Stan wyjątkowy narzędziem wyborczym PiS? Mocne zarzuty i stanowcza odpowiedź
Przedstawiciele opozycji twierdzą, że stan wyjątkowy może być narzędziem PiS, by móc decydować o terminie wyborów parlamentarnych zgodnym z interesem partii rządzącej. - To testowanie zamachu stanu - uważa Lewica. Politycy PiS stanowczo zaprzeczają. - Wybory odbędą się w konstytucyjnym terminie - deklaruje zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel.
- Wprowadzenie stanu wyjątkowego to jest testowanie zamachu stanu w Polsce. To jest testowanie narzędzia, które za dwa lata, gdyby PiS był zagrożony oddaniem władzy, można zastosować i doprowadzić do przełożenia wyborów - stwierdził w Sejmie poseł Andrzej Szejna.
Jak zwracał uwagę polityk opozycji, "stan wyjątkowy można wprowadzić na 90 dni, przedłużyć go o kolejne 60 dni za zgodą parlamentu, ale w ciągu 90 dni oraz w trakcie stanu wyjątkowego i w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie można przeprowadzić wyborów parlamentarnych, prezydenckich i samorządowych".
- Przepisy konstytucji - art. 228 i art. 230 - mówią o sytuacjach nadzwyczajnych (sytuacjach szczególnych zagrożeń - przyp. red.), kiedy zwykłe konstytucyjne środki są niewystarczające - tłumaczył Szejna. Zaznaczył, że stan wyjątkowy można powtarzać.
I dlatego - zdaniem polityka opozycji - stan wyjątkowy może rzekomo stać się pretekstem i jednocześnie konstytucyjnym narzędziem PiS, by decydować - wedle własnych potrzeb - o terminie wyborów parlamentarnych.
PiS: stan wyjątkowy i wybory? Bez żadnego związku
Twierdzenia przedstawiciela opozycji brzmią kontrowersyjnie. Czy mogą mieć coś wspólnego z prawdą? PiS kategorycznie temu zaprzecza.
Wedle nieoficjalnych informacji - które powtarza dziś publicznie były wicepremier Jarosław Gowin, powołując się na swoje źródła z rządu - kierownictwo PiS z Jarosławem Kaczyńskim rzekomo "bardzo poważnie" bierze pod uwagę wariant przeprowadzenia przyspieszonych wyborów wiosną 2022 roku.
Lider Porozumienia i były minister rozwoju powtarza, że wiąże się to z perspektywą konieczności dotkliwych cięć w budżecie państwa na 2023 rok. A to - konstatuje Gowin - bardzo poważnie wpłynie na negatywne oceny rządu tuż przed konstytucyjnym terminem wyborów jesienią 2023 roku. Dlatego Jarosław Kaczyński ma zamiar "uciec do przodu" i zdecydować o przeprowadzeniu wyborów 1,5 roku wcześniej - czyli na wiosnę.
Czy to realny wariant? PiS zaprzecza. - W sprawie terminu wyborów nasze stanowisko jest niezmienne: powinny się odbyć w konstytucyjnym terminie - deklaruje zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel. Polityk jednocześnie zaznacza, że "wszystko oczywiście zależy od sytuacji politycznej". - Ale to nie oczekiwania Jarosława Gowina będą decydować o tym, kiedy będą wybory - mówi Fogiel.
Czy PiS za zasadne uważa twierdzenia posła Andrzeja Szejny, jakoby partia miała wykorzystać prawo o stanie wyjątkowym do celów wyborczych? - Oczywiście nie należy tych dwóch tematów łączyć. Robią to ci, którzy w maju ubiegłego roku twierdzili, że stanem wyjątkowym można sobie żonglować ot tak, tylko po to, by przełożyć wybory prezydenckie. Co było zupełnie niepoważne i nieodpowiedzialne. Tylko ktoś myślący w ten sposób może wyciągać takie wnioski. Powtarzam: te dwie sprawy nie mają ze sobą żadnego związku - zdecydowanie odpowiada zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Twierdzenia opozycji - w tym Gowina - bagatelizują politycy Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobro. - To bzdury, głupie wypowiedzi. Nie ma dyskusji o wcześniejszych wyborach - mówi WP wiceminister Michał Woś.
- My się z Polakami umawialiśmy na głębokie reformy państwa polskiego w zwykłym, konstytucyjnym, czteroletnim terminie i mam głębokie przekonanie, że tego czteroletniego terminu dotrzymamy - oznajmił polityk w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
Pewne jest jedno: z uwagi na wprowadzony we wrześniu stan wyjątkowy na wschodniej części terytorium Polski, wybory parlamentarne w 2021 roku na pewno się nie odbędą. Jeśli zaś obóz władzy stan wyjątkowy by przedłużył, nie mogłyby się one odbyć również w pierwszym kwartale 2022 roku. Wprost wskazują na to przepisy.
Kulisy decyzji o stanie wyjątkowym
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, to Jarosław Kaczyński - jako przewodniczący rządowego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i spraw Obronnych - miał kluczowy wpływ na decyzję o skierowaniu wniosku do prezydenta w sprawie wprowadzenia stanu wyjątkowego przy wschodniej granicy Polski.
Sprawa była trzymana w ścisłej tajemnicy. - Prezes Kaczyński codziennie odbierał raporty w tej sprawie, nawet podczas nieobecności w Warszawie - słyszymy od naszego rozmówcy z kręgu prezesa PiS.
Wedle naszych informacji polskie władze - z Kaczyńskim na czele - najbardziej obawiają się prowokacji z udziałem rosyjskich i białoruskich żołnierzy. Jak słyszymy, rząd chce uniknąć manifestacji przy granicy, nad którymi trudno byłoby zapanować, a które mogłyby być inspiracją rosyjskich służb. Stąd decyzja o wprowadzeniu stanu wyjątkowego - na co najmniej 30 dni.
- Tego typu decyzje są oczywiście przedmiotem ustaleń z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim - powiedział dziennikarzowi Wirtualnej Polski zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel, pytany o decyzję ws. wprowadzenia stanu wyjątkowego przy wschodniej granicy Polski.
Formalnie z wnioskiem o wprowadzenie stanu wyjątkowego wystąpił szef MSWiA Mariusz Kamiński, ale - jak słyszymy nieoficjalnie - minister zrobił to dopiero po konsultacji z wicepremierem Jarosławem Kaczyńskim, z którym miał bezpośrednio kontaktować się premier.
- Prezes mocno angażuje się w sprawę kryzysu przy wschodniej granicy, traktuje to bardzo poważnie. Żadne istotne decyzje nie zapadają bez jego wiedzy - mówi nam jeden z polityków partii rządzącej.
Dlaczego to sam wicepremier Kaczyński - dopytują o to opozycja i część mediów - nie zakomunikował decyzji Rady Ministrów osobiście?
- W obliczu kryzysu aktywność medialna jest rzeczą wtórną. Jeśli jest się odpowiedzialnym politykiem i jeśli poważnie podchodzi się do swoich obowiązków, to przede wszystkim skupia się na zażegnaniu kryzysu i podejmowaniu odpowiednich działań. Rozumiem, że opozycja może być stęskniona za publicznymi wystąpieniami premiera Kaczyńskiego, ale niestety te oczekiwania muszą ustąpić działaniom zapewniającym bezpieczeństwo Polakom. I na tym skupia się dziś rząd i prezes Kaczyński - tłumaczył dziennikarzowi WP Radosław Fogiel.