Straż miejska może wlepiać mandaty za szybką jazdę
Drżyjcie drogowi piraci! Straż miejska znów może używać fotoradarów do kontrolowania kierowców i wlepiać mandaty za przekraczanie prędkości. Choć od wczoraj jest to możliwe, większość komend straży, która posiada takie urządzenia, jeszcze nie zdążyła ich przygotować. Zanim znajdą się w samochodach strażników, a potem na ulicach miast, muszą zostać sprawdzone i zalegalizowane. Jako pierwsza uporała się z tym Ruda Śląska. Tam ciemogranatowy ford focus kombi wyposażony z fotokamerę ruszył "na polowanie" już wczoraj. Strażnicy łapali kierowców od 6. rano do 22. Z jakim efektem?
26.07.2007 | aktual.: 26.07.2007 08:51
- Strażnicy robili zdjęcia między innymi przy ulicy Hallera, Halembskiej i Czarnoleśnej. Spektakularnych wydarzeń nie odnotowaliśmy, nikt na szczęście nie pędził przez miasto 160 kilometrów na godzinę. Ale tylko do 15. przyłapaliśmy na przekroczeniu prędkości 98 kierowców - mówi Andrzej Nowak z komendy Straży Miejskiej w Rudzie Śląskiej.
Wkrótce przy ulicach innych miast naszego regionu także pojawią się podobne urządzenia. Fotoradar z Rybnika czeka tylko na legalizację. Wodzisławska straż musi poczekać do końca lipca. Powód? - Nasz fotoradar wypożyczyliśmy do tego czasu policji - mówi Janusz Lipiński, szef wodzisławskich strażników.
Nieco szybciej wyjedzie z garażu samochód z kamerą w Jastrzębiu Zdroju. - Już w najbliższy poniedziałek będziemy łapać kierowców na lokalnych drogach. Apelujemy do piratów, aby zdjęli nogę z gazu - przestrzega komendant Dariusz Kamiński. Dlaczego zmieniono prawo
Zastrzeżenia dotyczące możliwości stosowania fotoradarów przez straże miejskie zgłosił na początku ub. roku do MSWiA Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Andrzej Zoll.
Artykuł 130 ustawy o straży gminnej nie dawał bowiem strażnikom prawa używania urządzeń "samoczynnie rejestrujących przekraczanie dozwolonej prędkości". Straż i MSWiA od początku w tym prawnym sporze powoływała się na paragraf 17 rozporządzenia MSWiA (z 30 grudnia 2002 w sprawie kontroli ruchu drogowego). Ten zapis uprawnia strażników do kontroli samochodów naruszających zakaz ruchu, nie stosujących się do wskazań sygnalizacji świetlnej i przekraczających prędkość, z tym, że kontrola owa może odbywać się wyłącznie za pomocą urządzeń samoczynnie rejestrujących wykroczenia. Problem w tym, że rozporządzenie ministra nie jest ustawą, a tylko do jej przepisów mogą się odnosić rozporządzenia. Kierowcy coraz częściej na ten absurd powoływali się przed sądami grodzkimi. I wygrywali. Kierowca ze Szczecinka wygrał proces 11 października ub. roku, choć przekroczył prędkość o 32 km/h. Tamtejszy sąd uznał, że straż miejska nie ma prawa występować jako oskarżyciel publiczny, może to zrobić jedynie policja. Sąd w
Wodzisławiu wydał niemal identyczny wyrok. W marcu kierowców poparł Trybunał Konstytucyjny, więc Sejm musiał poprawić przepisy.
Kupując strażnikom fotoradary samorządowcy zawsze zapewniają, że chodzi im o poprawę bezpieczeństwa na lokalnych drogach. Praktyka wskazuje, że urządzenia są maszynkami do robienia pieniędzy, którymi samorządy łatają budżetowe dziury. Choć urzędnicy niechętnie opowiadają, ile pieniędzy trafia z mandatów do miejskich kas, nam udało się to sprawdzić w Jastrzębiu Zdroju, Wodzisławiu i Rudzie Śląskiej.
Wodzisław kupił fotoradar już w kwietniu 2005 roku za ponad 320 tys. zł. Tymczasem tylko w zeszłym roku - według informacji z urzędu - wystawiono dzięki niemu mandaty w wysokości ponad 600 tysięcy złotych. - Jak widać zakup się zwrócił. I to podwójnie - mówi Janusz Lipiński, komendant straży miejskiej w Wodzisławiu. Po niekorzystnych wyrokach sądów strażnicy przestali robić zdjęcia i użyczyli urządzenie policji. Wkrótce jednak je odzyskają i znowu popłynie strumień pieniędzy.
