Stolica Szwecji zablokowana przez błąd urzędnika
Zablokowane ulice, korki, chaos komunikacyjny oraz informacyjny i wiele patroli policyjnych na miejscu. Tak wczoraj wyglądał Sztokholm po tym, jak miejscowy urząd pracy pomyłkowo zaprosił na spotkanie 61 tysięcy osób.
26 lutego po południu część stolicy Szwecji wyglądała tak, jak niegdyś w Polsce okolice sklepu, do którego po miesiącach oczekiwania dotarła partia towaru. Ludzie, tłoczący się w gigantycznych kolejkach, blokowali nie tylko chodniki, przystanki, skwery i place, ale też ulice. Nie znając przyczyn zbiegowiska wielu mieszkańców zaczęło dzwonić do gazet i na policję. Niektórzy niepokoili się, że niespotykane zgromadzenie to wynik jakiegoś zagrożenia.
Z informacji dziennika „Aftonbladet” wynika, że na miejsce wysłano 8 patroli policyjnych, do których z czasem dołączyły kolejne. Wkrótce okazało się, iż przyczyną zamieszania i paraliżu komunikacyjnego jest miejscowy urząd pracy.
"Jak wszyscy, to i ja!"
Sztokholmski urząd pracy planował zaprosić na spotkanie w sprawie pracy nie więcej niż 1000 osób. Zamiast tego wysłał aż 61 tysięcy zaproszeń, przekonując, że „to świetna okazja na dobry początek kariery”. Wezwani bezrobotni karnie stawili się na miejscu, a stopniowo dołączały do nich kolejne osoby. Wybuchały awantury, stłoczeni ludzie denerwowali się, że nie zostaną wpuszczeni na spotkanie z pracodawcami. Policja zaczęła się obawiać, iż może dojść do paniki lub aktów przemocy.
Czterdziestoośmiolatek, z którym rozmawiał reporter „Aftonbladet”, przyznał: "zobaczyłem, że coś tu się dzieje, więc postanowiłem dołączyć". Wielu oczekującym wcale nie było do śmiechu. Ludzie skarżyli się dziennikarzom, że przybyli z odległych dzielnic, bowiem urzędowe pisma traktują poważnie.
- Niektórzy zwolnili się z uczelni albo musieli znaleźć opiekę dla dziecka, by tu przyjść i w sumie nie wiadomo, po co! – narzekał jeden z petentów.
Do urzędu pracy nie mogli się dodzwonić nawet dziennikarze, bo wszystkie linie były zajęte. W końcu, z powodu przepełnienia i związanego z nim zagrożenia, planowane spotkanie odwołano.
Szwedzki błąd
Już po kilku godzinach Szwedzi stali się obiektem żartów swoich sąsiadów, o chaosie w Sztokholmie donosiły największe norweskie i duńskie media. Po południu przedstawiciel urzędu pracy na łamach dziennika „Ekspressen” przeprosił mieszkańców Sztokholmu i wyjaśnił, iż powodem zamieszania był „błąd techniczny”.
- Dobrze wiedzieć, że nie tylko u nas urzędy pracy zajmują się głównie samozatrudnieniem i dostarczaniem obywatelom powodów do żartów – skomentował sprawę jeden z norweskich internautów.
Sylwia Skorstad specjalnie dla WP.PL