Strajk Kobiet w Warszawie. Policja użyła gazu. Ucierpiała Marta Lempart
Strajk Kobiet. "Blokada Sejmu" zakończona. W trakcie protestów doszło do starć z policją. Funkcjonariusze wylegitymowali setki osób. Wobec protestujących użyto gazu. Ucierpiała m.in. Marta Lempart.
18.11.2020 | aktual.: 02.03.2022 10:50
Strajk Kobiet zakończył się chwilę po godzinie 23. "Blokada Sejmu" - to kolejna odsłona protestów przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji ze względu na wady płodu. Początkowo demonstracje miały miejsce na ulicy Wiejskiej, później jednak przeniosły się bliżej centrum Warszawy, a ostatecznie Strajk Kobiet zatrzymał się pod siedzibą TVP, gdzie doszło do ostrych starć z policją.
Strajk Kobiet w Warszawie. Policja starła się z protestującymi. Użyto gazu
Po godzinie 21:30 cały plac Powstańców Warszawy został odgrodzony przez policję. Jak relacjonował reporter WP Klaudiusz Michalec, protestujący nie mogli dostać się i wydostać z teren placu. Niedogodności dotknęły także mieszkańców okolicznych kamienic, którzy nie mogli dostać się do własnych mieszkań.
Chwilę później policja zaczęła przeciskać się z protestującymi. Zastosowano też gaz przeciwko manifestującym. Ucierpiała m.in. liderka Strajku Kobiet Marta Lempart.
Wkrótce okazało się, że ucierpiała także posłanka Magdalena Biejat. - Próbowałam przez ostatnie 40 minut znaleźć dowódcę policji. Najpierw używają wobec nich gazu, a potem się dziwią, że tłum nie chce się rozejść - mówiła w rozmowie z reporterem WP Klaudiuszem Michalcem. - Policja idzie na konflikt. Jestem zszokowana, że tak się dzieje - zaznaczyła.
Przed godziną 22 atmosfera wyraźnie się zaogniła. Protestujący próbują wydostać się z terenu placu Powstańców Warszawy. - Jeżeli policja nie wymyśli jakiegoś planu, jak uczestnicy protestów mogliby opuścić teren placu, będzie to tylko eskalowało poziom agresji tłumu - relacjonował obecny na miejscu reporter WP Klaudiusz Michalec.
Chwilę później można było usłyszeć komunikat policji, która oznajmiła, że rozpoczyna proces legitymowania uczestników Strajku Kobiet. Po wylegitymowaniu poszczególne osoby zostaną zwolnione.
Kilkanaście minut później doszło do kolejnego starcia z policją. Funkcjonariusze "w cywilu" użyli gazu oraz pałek wobec protestujących. Próbowali też wyłapać kilka osób, po czym wycofali się za policyjny kordon.
Strajk Kobiet w Warszawie. Gorąco pod siedzibą TVP
Wcześniej pod siedzibą TVP Marta Lempart połączyła się z Moniką Olejnik, prowadzącą program "Kropka nad i" w TVN24. Tam mówiła o nielegalności policyjnej blokady pod Sejmem. Chwilę później padły ostre słowa pod adresem Telewizji Publicznej.
- TVP łże. Siedzicie tam jak szczury. To państwowa agencja rządowa. Nie rozmawiamy z nimi - mówiła Marta Lempart. Chwilę później dodała, że policja zaczyna otaczać Plac Powstańców Warszawy.
W pewnym momencie z okna siedziby TVP wychynęła kamera, co tylko rozjuszyło protestujących, którzy zaczęli wykrzykiwać wulgarne hasła w kierunku Telewizji Publicznej.
Strajk Kobiet zgromadził kilka tysięcy osób. Na zdjęciach z placu Powstańców Warszawy widzimy tłumy uczestników. Wiele osób przyszło z transparentami, część z nich zaczęła tańczyć w rytm muzyki lecącej z głośników.
W trakcie protestów pod siedzibą TVP doszło do zatrzymań. Jak informuje posłanka Barbara Nowacka, w trakcie jednej z interwencji poselskich policjant miał złamać legitymację poselską Moniki Wielichowskiej z KO.
Strajk Kobiet w Warszawie. Przepychanki z policją w centrum stolicy
Około godziny 19:30 czoło protestu dotarło do ronda de Gaulle'a. Tam Marta Lempart wezwała do zajęcia miejsc na całej szerokości skrzyżowania Al. Jerozolimskich z ulicą Nowy Świat. - Nie możemy pozwolić, by mówili nam, gdzie możemy iść - mówiła do tłumu.
Na miejscu szybko pojawiła się policja, która odgrodziła jedną z grup znajdujących się "pod palmą". Po chwili doszło do przepychanek z policją, która zatrzymała jedną z osób. Tłum zaczął krzyczeć: "zostaw ją" oraz "bandyci w mundurach". Na miejscu interweniowała posłanka Barbara Nowacka.
