Staniszkis: kryzys jest naszą szansą
Obecny kryzys nie jest momentem cyklicznej samoregulacji. Przeciwnie: pokazuje, że samoregulacja nie działa. Przyszedł moment weberowskiego „odczarowania”, bo pękła bezrefleksyjna „oczywistość”. To co wydawało się bezproblemowym automatem, samo okazało się problemem.
29.01.2009 | aktual.: 03.02.2009 11:06
Kryzys to sytuacja, gdy wydaje nam się, że nie ma już powrotu do stanu wcześniejszego: albo zmiana, albo – katastrofa. Katastrofa – czyli chaotyczna walka o przetrwanie, traktowanie innych jako zasób, odwrót od globalizacji, fragmentacja rynków zmniejszająca efektywność, zamykanie się społeczeństw w lokalnych, często autorytarnych, kryzysowych reżimach. I tzw. „kryzys przyszłości” – utrata nadziei i wizji. Niektórzy myślą, że to, co nazywam tu „katastrofą”, jest dla społeczeństw peryferii, poddanym głównym regułom nie fair – szansą. Nie wiem: to jedno z zagadnień, które warto przy okazji obecnego kryzysu przemyśleć.
Ktoś napisał, że w sytuacji kryzysu dokonuje się nagłe przejście od pojęć „za długich” (zakorzenionych w przyszłości) do pojęć „za krótkich”, dotyczących tylko lokalnego tu i teraz.
A przecież kryzys jest szansą. Wymusza zastanowienie się, co w procesach i instytucjach rynku (i polityki, bo geoekonomia tak splotła się z geopolityką, że „wolny rynek” już nie istnieje – i być może to właśnie spowodowało globalny kryzys) doprowadziło do zablokowania – jak mówią fizycy – płynnego, fazowego przejścia? Temperatura osiągnęła 100 stopni, woda powinna przejść w parę, ale – poddana dodatkowemu ciśnieniu zewnętrznemu (np. w laboratorium) utrzymuje patologiczny stan meta-stabilności. Następuje nukleacja – rozbicie jednolitej struktury wody na baloniki gazu i ciecz – i wszystko kończy się wybuchem. Jakie zewnętrzne ciśnienie utrudnia zmianę w obecnym kryzysie? Nietrafne pojęcia? Interesy? A może kryzys jest potrzebny dla radykalnego przebudowania struktur władzy i modelu kapitalizmu, z przerzuceniem kosztów tej zmiany na społeczeństwa?
Dobrą stroną kryzysu jest uświadomienie sobie, że nie ma systemu, który nad nim panuje: świat wciąż jest nasz, bo samoregulacja okazała się mitem. I to w naszych rękach jest możliwość zmiany. Ale czy myśląc tak, mamy rację? A może system się po prostu przegrupowuje, poświęcając potężne grupy interesu, a nawet – retorykę, która go legitymizowała? Co w tym kryzysie jest realne, a co – wirtualne, a co wreszcie – stanowi realna reakcję na wirtualną rzeczywistość?
Może przyjdzie nam żyć w permanentnym kryzysie i uznać go za sytuację normalną? Procesy globalne tak się skomplikowały, że ich logika wymaga równoczesnego podejmowania działań sprzecznych. Może więc obecny kryzys to – przede wszystkim – przełom cywilizacyjny wymuszający zmianę sposobu myślenia, bo uświadamiający, że skończył się świat liniowości i dwuwartościowej logiki?
W kolejnych odcinkach pokażę, że sytuacja egzystencjonalnego kryzysu (różnie artykułowanego w poszczególnych cywilizacjach) stanowi oś konstrukcyjną wizji osoby ludzkiej we wszystkich kulturach. A ruch idei polegał na poszukiwaniu wyjścia, bądź – próbach zracjonalizowania tej wyjściowej tragiczności. Więc może świat instytucji gospodarczych też wpasowuje się w ów model i tam także uznamy życie w kryzysie za normę? A nawet, jak to jest w kulturze – za źródło dynamiki?
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski