PolskaStalinowscy śledczy: nie znęcaliśmy się nad przesłuchiwanymi

Stalinowscy śledczy: nie znęcaliśmy się nad przesłuchiwanymi

Stalinowscy śledczy składający wyjaśnienia w procesie o znęcanie się nad wysokimi rangą oficerami wojska, posądzanymi w latach 40. i 50. o rzekomy spisek w wojsku zapewniają, że nie dręczyli przesłuchiwanych fizycznie ani psychicznie.

05.09.2006 | aktual.: 05.09.2006 14:19

Oskarżonymi w procesie są byli śledczy Informacji Wojskowej (ówczesnego kontrwywiadu) Marian P., doprowadzony na rozprawę przez żandarmów po nieusprawiedliwionej nieobecności w ubiegłym tygodniu, Zbigniew K. i Kazimierz T. oraz były oficer UB Czesław Ś.

Postawiono im zarzut psychicznego i fizycznego znęcania się nad uwięzionymi przez Informację generałami Stanisławem Tatarem, Stefanem Mossorem, Józefem Kuropieską i płk. Marianem Utnikiem. Grozi im do pięciu lat więzienia. Oskarżeni nie przyznają się do winy. Pokrzywdzeni już nie żyją.

Marian P. mówił, że zwykle zajmował się "nadzorami i kontrolami papierkowych spraw w terenie", a do śledztwa został oddelegowany. Zapewniał, że nie wierzył w winę Mossora i prowadził z nim rozmowy "na najróżniejsze tematy", odnosząc się z szacunkiem do wieku i generalskiego stopnia Mossora. Oskarżony mówił, że nie prowadził przesłuchań dłużej niż kilka godzin, ale przyznał, że odbywały się one w "konwejerach" - prowadziło je kilku śledczych jeden po drugim. Powiedział, że dostał ustną instrukcję od płk. Antoniego Skulbaszewskiego (sowieckiego oficera kierującego "sprawą Tatara"), że oskarżeni mają się przyznać. Podkreślał, że nie podobało mu się to i w końcu odszedł z Informacji.

Zbigniew K. podtrzymał wyjaśnienia z postępowania przed prokuraturą, zapewniając, że on też nie stosował przymusu fizycznego ani psychicznego wobec gen. Tatara. Według oskarżonego, Tatar wygodnie siedział na krześle z oparciem i mógł wstawać, kiedy chciał, nie sprawiał wrażenia człowieka maltretowanego. Tatr zawsze przychodził na przesłuchanie nienagannie ubrany i ogolony, nie sprawiał wrażenia człowieka, na którym przesłuchanie odcisnęło piętno, w tym okresie, kiedy ja z nim rozmawiałem - powiedział. Zapewnił też, że Kuropiesce, który uskarżał się na brak ruchu, pozwalał przechadzać się w trakcie przesłuchań.

Na rozprawie bez usprawiedliwienia nie stawił się Czesław Ś., sąd postanowił doprowadzić go przy pomocy żandarmerii na kolejną rozprawę w środę.

Czterem oskarżonym zarzucono, że od 1949 r. do 1952 r. znęcali się nad aresztowanymi, chcąc ich zmusić do przyznania się do udziału w nieistniejącym spisku, działalności agenturalnej i składania wyjaśnień pasujących do śledztwa.

Opisane w akcie oskarżenia metody śledcze polegały na długotrwałych, powtarzanych po kilkaset razy przesłuchaniach, także na stojąco i przy otwartym oknie zimą, umieszczaniu w betonowym wilgotnym karcerze, pozbawianiu snu - przesłuchiwani miesiącami spali do 3 godz. na dobę. Grożono im też śmiercią i represjami wobec rodzin, obrzucano wyzwiskami.

Oskarżenie prokuratury opiera się na zeznaniach świadków i dowodach, jakimi są między innymi protokoły przesłuchań podpisywane przez oskarżonych. Dowodami w sprawie są także meldunki samych oprawców. W jednym z takich dokumentów jeden z oskarżonych, Czesław Ś., sam opisywał w jaki sposób przesłuchiwał generała Kuropieskę. Zachowały się także zeznania dręczonych oskarżonych. Generał Mossor jako największego oprawcę opisywał w nich Kazimierza T.

"Sprawa Tatara" to najgłośniejszy polityczny proces pokazowy stalinowskiej Polski, w którym pod sfabrykowanymi zarzutami sądzono grupę wojskowych z armii II Rzeczypospolitej i Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. W procesie zapadły wysokie wyroki, a około 20 innych niższych rangą oficerów skazano na śmierć w tzw. procesach odpryskowych.

Głównej Komisji Badania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu udało się w latach 90. zebrać dowody winy 28 funkcjonariuszy Informacji ze sprawy "spisku". Potem śledztwo przejął utworzony w 2000 r. Instytut Pamięci Narodowej. Dwóch oficerów Informacji ze sprawy "spisku" osądziły już sądy: Henryk O. dostał rok więzienia w zawieszeniu, a Leopold S. - półtora roku w zawieszeniu. W warszawskim IPN trwa jeszcze kilka śledztw wobec śledczych od "spisku".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)