Stalinowski śledczy nie był katem
Stalinowski śledczy Mikołaj Kulik twierdzi, że w
1952 r. odmówił rozstrzelania skazanych na śmierć dwóch marynarzy,
których sprawy prowadził w Informacji Wojskowej (kontrwywiadzie) w Gdyni. Według
niego, jeden ze skazanych był agentem Informacji.
W czwartek Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie kontynuował proces b. śledczego Informacji, oskarżonego o znęcanie się w latach 1949-1953 w Gdyni nad aresztowanymi marynarzami oraz o fabrykowanie wobec nich fałszywych dowodów.
Sąd ujawnił, że podpis Kulika figuruje pod aktem oskarżenia wobec 15 marynarzy, oskarżonych o zamiar uprowadzenia okrętu na Zachód. W procesie z 1952 r. sąd Marynarki Wojennej w Gdyni wydał drakońskie wyroki: marynarzy Sulatyckiego i Martyńskiego rozstrzelano, pozostałym wymierzono kilkunastoletnie wyroki.
Kulik oświadczył, że choć nie powinien, to powie, że po tym wyroku szef Informacji w Gdyni mjr Szerszeń polecił mu rozstrzelać obu marynarzy. Odpowiedziałem, że jestem śledczym, a nie katem i odmówiłem wykonania tego rozkazu - powiedział Kulik.
Zarazem Kulik oświadczył, że Sulatycki był tajnym współpracownikiem Informacji. On zdradził, bo powiedział swoim kolegom, że jest naszym agentem - powiedział. Zaprzeczył zarazem, że właśnie dlatego zapadł wobec niego wyrok śmierci.
Kulik nie chciał powiedzieć, dlaczego Sulatycki został skazany. Były śledczy zasłaniał się przysięgą o zachowaniu tajemnicy. Sąd zwolnił Kulika z tajemnicy, ale ten kategorycznie oświadczył, że pewne rzeczy zabierze ze sobą do grobu.(ck)