Strajk paraliżuje Francję
Zwołany przez związki zawodowe strajk generalny pracowników służb publicznych sparaliżował we wtorek Francję. Prawie nie funkcjonuje transport, zamknięte są liczne szkoły, a do czytelników nie trafiły główne ogólnokrajowe gazety. To protest przeciwko rządowym planom reformy systemu emerytur. We Francji dzień ten zapowiadano od dawna jako "czarny wtorek".
Poważnie zakłócony jest ruch lotniczy. Odwołano ok. 80 proc. połączeń z francuskich lotnisk. Jeździ tylko co trzeci z zaplanowanych tego dnia pociągów państwowych kolei SNCF, chociaż ich pracowników plany reformy emerytalnej nie dotyczą.
W Paryżu na większości linii metra nie kursują żadne pociągi. Na stołeczne ulice wyjechał tylko co piąty autobus komunikacji miejskiej. Samochody stoją w potwornych korkach, więc wielu paryżan postanowiło udać się do pracy pieszo, na rowerze, albo na rolkach.
Poza pracownikami transportu w strajku biorą udział pracownicy szpitali, sektora energetycznego i nauczyciele. Szkoły albo zamknięto, albo ograniczono liczbę zajęć do minimum.
Z powodu strajku drukarzy i kolporterów prasy do czytelników nie trafiły główne francuskie dzienniki centralne i regionalne. By to jakoś zrekompensować, większość z nich udostępniła za darmo swoje wydania internetowe.
Rządowa reforma zmierza do ograniczenia finansowania emerytur z budżetu państwa. System ten jest na skraju załamania, bowiem w wiek emerytalny wchodzi właśnie pokolenie powojennego wyżu demograficznego. W 1995 roku podobna próba reformy spełzła na niczym - w obliczu masowych strajków rząd wycofał się ze swoich planów.