"Status Wałęsy nie orzeka, że nie był on agentem"
Krzysztof Wyszkowski, b. sekretarz redakcji "Tygodnika Solidarność", zarzucający Lechowi Wałęsie współpracę z SB, ocenił, że przyznanie przez IPN b. prezydentowi statusu pokrzywdzonego jest decyzją formalno-prawną wynikającą z wyroku Trybunału Konstytucyjnego (TK) i nie jest skutkiem badania prawdy przez analizę dokumentów. Decyzja ta jako taka nie orzeka w żadnym wypadku, że Wałęsa nie był agentem Służby Bezpieczeństwa - powiedział Wyszkowski.
Potwierdzają to wypowiedzi prezesa Kieresa, który mówi o tym, że to jest Trybunał, Sąd Lustracyjny i to, że Wałęsa był inwigilowany, a w żadnej wypowiedzi nie powiedział, że nie jest prawdą, jakoby Lech Wałęsa nie był tajnym współpracownikiem "Bolkiem", nie donosił na swoich kolegów, nie brał za swą pracę dla SB pieniędzy - wyjaśnił.
Wyszkowski pytany, czy nadal utrzymuje, że Wałęsa był agentem, stwierdził, że zna wystarczająco wiele dokumentów znajdujących się w posiadaniu IPN, które uniemożliwiły Instytutowi, prezesowi Kieresowi przyznania Wałęsie statusu pokrzywdzonego w normalnym trybie, czyli na gruncie ustawy o IPN.
I rozumiem, że - co dziś prezes Kieres potwierdził - stało się to możliwe dzięki wyrokowi TK, co potwierdza moje stanowisko, że Lech Wałęsa w przeszłości był tajnym współpracownikiem SB - powiedział Wyszkowski.
W jego opinii, Wałęsa, a za nim wielu dziennikarzy usiłuje przerobić znaczenie faktu przyznania mu statusu na świadectwo, że nigdy nie był agentem. Ten status absolutnie tego nie oznacza. Status pokrzywdzonego należy się również osobom, które były agentami, szpiclami, kapusiami, brały za to pieniądze, ale następnie stały się działaczami na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego - ocenił Wyszkowski.
Trzeba pamiętać, że status pokrzywdzonego nie jest świadectwem, że ktoś nie jest agentem, a tylko jest świadectwem, że był represjonowany. Najważniejsze jest, że najpierw był agentem, a później był represjonowany, a nie odwrotnie, bo wtedy status nie przysługuje - powiedział.
Tutaj w dodatku mamy do czynienia z postanowieniem TK, w związku z tym skoro nie ma sprzeczności między tym, co ja twierdziłem, a dzisiejszym stanowiskiem wyrażonym przez prof. Kieresa, który nie zaprzeczył, że Lech Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB, no to prawda jest oczywista - uważa.
Były prezydent Lech Wałęsa otrzymał w środę status pokrzywdzonego od IPN. Zapowiedział też, że będzie pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, że był agentem.
Przyznanie statusu pokrzywdzonego oznacza, że dana osoba była inwigilowana przez służby specjalne PRL, a nie była ich agentem. Odpowiednie zaświadczenie przekazał w Gdańsku Wałęsie dyrektor gdańskiego oddziału IPN Edmund Krasowski w obecności p.o. prezesa IPN Leona Kieresa.
Kieres wyjaśnił m.in., że Wałęsa dostał status pokrzywdzonego przez służby specjalne PRL przede wszystkim "na podstawie zgromadzonych materiałów oraz ustawy o IPN, z uwzględnieniem oczywiście wyroku Trybunału Konstytucyjnego". Pod koniec października 2005 r. TK podkreślił, że prawomocne orzeczenia Sądu Lustracyjnego mają być wiążące dla wszystkich organów państwa, w tym także IPN.
W sierpniu 2000 r. Sąd Lustracyjny orzekł, że Lech Wałęsa, kandydujący wówczas na urząd prezydenta, złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL. Sąd uznał, że SB fałszowała swe akta na temat Wałęsy.