Sprzedał psa, żeby móc pracować. Ludzie oburzeni na reakcję szefa firmy z Utah
Nagranie z wewnętrznego spotkania firmy zbulwersowało internautów. Wszystko za sprawą kontrowersyjnych wypowiedzi szefa przedsiębiorstwa, który cieszył się z "zaangażowania" w pracę pracownika, który przez decyzję prezesa musiał sprzedać swojego psa.
Jak przekazuje "The Independent" w zeszłym tygodniu dyrektor generalny firmy Clearlink zajmującej się marketingiem cyfrowym i technologią z siedzibą w Utah, zorganizował spotkanie związane z decyzją o nakazie zmiany trybu pracy ze zdalnej na stacjonarną.
Nowe zarządzenie Jamesa Clarke'a było zaskoczeniem dla wielu pracowników, szczególnie, że sam jeszcze pod koniec października zapewniał, że praca w jego firmie pozostanie zdalna.
Dyrektorowi "skończyła się cierpliwość"
W ujawnionym wideo szef firmy przekazał pracownikom, że skończyła mu się cierpliwość do wysłuchiwania narzekań na nową politykę powrotu do biura. Oskarżał ich o "cichą rezygnację" z wykonywania swoich biurowych obowiązków. Oświadczył również, że co najmniej 30 osób z jego organizacji "nawet nie otworzyło laptopów" w ciągu miesiąca.
Następnie zaczął atakować autorów treści, którzy, jak uważał, używali sztucznej inteligencji do wykonywania swojej pracy. Stwierdził, że skoro swoje zadania zajmujące kiedyś 8 godzin pracy wykonują teraz w 30 minut, to mogą zwiększyć swoją efektywność o "30 do 50 razy".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednocześnie Jamesa Clarke zakwestionował zdolność samotnych i pracujących matek do spełnienia oczekiwań firmy przy jednoczesnej dalszej opiece nad dziećmi.
Z dumą podkreślił jednak, że jeden z pracowników "poświęcił się" i sprzedał swojego psa, aby móc wrócić do biura.
Nagrania ze spotkania zostały opublikowane na Reddit i YouTube w zeszłym tygodniu, szybko jednak je usunięto. W internecie nic jednak nie ginie, a publikacje oburzyły internatów, którzy skrytykowali podejście Clarke'a do prowadzenia firmy i traktowania pracowników.
"Zastanawiam się, czy ci klauni, którzy oczekują, że ich poddani zapewnią ich firmom "krew, pot i łzy", są świadomi, że ci poddani nie pobierają siedmiocyfrowych wynagrodzeń, jak wspomniany klaun" – napisała jedna z wielu zbulwersowanych osób.