Starcie PO z Ryszardem Petru. "To nasz elektorat"
Wprowadzenie propozycji podatkowych Nowoczesnej to koszt dla budżetu ok. 20 mld zł - ocenił na sobotniej konferencji prasowej Dariusz Rosati z PO. Lider Nowoczesnej Ryszard Petru odpowiada, że jego propozycje są dobrze policzone i neutralne dla budżetu.
26.09.2015 | aktual.: 10.02.2016 16:08
- Jeśli chodzi o propozycję podatkową 3 x 16 proc., to zaczynając od podatku PIT, chcę zwrócić uwagę, że w istocie ta propozycja nie rozwiązuje żadnego z problemów, z jakimi polska gospodarka obecnie się boryka - podkreślił Rosati. Propozycja ta oznacza - jego zdaniem - wzrost obciążeń podatkowych dla najuboższych grup społecznych i obniżenie tych obciążeń dla osób najlepiej zarabiających.
- Rodzina czteroosobowa, w której jedna osoba pracuje i zarabia średnią krajową, w wyniku wprowadzenia propozycji Ryszarda Petru, otrzymałaby obniżenie należnego podatku mniej więcej o niecałe 200 zł, ale straciłaby w stosunku do obecnego stanu rzeczy ponad 2 tys. zł w skali rocznej, w wyniku utraty ulgi na dzieci i utraty możliwości wspólnego rozliczania się małżonków - ocenił polityk PO.
- 16 proc. podatek liniowy i likwidacja wszystkich ulg oznacza drastyczne pogorszenie sytuacji materialnej rodzin, a zwłaszcza wielodzietnych - zaznaczył.
Jak mówił, ta propozycja jest zdecydowanie gorsza od reformy podatkowej zaproponowanej przez PO. Wprowadzenie 16-proc. podatku PIT ani nie zmniejsza szarej strefy, ani nie zmniejsza klina podatkowego. Nie ogranicza kosztów związanych z pracownikami, ani nie stanowi uproszczeń w systemie obciążeń przedsiębiorców, bo oni nadal płacą swoje składki i składki za pracowników. I wreszcie nie zawiera żadnych rozwiązań prorodzinnych - ocenił.
Rosati odniósł się również do pomysłu Ryszarda Petru dotyczącego podatku VAT. - Jednolita stawka VAT spełnia postulat neutralności systemu podatkowego, pozwala unikać pewnych zniekształceń, jeśli chodzi o przesuwanie czy wykorzystywanie niższych stawek podatkowych do nadużyć. Niemniej jednak ma - w moim przekonaniu - jedną podstawową wadę: stwarza nieproporcjonalne, duże obciążenia znowu dla rodzin najmniej zarabiających - podkreślił.
Polityk PO mówił również o pomyśle Nowoczesnej, zgodnie z którym podatek CIT spadłby z 18 do 16 proc. Oznaczałoby to - w jego ocenie - ok. 5 mld zł ubytku dochodów budżetowych.
Rosati ocenił, że wprowadzenie propozycji podatkowych Nowoczesnej kosztowałoby budżet 20 mld zł.
Mówiąc o emeryturach, zwrócił uwagę, że KRUS nie został zlikwidowany, bo PO nie miała wymaganej większości przez dwie ostatnie kadencje. "Podobnie rzecz się ma z przywilejami emerytalnymi dla górników, służb mundurowych, prokuratorów czy sędziów. My też jesteśmy zdania, że te przywileje trzeba ograniczać" - mówił. Ocenił, że w przypadku górników koszty wcześniejszych emerytur należałoby "przerzucać" na kompanie węglowe, bo to one - jak podkreślił - sprzedają węgiel.
"To jest właściwie nasz elektorat"
Rosati mówił też o kosztach uproszczenia prawa. Zaproponowana zasada przez Nowoczesną, że za każdą nową ustawę trzeba wycofać dwie regulacje nie ma - według niego - "najmniejszego sensu". - Powinniśmy dokonywać przeglądu prawa z punktu widzenia jego użyteczności. I oczywiście takie propozycje, projekty są przygotowywane, ale też bierzmy pod uwagę, że Polska ciągle jeszcze wdraża dużo prawa europejskiego - zaznaczył.
