Strażacy dostaną kary; "nie gasimy, proszę dzwonić"
Czterech strażaków z Jednostki nr 1 w Bydgoszczy zostanie ukaranych za odmowę podjęcia interwencji zgłaszanej osobiście przez lokatora płonącego mieszkania. Dyżurni przekonywali zrozpaczonego mężczyznę, że pożar należy zgłaszać telefonicznie.
11.03.2011 | aktual.: 11.03.2011 17:52
- Postępowanie wyjaśniające, zarządzone przez komendanta głównego wykazało, że odpowiedzialność za ten incydent ponoszą cztery osoby z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 w Bydgoszczy. Decyzja o rodzaju kar dyscyplinarnych zapadnie w najbliższych dniach - powiedział Paweł Frątczak, rzecznik komendanta straży pożarnej.
Nieoficjalnie wiadomo, że wśród ukaranych są osoby z dowództwa jednostki. Strażacy podkreślają, że nie ma żadnych przepisów wskazujących na preferowane sposoby wzywania pomocy.
- Nie ma i nigdy nie było przepisów, które zabraniałyby obywatelowi dokonać zgłoszenia osobiście. Wręcz odwrotnie, jest przepis który mówi, że każdy sposób powiadomienia jest właściwy, a zatem należy go traktować z powagą: osobiście, telefonicznie czy choćby przez CB radio, co też się czasem zdarza - podkreślił Frątczak.
Dyżurni JRG nr 1 w Bydgoszczy odmówili tydzień temu natychmiastowego wyjazdu do zgłaszanego pożaru. W nocy, do dyżurki zgłosił się lokator sąsiedniej kamienicy, informując, że jego mieszkanie płonie.
Mężczyzna był roztrzęsiony, mimo mrozu przybiegł po pomoc boso, w samej piżamie, ale od strażaków usłyszał, że powinien ich wezwać, dzwoniąc pod numer alarmowy, do Miejskiego Stanowiska Kierowania Straży Pożarnej, usytuowanego w innej części miasta. Odesłany do domu, powrócił po kilku minutach, strażacy ruszyli jednak na pomoc dopiero, gdy zgłosił pożar telefonicznie inny mieszkaniec palącej się kamienicy.
Jarosław Koprowski, rzecznik Komendy Miejskiej Straży Pożarnej, bezpośrednio po zdarzeniu przekonywał dziennikarzy, że formalnie przyjęcie zgłoszenia o pożarze jest możliwe tylko po wykonaniu telefonu. - Należy wykręcić numer alarmowy 112 lub 998, po to żeby główny dyspozytor odpowiedzialny za logistykę mógł ocenić, ile trzeba użyć do gaszenia jednostek oraz sprzętu - tłumaczył rzecznik.
Pożar obok siedziby straży gasiły ostatecznie, przez półtorej godziny, dwie jednostki. Mieszkanie trzyosobowej rodziny, sąsiadujące z siedzibą straży, doszczętnie spłonęło. Lokatorzy tymczasowo zamieszkali u swoich krewnych.