Stefan Niesiołowski: To klęska personalna Grzegorza Schetyny
- Nacjonaliści przegrali w Unii, chociaż PiS wyraźnie wygrało. To jest klęska personalna Schetyny, jego skrajna nieudolność. Klęska ludzi, którzy prowadzili kampanię Komorowskiego. Oni są w stanie tylko przegrywać i bronić interesów klikowych. Ale podzielenie bloku demokratycznego na dwa czy trzy, to pomysł na klęskę - powiedział Wirtualnej Polsce Stefan Niesiołowski.
Co Pan sądzi o sprawie Marka Falenty i jego szantażu?
Jest to jakaś jego próba obrony, wyjścia z więzienia. Generalnie nie lubię takich szantaży, ale on potwierdził to, co było publiczną tajemnicą. Powiedział, że ujawni swoich mocodawców, czyli byli jacyś mocodawcy. Żąda od prezydenta ułaskawienia, bo inaczej powie rzeczy, które zaszkodzą temu obozowi, do którego należy prezydent PiS. To dla PiS sytuacja bardzo niewygodna. Z drugiej strony, ulec szantażyście, i go ułaskawić? Trudno, żeby coś takiego prezydent zrobił. Może poszukają jakiegoś wyjścia dyskretnego, np. wypuszczenia go ze względu na chorobę?
Jak Pan ocenia wynik wyborów w Polsce?
Jest bardzo niepokojący. To nie są zwykłe wybory, to nie jest rywalizacja jednej partii z drugą w normalnej demokracji. To jest rok, który może zadecydować o tym, że Polska przestanie być państwem demokratycznym. Już w dużym stopniu nie jest, pewne obszary nie są. Władza znajduje się w praktycznie w ręku jednego człowieka, co jest poza kontrolą. Może to będą na długi czas ostatnie wybory, od których coś zależy.
Czy powinna być jedna koalicja opozycji?
Myślę, że mimo wszystko tak. Te wybory są niepokojące, traktuję je jako sygnał, sondaż. W Parlamencie Europejskim będzie teraz 24 posłów z Polski broniących Unii i 26 posłów, którzy będą w Unii skłóconych państw. Nacjonaliści przegrali w Unii, chociaż PiS wygrało wyraźnie. To jest klęska personalna Schetyny, jego skrajna nieudolność. Klęska ludzi, którzy prowadzili kampanię Komorowskiego.
Oni są w stanie tylko przegrywać i bronić interesów klikowych. Ale podzielenie bloku demokratycznego na dwa czy trzy, to pomysł na klęskę. Trzeba zacisnąć zęby, starać się, żeby lista była demokratyczna i nie układał jej Schetyna. Żeby on w ogóle się nie pokazywał, nie był twarzą polityki. Tak niepopularny i tak ograniczony człowiek nie może być twarzą kampanii.
Politycy PO twierdzą, że jest dobrym organizatorem...
Ale przegrywa to, co jest do przegrania. Teraz mamy klęskę, jeśli przegramy wybory do Sejmu, to Schetyna się skończy. Tylko żeby razem z Polską się nie skończył. Być może uda się tej kampanii nadać jakiś impuls, bo postulaty samorządowe są dobre. Szkoda, że nie są nagłaśnianie. Do sztabu wyborczego powinny wejść dwie osoby: Bartosz Arłukowicz i Elżbieta Łukacijewska.
Łukacijewska to nasza polska Czaputowa, ona samą swoją obecnością byłaby pomocna. To może być kandydatka na prezydenta. My się nie możemy bać nowych twarzy. Boję się takiego rozumowania Schetyny: ja jestem pierwszy, a reszta nie jest ważna.
Czy Grzegorz Schetyna obawia się nowych twarzy?
Myślę, że obawia się lepszych od siebie, bo być od Schetyny lepszym to nietrudna sztuka. Boi się lepiej wykształconych, młodych i delikatnie mówiąc, mających inny wyraz twarzy. On absolutnie nie nadaje się na wodza, który porwie ludzi i doprowadzi do zwycięstwa. Będzie nieuchronnie symbolem klęski i katastrofy oraz wewnętrznych, trudnych do zrozumienia intryg.
Czy widzi Pan Donalda Tuska jako prezydenta?