Zdecydowanie rzadziej z fotoradaru korzystano w Jastrzębiu. Wyjeżdżał na ulice mniej więcej dwa razy w tygodniu, od marca do października 2006. - Wystawiono wtedy 1015 mandatów na łączną kwotę 130 tys zł. Urządzenie kupiliśmy w grudniu 2005 za ponad 200 tysięcy - informuje Olga Majkowska z urzędu miasta w Jastrzębiu Zdroju. Tymczasem do budżetu Rudy Śląskiej w zeszłym roku z mandatów wystawionych przez straż wpłynęło dokładnie 300 tysięcy 952 zł i 83 grosze. Większość mandatów wystawiono dzięki fotoradarowi.
Nic więc dziwnego, że teraz - po zmianie prawa - coraz więcej miast myśli o zakupie fotoradarów dla strażników gminnych. Paradoksalnie znacznie częściej będą mogły sobie na to pozwolić mniejsze gminy. Bo procedura, od zrobienia zdjęcia do wystawienia mandatu, bywa czasochłonna. Tak, jak w przypadku Katowic, gdzie 70 strażników obsługuje teren zamieszkały przez 400 tys. ludzi. Dlatego katowiccy strażnicy do tej pory fotoradaru nie mieli. Co nie znaczy, że tak będzie zawsze.
Obecnie to strażnicy muszą ustalić sprawcę. Wysyłają do właściciela auta pismo z zapytaniem, kto siedzi za kółkiem, jeśli zdjęcie jest niewyraźne. Jest projekt zmiany prawa, by do właścicieli aut wysyłać bezpośrednio mandaty. To przyśpieszyłoby całą procedurę. Na razie zastanawiamy się, czy zakup tego urządzenia ma sens. Nie wykluczamy tego - mówi Waldemar Bojarun, rzecznik UM w Katowicach. - Jeśli tak się stanie, z pewnością będziemy obsługiwać tylko lokalne drogi.
Strażnicy w Katowicach przypominają, że sprawca musi dostać mandat do 30 dni od ujawnienia wykroczenia. - Zakup fotoradaru wiązałby się z zatrudnieniem ludzi do jego obsługi. To 5-10 osób - mówi Krzysztof Król z katowickiej straży miejskiej.
Komendant strażników z Zabrza, Jarosław Rajda, nie ukrywa, że teraz będzie się starał o zakup fotoradaru dla swoich ludzi. - Wszystko zależy od radnych i prezydenta. Jeżeli zostanie kupiony, pojawi się na osiedlowych drogach. Mamy sygnały od wielu mieszkańców, że grasują tam prawdziwi piraci - mówi komendant.
Tamtejsi strażnicy już w 2005 roku używali przez krótki czas fotoradaru, użyczonego przez prywatną firmę. - Wszystko było dobrze do czasu, gdy został nam odebrany dostęp do Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Wtedy jego stosowanie przestało mieć sens. Teraz prawo znowu przywraca strażnikom dostęp do tej bazy danych, a to pozwala na szybkie ustalenie sprawców z całej Polski - usłyszeliśmy w komendzie. ABC kierowcy
Straż miejska może zatrzymać:
• samochód jadący drogą objętą zakazem ruchu w obu kierunkach,
• motorowerzystę, rowerzystę, pieszego, pojazd zaprzęgowy i jadącego wierzchem, o ile naruszają przepisy.
W trakcie kontroli strażnik może:
• sprawdzać dokumenty wymagane do kierowania pojazdem,
• legitymować,
• wydawać polecenia.
W przypadku kierowcy, co do którego istnieje uzasadnione podejrzenie, że znajduje się pod wpływem alkoholu lub innego, podobnie działającego środka, strażnik zobowiązany jest uniemożliwić mu kierowanie pojazdem do czasu przybycia policji. Bez zmian pozostaje także kwestia usuwania źle zaparkowanych pojazdów z drogi publicznej.
Prawie jak policjanci
Według szacunków MSWiA, 2500 tysiąca komend straży miejskich stosuje fotoradar. Od wczoraj straż miejska może nie tylko wykorzystywać fotoradary, ale ma także możliwość karania m.in. za wyprzedzanie na ciągłej linii, jazdę po pasie tylko dla autobusów, przejechanie na czerwonym świetle, czy wymuszanie pierwszeństwa. - Każde zdjęcie wykonane przez nas może posłużyć jako dowód danego wykroczenia - wyjaśnia Janusz Lipiński, szef straży miejskiej w Wodzisławiu Śląskim. W zależności od przekroczenia prędkości, strażnik może wlepić kierowcy mandat od 50 do 500 złotych. Może też dołożyć 10 punktów karnych, gdy kierowca popełni kilka wykroczeń drogowych naraz. Po zrobieniu zdjęć fotoradarami strażnik nie może wydać polecenia zatrzymania samochodu. Ustala właściciela i wzywa go do siedziby straży, gdzie sprawca może być pouczony lub ukarany mandatem. Straż może też skierować wniosek o ukaranie do sądu. Pozostałe uprawnienia straży miejskiej nie uległy zmianie.
Jacek Bombor