Nawoływania policji o rozejście się nie przyniosły skutku. Chwilę później znów doszło do przepychanki, w której część uczestników Strajku Kobiet przedarła się do drugiej grupy, co tylko jeszcze bardziej rozjuszyło protestujących.
- Nie wiem, po co policja ich oddzieliła. Chcemy, żeby to się uspokoiło. Siedem dni temu była wielka bitwa pod Empikiem z kibolami, a tu trzymają ludzi. Nie wiemy dlaczego. Nie mogą wejść do autobusu, nic. Miałam starcie z panem policjantem, który powiedział mi, "że jego nie obchodzi mój immunitet". Ja będę broniła tej wolności - mówiła w rozmowie z Klaudiuszem Michalcem posłanka Barbara Nowacka.
Po starciach z policją jedna z odciętych przez policję grup ruszyła w stronę Pałacu Prezydenckiego. Maszerujący Nowym Światem klaskali dla znajdujących się w pobliżu ratowników medycznych, którzy zabezpieczają protest. Po dotarciu do skrzyżowania z ulicą Świętokrzyską uczestnicy Strajku Kobiet ponownie zostali zablokowani przez kordon policji.
Ostatecznie Strajk Kobiet dotarł pod siedzibę TVP, gdzie pojawiła się także mała scena. Po krótkim wyjaśnieniu okazało się, że to właśnie Plac Powstańców Warszawy był ostatecznym celem środowego przemarszu Strajku Kobiet.
Strajk Kobiet w Warszawie. "Blokada Sejmu" kontra setki policjantów
Początkowo manifestacja odbywała się w pobliżu ulicy Wiejskiej. Jak relacjonował reporter Wirtualnej Polski Klaudiusz Michalec, w pobliżu Sejmu na uczestników Strajku Kobiet czekały setki policjantów oraz członków Żandarmerii Wojskowej.
Już w środę po południu wiadome było, że rząd przygotowuje się na okupację Sejmu. Służby zabezpieczyły całą ulicę Wiejską, przy której znajduje się kompleks parlamentarny, oraz wszystkie dojścia do Sejmu specjalnymi metalowymi barierkami.
Do metalowych barier dołączyły siły policji oraz Żandarmerii Wojskowej. Na zdjęciach naszego reportera widzimy kilkadziesiąt radiowozów oraz grypy policjantów i żandarmów.
Strajk Kobiet w Warszawie. "Blokada Sejmu". Lempart ostro do dziennikarki
- Traktujemy wszystkie służby PiS-u tak samo. Jeżeli chce z wami rozmawiać taki funkcjonariusz, nie ma żadnego znaczenia. Prosicie o wniosek na piśmie. Celem prowokatora jest wejście z wami w interakcję - mówiła Marta Lempert do uczestników akcji "Blokada Sejmu".
W ten sposób liderka Strajku Kobiet odniosła się do pytań dziennikarki telewizji Republika, która pytała ją o to, "czy Strajk Kobiet wygasa".
Po tych słowach rozpoczął się kolejny "spacer" uczestników Strajku Kobiet, który zapoczątkował stopniową blokadę Al. Ujazdowskich. Wraz z protestem ruszyła kawalkada wozów policyjnych.
Kilka minut po rozpoczęciu "spaceru" do uczestników Strajku Kobiet dotarła informacja, że przy pomniku Wincentego Witosa została zatrzymana jedna osoba. - Jedzie do niej prawniczka - zapewniła Marta Lempart. Po około 20 minutach organizatorzy Strajku Kobiet poinformowali, że osoba ta została już wypuszczona.
Działania policji były skoncentrowane na oddzielaniu poszczególnych grup uczestników Strajku Kobiet. Blisko godzinę po rozpoczęciu "spaceru" w rejonie ulicy Mokotowskiej funkcjonariuszom udało się oddzielić kilka grup manifestantów, jednak czoło protestu ruszyło ulicą Piękną w kierunku Marszałkowskiej a dalej w stronę ronda Dmowskiego, gdzie odbył się "Marsz na Warszawę".
Strajk Kobiet trwa. "Policja postawiła barierki nielegalnie"
"Blokada Sejmu" przypada na czas posiedzenia Sejmu. Właśnie w dniach 18-19 listopada w Warszawie trwają obrady parlamentarzystów. Z zapowiedzi Marty Lempart wynika, że protest może potrwać przez najbliższe kilkadziesiąt godzin.
- To jest blokada. Sam prezes Kaczyński zrobił sobie blokadę. On ciągle podbiera nasze zadania. Policja postawiła te barierki nielegalne. Żaden urząd nie wyraził zgody na zajęcie takiego terenu miasta - mówiła w rozmowie z Wirtualną Polską.