Stanęła przed sądem, bo pomogła w aborcji. "Ordo Iuris reprezentowało płód jako jednostkę pokrzywdzoną"

To pierwsza taka sytuacja. Aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu stanęła przed sądem za pomoc w aborcji kobiecie, która miała mieć do niej utrudniony dostęp i żyć w przemocowym związku. - Przedstawiciel Ordo Iuris, będący na rozprawie, powiedział, że chce wesprzeć sąd, by reprezentować płód jako jednostkę pokrzywdzoną - powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu.

Proces aktywistki grupy Aborcyjny Dream Team Justyny Wydrzyńskiej (po lewej)
Proces aktywistki grupy Aborcyjny Dream Team Justyny Wydrzyńskiej (po lewej)
Źródło zdjęć: © East News | Pawel Wodzynski

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Dziś o 9:30 przed sądem stanęła Justyna Wydrzyńska, aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu. Z art. 152 grozi jej wyrok trzech lat więzienia. Aborcyjny Dream Team pisze wręcz "o pierwszej sprawie w Europie wytoczonej działaczce za pomoc w aborcji poprzez przekazanie tabletek".

§ 1. Kto za zgodą kobiety przerywa jej ciążę z naruszeniem przepisów ustawy, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto udziela kobiecie ciężarnej pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy lub ją do tego nakłania.

art. 152 Kodeksu Karnego

Chodzi o sytuację, kiedy do Wydrzyńskiej zgłosiła się kobieta, która była przed 12. tygodniem ciąży. Relacjonowała wówczas aktywistce, że dostawa tabletek poronnych, które sama zamówiła, opóźniała się o ponad dwa tygodnie. Ciężarna kobieta miała być zdesperowana. Ze względu na małe dzieci nie mogła - jak mówiła aktywistce - wyjechać do zagranicznej kliniki. Dodatkowo miała żyć wówczas w przemocowym związku. Wydrzyńska wysłała należące do niej tabletki potrzebującej pomocy kobiecie.

Organizacje kobiece, ale i internauci stoją murem za aktywistką. Przed warszawskim sądem, w którym w piątek odbył się proces, zgromadziło się wiele osób, które okazywały wsparcie aktywistce.

Justyna Wydrzyńska złożyła wyjaśnienia przed sądem. - Kiedy usłyszałam historię tej osoby, uznałam, że to sytuacja, w której nie mam wyjścia - mówiła aktywistka podczas procesu sądowego, co słychać w nagraniu OKO.press na Twitterze. I dodała: - Spontanicznie uznałam, że to moment, mając tabletki dla siebie, by pomóc tej osobie. Znam przemoc i wiem, jak ona się objawia. Wybiera się bezpieczeństwo i dobro dzieci ponad swoje dobro.

Następna rozprawa odbędzie się 14 lipca 2022 roku.

Justyna Wydrzyńska tuż po wyjściu z sądu w rozmowie z Wirtualną Polską wyraziła swoje oburzenie obecnością na rozprawie Ordo Iuris. - Dopuszczono Ordo Iuris, co jest skandalem. To niedopuszczalne. Złożyłam wyjaśnienia, czekam na kolejne posiedzenie - podkreśliła.

Ordo Iuris w obronie praw płodu

Natalia Broniarczyk z Aborcyjnego Dream Teamu powiedziała w rozmowie z Wirtualną Polską po piątkowej rozprawie, że w środę Ordo Iuris złożyło wniosek, żeby dołączyć do sprawy jako strona społeczna. - We wniosku powoływano się na reprezentowanie interesu społecznego i na bronienie interesu płodu - powiedziała. 

- Reprezentant Ordo Iuris twierdził, że również ojciec nienarodzonego dziecka potrzebuje mieć zabezpieczone interesy. Nasi obrońcy w bardzo rzetelnym uzasadnieniu próbowali przekonać sędzię, że płód nie jest podmiotem praw ani według Konstytucji, ani według konwencji prawno-człowieczych - podkreśliła. 

- Przedstawiciel Ordo Iuris widząc, co się dzieje pod sądem i jak głośno jest o sprawie w mediach, powiedział, że chce wesprzeć sąd, by reprezentować płód podczas rozprawy, jako jednostkę pokrzywdzoną - dodała Broniarczyk. 

Przedstawicielka Aborcyjnego Dream Teamu powiedziała również, że w ocenie ich prawników nie było żadnej przesłanki, by taki wniosek zaakceptować. - Przedstawiciel Ordo Iuris chciał mieć wpływ na opinię publiczną, na to, co się mówi o kobietach - podkreśliła.

