"Sproket" - świadek, który został na lodzie
• Były gangster obciążył zeznaniami policję i mafiozów
• Teraz został pozbawiony policyjnej ochrony
• "Sproketowi" grozi śmiertelne niebezpieczeństwo, ukrywa się poza Warszawą
"Sproket" był gangsterem związanym z grupą pruszkowską. Za swoje przestępstwa odsiedział 8 lat w więzieniu. W trakcie odbywania kary postanowił przejść na drugą stronę i zaczął obciążać innych gangsterów. Swoimi zeznaniami obciąża dziś m.in. Masę, czyli Jarosława Sokołowskiego, Andrzeja Z. - Słowika i jego była żonę Monikę B. Ale także policjantów z Zarządu Ochrony Świadka Koronnego Centralnego Biura Śledczego.
Szczegółowo opowiedział prokuratorom o swojej przestępczej działalności w latach 1997-2007, wspólnikach, zleceniodawcach. W ten sposób powstał katalog ponad 400 przestępstw, za które był odpowiedzialny lub wiedział o nich. Wśród nich były również takie, o których policjanci wcześniej nie wiedzieli. Zeznania "Sproketa" okazały się na tyle istotne, że stały się podstawą wszczęcia szeregu śledztw, które ciągną się do dzisiaj, dlatego Sproket jest częstym gościem w sądach.
Jego zeznania prokuratorzy podzielili na cztery główne części, które pogrążały grupę pruszkowską, grupę Skwary, grupę Słowikowej (b. żony Andrzeja Z., pseudonim Słowik) i grupę Masy.
Przekazane przez niego informacje były wiarygodne i dla śledczych bezcenne. Na tyle, że po dwuletnim okresie sprawdzania, w 2012 roku przyznano mu status świadka koronnego. To dawało skruszonemu gangsterowi prawo do ochrony siebie i swojej najbliższej rodziny. Wtedy też zaczęły się problemy.
"Sproket" poinformował Komedę Główną Policji, że chroniący go podczas konwojów do sądów policjanci z Zarządu Ochrony Świadków Koronnych, znali treść jego tajnych zeznań i próbowali nakłonić go do ich zmiany. Były gangster zaczął się domagać wymiany mundurowych, którzy mieli z nim styczność, a gdy się tego nie doczekał, odmówił składania dalszych zeznań. Doprowadziło to w rezultacie do utraty statusu świadka koronnego.
Eks gangster twierdzi, że swoimi tajnymi zeznaniami obciążył bardzo wielu policjantów, ale nic się z nimi nie dzieje. Po wyjściu z więzienia zawarł z prokuraturą umowę, że nadal będzie obciążał gangsterów, a w zamian wciąż będzie miał policyjną ochronę.
W połowie grudnia ubiegłego roku zastępca naczelnika wydziału kryminalnego policji w Radomiu Robert Hodio poinformował "Sproketa", że pozbawiony został ochrony. Od tej decyzji nie ma gdzie się odwołać. Wyjechał z Warszawy i zaczął się ukrywać.
- Siedzę w domu, bo każde wyjście do sklepu, czy śmietnika jest niebezpieczne - mówi "Sproket". - Boję się. Czuję się jak zwierzę wystawione na strzał.
Jego obrońca Kazimierz Pawelec twierdzi, że decyzja o odebraniu ochrony jest precedensowa. - Pokazuje, że nie można mieć zaufania do państwa - dodaje.