Zauważył jednocześnie, że "w wielu sprawach PO jest blisko do pomysłów Nowoczesnej". - Elektorat Nowoczesnej to jest właściwie nasz elektorat - ocenił.
- Ubolewam nad sytuacją, w której ludzie myślący troszkę w podobny sposób o gospodarce, w podobny sposób o państwie, jednak zdecydowali się utworzyć odrębną formację polityczną. Może to mieć bardzo negatywne skutki polityczne dla Polski. Po pierwsze - Nowoczesna może nie wejść do Sejmu i wtedy głosy oddane na tę partię są po prostu stracone - wskazał.
Po drugie - jak mówił - jeśli Nowoczesna otrzyma np. 6 proc. - to dostanie w Sejmie 15-20 posłów, podczas gdyby te 6 proc. było oddanych na kandydatów PO, to stan posiadania PO zwiększyłby się nie o 15-20 posłów, tylko o 40. "W polskim systemie są premiowane duże partie" - wyjaśnił.
Zaapelował do konkurentów z Nowoczesnej, by mieli na uwadze fakt, że ich start w wyborach może doprowadzić do sytuacji, w której "głosy rozsądku ulegną rozproszeniu" i w efekcie zyska na tym PiS, partia, która - jego zdaniem - może "poprowadzić Polskę w złym kierunku". - Najważniejszym zadaniem jest uchronić Polskę przed nieodpowiedzialną polityką - polityków populistycznych, reprezentowanych przez inne partie - dodał.
Wtórował mu Marcin Święcicki (PO). Ocenił, że system podatkowy, przedstawiony przez PO, jest najbardziej innowacyjny. - To system rewolucyjny, który upraszcza obciążenia, zmniejsza szarą strefę, jest sprawiedliwy, uwzględnia bardzo mocno sytuację rodziny - zaznaczył.
Petru odpowiada
Lider Nowoczesnej Ryszard Petru powiedział w sobotę, że podatkowa propozycja jego ugrupowania jest dobrze policzona i neutralna budżetowo. - Zauważmy, że likwidując ulgi podatkowe zyskujemy 19 mld zł, a zostawiamy kwotę wolną. Proponowałbym, aby PO policzyło swoją propozycję, bo ja do końca nie wiem, o co im chodzi - powiedział Petru w Warszawie.
Z kolei poseł do Parlamentu Europejskiego Janusz Lewandowski odnosząc się do propozycji Nowoczesnej przyznał podczas sobotniego briefingu w Gdańsku, że dziwi go, iż to ugrupowanie "więcej energii negatywnej poświęca partii modernizującej Polskę, czyli PO niż partii, której program można nazwać cofaniem się do przeszłości czy tył zwrot". - Bo nie jest trudno w programie PiS zidentyfikować właśnie cofanie się do przeszłości np. w emeryturach, w tym, że sześciolatki z powrotem miałyby wrócić do przedszkola, w likwidacji NFZ, w nacjonalizacji, a nie prywatyzacji - tłumaczył.
Według założeń programu PO dotychczasowe podatki, składki emerytalne i zdrowotne mają zostać zastąpione jednym podatkiem, w wysokości od 10 do 39,5 proc. w zależności od zarobków. Podatek ten ma być obliczany na podstawie liczebności rodziny. Innym postulatem jest dofinansowanie z budżetu państwa składek na ZUS i NFZ osób najsłabiej zarabiających. Według wyliczeń resortu finansów, będzie to kosztować budżet 10 mld zł. PO zapowiedziała też zmiany na rynku pracy, przez wprowadzenie tzw. jednolitego kontraktu, który ma zastąpić dotychczasowe umowy śmieciowe i zacząć funkcjonować w 2017 roku.