Broniarczyk relacjonuje, że podczas wystąpienia przedstawiciela prawicowej organizacji nie padło słowo "kobieta", za to pojawiły się hasła "dziecko nienarodzone" oraz "ojciec dziecka nienarodzonego", co świadczy o uprzedmiotowieniu kobiet, z czego - jak dodała - słynie Ordo Iuris.

"Głównym celem dla Ordo Iuris jest ochrona życia poczętego"

Adwokat Jakub Słoniowski, który jako przedstawiciel Ordo Iuris uczestniczył w rozprawie, powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską, że "Kodeks postępowania karnego w art. 90 przewiduje, że organizacja społeczna może się zgłosić do udziału w toczącym się postępowaniu karnym, jeżeli zachodzi potrzeba ochrony interesu społecznego lub indywidualnego".

- Jest to możliwość dla wszystkich organizacji społecznych, których zadania statutowe wiążą się z przedmiotem konkretnego procesu. Warunkiem jest wyrażenie zgody przez jedną ze stron i złożenie wniosku. Prokurator wyraził zgodę na udział Instytutu Ordo Iuris, a obrońcy pani Justyny Wydrzyńskiej zaoponowali przeciwko temu. Sąd postanowił jednak dopuścić Instytut do występowania w sprawie - powiedział.

I dodał, że "rola organizacji społecznej to nie jest rola oskarżyciela". - Organizacja społeczna nie ma prawa zadawać pytań świadkom i składać wniosków dowodowych. Może na przykład poprosić sąd, by zadał pytanie. Jest to bardziej status obserwatora z możliwością zabrania głosu końcowego - podkreślił.

I zaznaczył: - Głównym celem dla nas w tym postępowaniu jest ochrona życia poczętego. Zarówno w przypadku tej konkretnej rodziny, jak i w wymiarze społecznym.

Aborcyjny Dream Team nie przestaje wspierać w aborcjach

- To haniebne, że Justyna, jedna z nas, musi opowiadać o swoim życiu prywatnym przed przedstawicielem Ordo Iuris, który narzekał, że nie mógł się przygotować jak nasi obrońcy, bo nie miał dostępu do akt. Dlaczego niby miałby mieć?! - dodała oburzona. 

Na temat dostępu do akt sprawy wypowiedział się przedstawiciel Ordo Iuris. - Obrońca pani Justyny Wydrzyńskiej zarzucił na rozprawie, że Ordo Iuris włożyło minimum wysiłku do napisania wniosku o dopuszczenie do uczestnictwa w postępowaniu. Uzasadnił to tym, że nie zapoznaliśmy się z aktami sprawy, nie wystąpiliśmy o wgląd do nich - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską.

I dodał, że "owszem, można zwrócić się do prezesa Sądu o dostęp do akt", jednak "zgody na to osobom niebędących stronami postępowania są wydawane sporadycznie i w wyjątkowo uzasadnionych sytuacjach". - Jeśli działaczki Aborcyjnego Dream Teamu nie życzą sobie tego, to może powinny zapytać obrońcy pani Justyny Wydrzyńskiej, dlaczego w takim razie zarzucił Instytutowi, że nie zapoznał się z aktami sprawy - skomentował Słoniowski.

Broniarczyk powiedziała, że aktywistka, która stanęła dziś przed sądem, dostaje ogromne wsparcie od uczniów (jest korepetytorką chemii), europosłanek, organizacji pozarządowych czy zwykłych ludzi.

- Jest zmęczona, dużo ją to kosztowało. Nie żałuje jednak tego, co zrobiła. Wie, że w kraju, w którym nie ma dostępu do bezpiecznej aborcji, naszym obowiązkiem jest wspieranie się i pomaganie sobie nawzajem - podkreśliła.

Ani Aborcyjny Dream Team, ani Aborcja Bez Granic, mimo tej bezprecedensowej sytuacji, nie przestają działać. Deklarują, że nadal będą wspierać w aborcjach wszystkie osoby w niechcianych ciążach.

Polacy chcą liberalizacji prawa aborcyjnego

Jak wynika z badania pracowni United Surveys, przeprowadzonego dla Wirtualnej Polski w listopadzie 2021 roku, aż 74,1 proc. ankietowanych opowiedziało się za zmianą obecnego prawa aborcyjnego.

42,8 proc. badanych chce powrotu do tzw. kompromisu aborcyjnego, który obowiązywał przed wyrokiem TK z października 2020 roku. Pozostałe 31,1 proc. ankietowanych opowiedziało się za liberalizacją prawa do aborcji - ta miałaby być dostępna dla każdej pacjentki bez pytania o powód do 12. tygodnia ciąży.

Komentarze (389)