PolskaStaną przed sądem za sumienne wykonanie polecenia

Staną przed sądem za sumienne wykonanie polecenia

Trzech pracowników Służb Komunalnych Miasta w
Wodzisławiu Śląskim stanie przed sądem za to, że... sumiennie
wykonali polecenie przełożonych - zapowiada "Dziennik Zachodni".

06.04.2006 | aktual.: 06.04.2006 06:21

10 listopada zeszłego roku, na polecenie wiceprezydenta miasta Jana Zemło, ustawili na bocznej ulicy znaki zakazu wjazdu. Policja stwierdziła, że, "działając wspólnie i w porozumieniu", popełnili przestępstwo.

Po protestach mieszkańców, władze miasta zdecydowały się zamknąć dla ruchu ulicę Stromą i Długą - dwie wąskie drogi, którymi zaczęły jeździć tysiące aut po zamknięciu wiaduktu na ulicy Jastrzębskiej.

Około godziny 15. otrzymałem polecenie od naszej wicedyrektor, żeby ustawić znaki zakazu przy wlotach obydwu ulic. Zadzwoniłem do dwóch pracowników, którzy około 17. pojechali ze znakami na wskazane miejsce - opowiada Janusz Ryszkiewicz, zastępca kierownika działu drogowego SKM.

Ryszkiewicz, chociaż w ogóle nie pojawił się na Stromej, jest jednym z trzech pracowników, którym grozi proces za ustawienie znaków. Pozostali to Krzysztof Biederman i Andrzej Krawczyk. Traf chciał, że feralnego dnia to właśnie oni byli po południu w pracy.

To mogło przydarzyć się każdemu. Nie jesteśmy od kwestionowania poleceń szefów, zresztą też jestem zdania, że te znaki powinny tam stać. Teraz okazuje się, że zrobiono z nas przestępców - łapie się za głowę Ryszkiewicz.

O zakaz wjazdu na ulicach Stromej i Górnej prosili sami mieszkańcy. Obydwie uliczki są bardzo wąskie, a po wprowadzeniu objazdów w listopadzie 2005 nagle te drogi stały się bardzo ruchliwe. Piesi, z braku chodników nie mieli gdzie uciec przed samochodami.

Tam się rozgrywały dantejskie sceny. Mogło dojść do tragedii, bo drogą chodziły też dzieci do pobliskiej szkoły specjalnej - opowiada Jan Zemło, wiceprezydent Wodzisławia.

To on 10 listopada wydał swoim podwładnym polecenie ustawienia znaków zakazu wjazdu. Pracownicy SKM nie uporali się jeszcze do końca z robotą, gdy już pojawiła się policja. O tym, czy popełniono przestępstwo, zdecyduje sąd. Pewne jest, że ci panowie naruszyli przepisy prawa- mówi nadkom. Dariusz Ostrowski, komendant policji w Wodzisławiu.

Wiceprezydent Jan Zemło nie jest podejrzanym, gdyż kodeks wykroczeń nie przewiduje pociągania do odpowiedzialności za sprawstwo kierownicze. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)