Strajk pielęgniarek. "Musi być uciążliwy, by przyniósł efekt"
- Strajk generalny z odejściem od łóżek to jedyna forma, aby zwrócić na problem uwagę. Ten protest musi być uciążliwy, by przyniósł efekt. Jeśli szpitale i przychodnie z dnia na dzień przestaną funkcjonować, zabiegi i hospitalizacje będą odwołane, wówczas rządzący dostrzegą, że coś się dzieje - mówi WP Wojciech Wiśniewski, pielęgniarz z dwunastoletnim stażem.
18.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 10:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych szykuje się do protestu. Nie wyklucza nawet strajku generalnego.
- Uważam, że strajk jest jak najbardziej zasadny - mówi nam Wojciech Wiśniewski, pielęgniarz pracujący w Sosnowcu. W zawodzie od 12 lat.
Strajk pielęgniarek. "Kpi się z nas"
Wyjaśnia: - Niejednokrotnie ostatnio widzieliśmy lekceważenie ze strony władz. To właśnie pielęgniarki i pielęgniarze stoją na pierwszej linii frontu. To właśnie ta grupa jest najbardziej narażona na zakażenie, co widać w liczbie zgonów pielęgniarek - od początku listopada zmarło ich tyle, co w pierwszym półroczu tego roku. Mimo naszego zaangażowania kpi się z nas, trzymając w niepewności co do dodatkowego wynagrodzenia za pracę w szczególnych warunkach. Nie zagwarantowano nam też wypłaty 100 proc. świadczenia chorobowego w przypadku zakażenia koronawirusem.
Jego zdaniem pielęgniarki i pielęgniarze to grupa zawodowa, z którą nikt się nie liczy. - To grupa, której można wydawać polecenia i nakaz pracy, lekceważąc wszelkie dotychczas wypracowane normy - ocenia pielęgniarz.
Strajk pielęgniarek. "Inne formy nie mają sensu"
Przyznaje, że każdy strajk pielęgniarek jest ostateczną decyzją, gdyż nie można go przeprowadzić tak, aby nie ucierpieli pacjenci. - Zawsze ta opieka będzie podczas strajku ograniczona, a część zabiegów i hospitalizacji odwołana. Dlatego jest mi bardzo przykro, że rządzący zmuszają nas do podjęcia tak ostatecznej decyzji - dodaje.
Pytany, czy można przyjąć inną formę strajku, która nie zakłada odejścia od łóżek, proponuje przegląd tych innych opcji.
- Włoski - ucierpią pacjenci, bo będziemy do bólu przestrzegali zasad i nie wszyscy dostaną pomoc czy leki. Głodowy - uważam, że to ostateczność, nawet po strajku generalnym – to odbija się zbyt mocno na naszym zdrowiu. Rotacyjny - kto się nim przejmie? Wszystko i tak będzie wykonane, tylko jedne osoby będą pracowały na dwieście procent, a reszta strajkowała, a później zmiana? To bez sensu - wymienia.
Strajk pielęgniarek. "Przyparto nas do muru"
W jego ocenie strajk generalny z odejściem od łóżek to jedyna forma, aby zwrócić na problem uwagę. - Bo strajk musi być uciążliwy, by przyniósł efekt. Jeśli szpitale i przychodnie z dnia na dzień przestaną funkcjonować, zabiegi i hospitalizacje będą odwołane, wówczas rządzący dostrzegą, że coś się dzieje - stwierdza pielęgniarz.
- Owszem, stabilni pacjenci nie dostaną pomocy, ale pamiętajmy, że osoby w stanie zagrożenia życia będą miały zapewnioną opiekę. Na oddziale pozostaje zawsze jedna pielęgniarka, która w razie stanu zagrożenia życia podejmuje interwencję. Oczywiście zorganizowanie strajku generalnego w naszym środowisku będzie niezmiernie trudne. Ale nie jest to niemożliwe. Przyparto nas do muru. Nasz głos musi być usłyszany - podsumowuje.
Strajk pielęgniarek. Ankieta i różne propozycje
Na grupie zrzeszającej pielęgniarki i pielęgniarzy, liczącej ponad 63 tys. osób, powstała ankieta z pytaniem: Jaka forma protestu, biorąc pod uwagę okoliczności, byłaby najodpowiedniejsza?
W ankiecie wzięło udział 1400 osób. 900 głosów oddano na odpowiedź "odejście od łóżek". Ponad 300 osób twierdzi, że dobrym wyjściem byłaby "praca na jeden etat". Jest też propozycja manifestacji, na którą zagłosowało jednak niewiele ponad sto osób. Padły też pomysły strajku głodowego, zwolnień lekarskich na dwa tygodnie, czy też strajku włoskiego.
Strajk pielęgniarek. Możliwy strajk generalny
Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych zdecydował o podjęciu przygotowań do wszczęcia sporów zbiorowych - informuje Dorota Gardias z OZZPiP.
Powód to dramatyczna sytuacja w całym systemie opieki zdrowotnej - izby przyjęć pękające w szwach, karetki czekające godzinami przed szpitalami i brak, jak mówią przedstawiciele medyków, realnych działań rządu. Jedną z przyczyn podjęcia decyzji o rozpoczęciu protestu jest też cofnięcie dodatków do pensji dla przedstawicieli wszystkich zawodów medycznych, którzy pracują przy chorych na koronawirusa. Związek uważa ten krok za "karygodny".
Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, powiedziała w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski: - Od pielęgniarek wymaga się przepracowania 12 godzin w kombinezonie, kiedy powinno się pracować maksymalnie cztery. To praca z narażeniem życia i zdrowia. Najczęściej za trzy tysiące złotych na rękę. Na jedną pielęgniarkę przypada 40 pacjentów. Tak nie da się pracować.
- Mamy pełne poparcie środowiska co do działań, które obecnie podejmujemy - powiedziała Ptok.