Stanisław Jan Majewski miał 15 lat, gdy walczył w Powstaniu Warszawskim. "Boję się tylko jednej rzeczy"
Miał zaledwie 15 lat, gdy chwycił za broń i walczył w Powstaniu Warszawskim. Teraz ma 90 i rozmawiając o tych traumatycznych wydarzeniach, potrafi nawet żartować. O tym, jak wojna wpływa na dalsze życie człowieka, opowiada nam Stanisław Jan Majewski.
Miał pan tylko 15 lat, gdy walczył w Powstaniu Warszawskim. Zamiast spędzać czas na typowo chłopięcych zajęciach, biegał pan z meldunkami wojskowymi.
I bardzo źle się to dla mnie skończyło… małżeństwem. (śmiech)
Wiele par brało ślub w czasie Powstania Warszawskiego. Bali się, że nie doczekają pokoju. Pan też miał potrzebę szybko założyć rodzinę?
O nie, nam wtedy nie zależało na szybkim ślubie, ale na czymś innym (śmiech). Chcieliśmy już razem mieszkać, ale nasi rodzice mieli jednopokojowe mieszkania. Okazało się, że w moim zakładzie pracy małżeństwo może otrzymać pokój. Zdecydowaliśmy się więc na ślub. Zamieszkaliśmy w trzypokojowym mieszkaniu, w którym każde pomieszczenie zajmowała inna rodzina. Chyba dlatego mamy tylko jedno dziecko. Wojna pozbawiła nas warunków do założenia większej rodziny.
Kiedy pan poznał żonę?
Już po wojnie, gdy chodziłem do liceum. Ślub wzięliśmy chyba w 53 czy 54 roku. Moja żona nawet teraz, gdy mam 90 lat, ma pretensje, że zapominam o dokładnej dacie. Jak mam o tym pamiętać? Przecież to było tak dawno. (śmiech)
Zobacz także: Jan Ołdakowski pod wrażeniem akcji WP. Dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego zaprasza do udziału w niej
Wojna pozbawiła pana takiego zwyczajnego okresu dojrzewania. Jak to na pana wpłynęło?
Nie tak do końca. Miałem trochę czasu na dziewczyny. W czasie okupacji przy Hożej 53 siostry prowadziły kuchnię. Pomagały im młode dziewczyny. Chodziliśmy tam na msze majowe. Wstyd się przyznać, ale bardziej od modlitwy interesowały nas tam ładne widoki. Siostry jednak bardzo pilnowały dziewcząt z internatu i od razu po mszy wyganiały nas za ogrodzenie.
Szybko pan musiał dorosnąć?
Ominęło mnie wiele rzeczy, którymi chłopaki chcą się zajmować, gdy mają po 10-15 lat. Miałem 15 lat, a czułem się jak dużo starszy mężczyzna. Tym bardziej, że cały czas przebywałem z dorosłymi. Gdy ojciec poszedł walczyć, zostałem głową rodziny. Czułem, że muszę się opiekować mamą i młodszym bratem. Choć z drugiej strony, moja żona cały czas mówi, że jeszcze nie dorosłem.
Pojawia się po wojnie taka potrzeba, żeby żyć pełną piersią, bo nie wiadomo, czy pokój jest na zawsze?
Nie było w nas lęku, że znów będzie wojna. Nikt o tym nie myślał. Można się kochać, mieć dzieci także w czasie wojny. Nie miałem czasu, by się o to martwić. Powstanie, wojna nauczyły mnie tego, żeby być praktycznym. Chciałem jak najszybciej nadrobić zaległości w szkole, pójść na studia, znaleźć dobrą pracę i mieszkanie. Gdy trafiłem na uczelnię, zacząłem pracować jako urzędnik. Nie o tym marzyłem przed wojną.
Kim chciał zostać 10-letni Stanisław Majewski?
Przed wojną marzyłem, żeby konstruować samoloty i latać. Po 45 roku zdałem sobie sprawę, że muszę o tym zapomnieć, że nigdy się to nie spełni. Zamiast nowej maszyny mogłem co najwyżej zaprojektować jakąś śrubkę lub zawór.
Co wojna w panu zmieniła?
Wygląd. Gdy się zaczynała, miałem skończone 10 lat. Gdy się kończyła – ponad 15. Jak na nastolatka, byłem bardzo zajęty. Szkoła, potem Szare Szeregi. Pomagałem też ojcu i mamie. Nie było łatwo. Szybko zmężniałem i spoważniałem.
Została w panu trauma z czasów wojny?
Na pewno nie w kwestii śmierci. Widziałem już tyle, że nie ma we mnie żadnego lęku przed umieraniem. Nie chciałbym tylko odchodzić w cierpieniu. Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz widziałem zwłoki. To było w czasie Powstania Warszawskiego. Przechodziłem ulica Hożą. Na chodniku leżały dwa ciała przykryte gazetami. Wiatr akurat podniósł papier. Były całe spalone. Zostały tylko buty. Stąd wiedziałem, że to była kobieta i mężczyzna. To był wstrząs.
Czego się pan boi?
Ostatnio zaproszono mnie na spotkanie z młodzieżą. Padło pytanie, czego się teraz obawiam. Powiedziałem, że boję się właśnie o młode pokolenie. Ciągle wmawiają im, że byliśmy niezwykłymi bohaterami. Jakimi my byliśmy bohaterami? Walczyliśmy, bo tak zostaliśmy wychowani. To był nasz obowiązek. Wtedy nikt nie widział innej możliwości. Teraz, gdy widzę tych młodych ludzi ze Znakiem Polski Walczącej na spodniach czy plecach, to aż przykro się robi. Dla mnie to po prostu przebierańcy. Pewnie doczekamy czasów, że i na majtkach będą to nosić.
Już była w sprzedaży bielizna z symbolami Polski Walczącej.
Niech mnie pani nie dobija. Rozumiem uczczenie rocznicy, wspominanie poległych. Mojego pokolenia nikt nie musiał na siłę wychowywać w takim hurrapatriotycznym duchu. Teraz to jest na porządku dziennym. Nowe święta, niemal codziennie jakieś obchody. Nie można doprowadzić do tego, by takie rzeczy spowszedniały, a do tego to teraz zmierza. Przykro patrzeć, jak wykorzystuje się to do celów politycznych.
Czym dla pana jest patriotyzm?
Ważny jest zdrowy rozsądek i postępowanie zgodnie z własnym sumieniem, a nie pod dyktando innych. Trzeba bronić swoich wartości, nie obawiając się, że można się komuś narazić. Teraz wszyscy mówią o sobie: patriota. Odmieniają to przez wszystkie przypadki, a z drugiej strony nie szanują innych.
Wirtualna Polska już drugi rok z rzędu organizuje akcję #spełnijmarzeniePowstańca. Spotkajmy się ze Stanisławem Janem Majewskim 1 sierpnia o godz. 10:00 na Skwerze Pamięci Batalionu AK Zaremba-Piorun. Link to wydarzenia TUTAJ
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl