Straciła 20‑letniego syna w Kabulu. Teraz kobieta oskarża Bidena
W czwartek w stolicy Afganistanu doszło do krwawego zamachu. Wśród ofiar znaleźli się również amerykańscy żołnierzy, w tym 20-letni Rylee McCollum. W październiku miał wrócić do domu ze swojej pierwszej misji. Czekała na niego ciężarna żona, wkrótce ma przyjść na świat ich dziecko. Teraz bliscy 20-latka nie mogą pogodzić się ze stratą.
29.08.2021 17:02
W czwartek 26 sierpnia w Kabulu doszło do serii eksplozji. To efekt zamachów samobójczych, do których doszło w pobliżu lotniska w stolicy Afganistanu. To oblegany punkt na mapie miasta z powodu ewakuacji, po tym, jak stolicę zdobyli talibowie.
W wyniku zamachów zginęło co najmniej 170 Afgańczyków i 13 żołnierzy ze Stanów Zjednoczonych.
Wśród nich znalazł się Rylee McCollum, 20-letni żołnierz, który służył w Korpusie Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych. Miał wrócić w październiku do USA, gdzie czekała na niego ciężarna żona i bliscy. Za trzy tygodnie ma przyjść na świat jego dziecko.
Rodzina McCollum nie mogą się pogodzić ze stratą. Matka żołnierza oskarża Demokratów, że "zabili jej syna", a Joe Biden powinien być usunięty ze stanowiska. Według niej tej tragedii można było uniknąć, gdyby administracja USA zdecydowała się na ewakuację wcześniej.
Z kolei ojciec 20-latka opublikował wpis na Facebooku, w którym przyznaje, że jego ostatnia wiadomość do syna brzmiała następująco: "hej chłopie, wszystko ok?". Mężczyzna przyznał, że gdy kładł się spać w czwartek, liczył na to, że Rylee wkrótce mu odpowie. Tak się jednak nie stało.
W Kabulu zmarła również sierżant Nicole Gee. Tydzień przed zamachem 23-latka zamieściła zdjęcie w mediach społecznościowych, na którym widać, jak trzyma niemowlę podczas ewakuacji z Kabulu. "Kocham moją pracę" - tak Gee podpisała zdjęcie.
Afganistan. Kolejny wybuch w Kabulu
W niedzielę w Kabulu w Afganistanie miał miejsce kolejny wybuch. Jak twierdzą talibowie, to wynik rakiety USA, która z powietrza miała zaatakować zamachowca samobójcę. Według służb afgańskich, w wyniku wybuchu zginęło dziecko. Na razie nie ma oficjalnego stanowiska Stanów Zjednoczonych w tej sprawie.
Informację o możliwym ataku terrorystycznym w Kabulu w Afganistanie przekazał w sobotę wieczorem prezydent USA Joe Biden. "Sytuacja na miejscu jest nadal niezwykle niebezpieczna, zagrożenie atakiem terrorystycznym na lotnisko pozostaje wysokie. Nasi dowódcy poinformowali mnie, że atak jest bardzo prawdopodobny w ciągu następnych 24-36 godzin" - przekazał Biden w specjalnym komunikacie.
Prezydent USA zapowiedział też kolejne ataki odwetowe na członkach odłamu Państwa Islamskiego ISIS-K, którzy odpowiadają za czwartkowy zamach.
"Powiedziałem, że będziemy ścigać grupę odpowiedzialną za atak na nasze jednostki i niewinnych cywili w Kabulu, i właśnie to robimy. Ten nalot nie był ostatni. Będziemy ścigać każdą osobę zaangażowaną w ten haniebny atak" - podkreślił Joe Biden.