Strajk Kobiet. Policja ściągnęła flagę Polski z błyskawicą. Jest śledztwo
Wraca sprawa interwencji policji, do której doszło w sobotę wieczorem w Warszawie. Funkcjonariusze bez nakazu weszli do prywatnego mieszkania, a następnie ściągnęli z balkonu flagę Polski z narysowaną błyskawicą - symbolem Strajku Kobiet. Prokuratura wszczęła śledztwo.
15.12.2020 | aktual.: 02.03.2022 21:15
Śledztwo prowadzone jest przez warszawską prokuraturę i dotyczy znieważenia flagi Polski z powodu umieszczenie na niej błyskawicy. Znak ten jest szeroko używany przez działaczy Strajku Kobiet, a także uczestników trwających od tygodni protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. zaostrzenia prawa aborcyjnego.
- W Prokuraturze Rejonowej Warszawa-Ochota zostało wszczęte śledztwo o czyn z artykułu 137 paragraf 1 Kodeksu karnego - potwierdziła w rozmowie z TVN24 rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
Przekazała, że śledztwo zostało "zainicjowane zawiadomieniem osoby prywatnej" oraz nie jest prowadzone przeciwko komuś, a w sprawie.
Zobacz też: Koronawirus. Chory wiceminister samowolnie wziął amantadynę. "Stan wyższej konieczności"
Zgodnie z kodeksem karnym za czyn polegający na znieważeniu flagi Polski grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.
Strajk Kobiet. Policja wtargnęła do mieszkania. Będzie zażalenie
Do kontrowersyjnej interwencji policji doszło w sobotę przed godz. 20 na warszawskim Ursusie. Powodem działań funkcjonariuszy była wywieszona na balkonie flaga Polski, na której widniała błyskawica Strajku Kobiet.
- W drzwiach stanęła umundurowana nasza dzielnicowa oraz towarzyszący jej policjant. Weszli do mieszkania bez mojej zgody i natychmiast skierowali się na balkon, skąd ściągnęli flagę. Nie zwracali uwagi na coraz bardziej przerażone sytuacją dzieci - relacjonował mężczyzna, który flagę wywiesił już miesiąc temu. Jak przekazał, chciał w ten sposób wesprzeć swoją żonę, która uczestniczy w protestach przeciwko orzeczeniu TK.
Policja oświadczyła, że interwencję podjęto, ponieważ "ktoś przyszedł na komisariat i złożył zawiadomienie".
- Fakt wszczęcia śledztwa niczego nie zmienia. W imieniu klienta kierujemy zażalenie na działania policji do sądu - mówi tvn24.pl mecenas Bartosz Obrębski.