karola Karni z podziękowaniami. Mąż trafił do szpitala Żeromskiego, potem do szpitala Jana Pawła II, gdzie przeszedł operację wszczepienia zastawek. Teraz dochodzi do zdrowia w szpitalu w Rabce- opowiada Danuta Karnia. Jej mąż ma 53 lata, był aktywnym krwiodawcą w MPK.

Kierowcy oddawali na jego potrzeby honorowo krew. Mamy trzyletniego wnuka Macieja, więc mąż ma dla kogo żyć. Lekarze, z którymi rozmawiałam w Żeromskim twierdzili, że żyje wyłącznie dzięki strażakom - opowiada. Wójcik mówi, że wiele razy udzielali pierwszej pomocy przedmedycznej. Zwłaszcza Janosz, który uratował już co najmniej trzy osoby.

POLSKA Gazeta Krakowska Marta Paluch

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)