Już powoli się kończy rola Donalda Tuska do odegrania w tej kampanii. Widziałem ogromną rolę i słuchałem przemówień, ale jednak powinien przystąpić do działań organizacyjnych, bo samo się nic nie zrobi. Być może prowadzi jakieś rozmowy i wygląda na to, że Tusk będzie twarzą listy senackiej. Co prawda większość w Sejmie potrafi zablokować ustawy Senatu, ale zawsze byłby to jakiś element hamujący.
Do Sejmu powinny być najwyżej dwie koalicje, europejska z takimi nazwiskami jak Marek Biernacki, Ludwik Dorn, Aleksander Hall, polityków centrowych, chadeckich oraz druga lista, polityków lewicowych. Tu jest szansa pokonania PiS.
Jak Pan widzi reelekcję Andrzeja Dudy?
Trudno powiedzieć, na razie nie widać innych kandydatów.
A Beata Szydło? Przecież zdobyła pół miliona głosów?
To jest coś koszmarnego. To jest niepojęte, nie potrafię tego zrozumieć. Ona byłaby najlepsza, gdyby się nie pokazywała. Mieliśmy kiedyś takiego kandydata, który miał za zadanie nigdzie się nie pokazywać i wygrał. Był tylko na plakatach. Nie chcę mówić, o kogo chodzi. Jak widać, może być taki kandydat, który nie istnieje.
Ale dla wielu Polaków Beata Szydło jest uosobieniem 500 plus...
To jest smutne, że demokracja wynosi takich ludzi jak Szydło, ale nic lepszego dotąd nie wynaleziono. Demokracja wyniosła Churchilla, Adenauera, więc wielkich ludzi też wynosi do władzy. Ale pani Szydło nie zna języków, fatalnie mówi, nic dobrego o niej nie mogę powiedzieć.
To upadek Polski, że wybory zaczynają się jarmarkiem, przekupstwem Polaków. To rozdawnictwo demoralizuje, kraj się nie rozwija, tylko zadłuża. To doprowadzi do katastrofy. Dla mnie to, że Beata Szydło dostała pół miliona głosów jest przykładem na to, że demokracja jest czasem katastrofą.
W kwietniu prokuratura postawiła Panu zarzuty. Czy są one zasadne?
Zarzuty są bezczelne i absurdalne. Prokuratura twierdzi, że dałem komuś jakieś możliwości korupcji, dzięki temu zarobił pieniądze i przyprowadzał mi prostytutki. Ponieważ nikomu nic nie dałem, nie brałem udziału w żadnej korupcji, więc cała dalsza część jest absurdalna. To obrzydliwe. Prokuratura i CBA dopuściły się ujawnienia materiałów operacyjnych, co jest przestępstwem. W dodatku nieprawdziwych, jawnie kłamliwych. W najmniejszym stopniu nie czuję się winny żadnej korupcji.
Na jakim etapie jest Pana sprawa?
Na takim, że prokuratura postawiła zarzuty i koniec. Postawili zarzuty, zadbali o to, żeby było to we wszystkich mediach. To gra na zniszczenie, ale trafili kulą w płot. Ja mam 75 lat i nie kandydowałbym już w następnych wyborach. Chodziło o zniszczenie wizerunkowe, co częściowo osiągnęli. Z polityki odchodzę, ale będę komentował wydarzenia. Będę na wewnętrznej emigracji, tak jak w PRL.
Jak Pana rodzina to znosi?
Trudno o tym mówić. To najbardziej uderzyło w moją żonę. Moja siostra nie żyje, moi rodzice nie żyją, brat jest kopią mnie. Żona pokazała ogromną klasę, nie dała się wciągnąć w różne dyskusje, chociaż była oblegana przez dziennikarzy, a w pewnym momencie ktoś się schował w krzakach i nas filmował. Pokazała wielką klasę, którą zawsze miała. Rzadko się udziela, ale potrafi odpowiedzieć tak, że jeden z dziennikarzy bał się już odezwać. Córka też, jest adwokatem, jest zaprawiona w bojach, broniła mnie w różnych procesach.
Stefan Niesiołowski to poseł na Sejm, działacz opozycji demokratycznej w czasach PRL. W styczniu 2019 r. Prokuratura Krajowa wystąpiła o uchylenie politykowi immunitetu w związku z zamiarem przedstawienia mu zarzutów dokonania przestępstwa korupcyjnego. Stefan Niesiołowski w połowie marca tego roku zrzekł się immunitetu i zapewniał, że jest niewinny. Na początku kwietnia Niesiołowski usłyszał zarzut przyjmowania i żądania korzyści osobistych i majątkowych w postaci usług seksualnych opłacanych przez dwóch biznesmenów.