Starcia w Hongkongu. Protestujący wdarli się do budynku parlamentu
"Protestujący wtargnęli do budynku parlamentu Hongkongu. Wcześniej oblegali legislaturę przez wiele godzin" - podaje BBC. Teraz światowe media informują, że policja ruszyła na protestujących na zewnątrz budynku. W ruch poszedł gaz pieprzowy.
01.07.2019 | aktual.: 01.07.2019 18:44
"To spotkanie lub procesja narusza prawo. Rozejdzie się, w przeciwnym razie użyjemy siły" - brzmi napis na jednym ze znaków trzymanym przez policjatnów. Inni oficerowie machają czarnymi znakami z napisem "gaz łzwaiący" - informuje Guaridan. Verna Yu (reporter pracujący dla portalu) dodaje, że niektórzy manifestanci rzucają przemiotami w stonę policji.
Reuters informuje, że "funkcjonariusze wystrzelili kilka rund gazu łzawiącego w kierunku protestujących gdy ci podnieśli parasole, aby się chronić". "Chmury dymu kłębiły się po głównych arteriach komunikacyjnych i między jednymi z najwyższych drapaczy chmur na świecie" - dodaje agencja.
Niebezpieczne starcia od samego rana
Starcia między przeciwnikami lokalnych władz a policją odbywają się w 22. rocznicę powrotu byłej brytyjskiej kolonii do Chin. "Dziesiątki demonstrantów przedarło się przez szybę budynku Rady Legislacyjnej, podczas gdy większość protestujących obserwowało tę sytuację z zewnątrz" - donosi brytyjska telewizja. Po wejściu do budynku wściekły tłum zaczął zamalowywać sprayem symbole Hongkongu. Zajęto także główną salę obrad w parlamencie. "To wyłom w pokojowych protestach, które gromadzą tysiące ludzi na ulicach" - stwierdza BBC.
Protestujący przez kilka godzin próbowali wedrzeć się do budynku Rady Legislacyjnej. Kilkuset policjantów chroniących legislaturę ostrzegało rozwścieczony tłum, że będą musieli użyć siły, jeśli ci sforsują wejście. Funkcjonariusze wyposażeni w tarcze, pałki i gaz pieprzowy w pewnym momencie zderzyli się z setkami protestujących. Co najmniej jedna osoba została ranna - podała agencja AFP.
Później policja ostrzegała, że każdy, kto złamie wewnętrzną metalową bramę, zostanie aresztowany. W związku z zamieszkami rząd ogłosił czerwony alarm. Protest uznali za "ekstremalną przemoc".
To już kolejny dzień protestów i demonstracji w Hongkongu. W niedzielę policja użyła pałek i gazu pieprzowego przeciwko protestującym na prodemokratycznym wiecu w rocznicę przejęcia Hongkongu przez Chiny - podała amerykańska telewizja ABC.
Niepokój w Hongkongu
Masowe protesty trwają już od ponad dwóch tygodni. Ich powodem była próba wprowadzenia nowego, kontrowersyjnego prawa przez Radę Legislacyjną Hongkongu (odpowiednik lokalnego parlamentu). Miało ono zezwalać na ekstradycję osób podejrzanych o przestępstwa do Chin kontynentalnych. Tamtejszy system sprawiedliwości dopuszcza stosowanie tortur, arbitralne przetrzymywania w areszcie czy wymuszanie zeznań.
16 czerwca na ulice Hongkongu wyszły niemal trzy miliony obywateli. To połowa mieszkańców tego miasta (7 mln). Pod naporem tłumu zdecydowano się wycofać z próby uchwalenia kontrowersyjnej ustawy. Mimo to protesty przybrały na sile. Teraz demonstranci chcą większych swobód obywatelskich, a także możliwości wybierania szefa administracji ich miasta.
Ocenia się, że są tegoroczne protesty są największe od czasu zwrotu Hongkongu Chinom przez Brytyjczyków w 1997 roku. Od tego momentu region funkcjonuje na zasadzie "jedno państwo, dwa systemy". Jest częścią komunistycznych Chin, ale cieszy się szeroką autonomią i własnym parlamentem. Dlatego jest półdemokratyczną oazą w autorytarnych Chinach. Jednak pod rządami Xi Jinpinga autonomia ta coraz częściej jest naruszana.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Źródło: BBC, CNN