Sprawę lichwiarskich pożyczek sędziego zbada sąd

Apelacyjny sąd dyscyplinarny jeszcze raz zbada, ?czy puławski sędzia rejonowy pożyczył biznesmenowi pieniądze na lichwiarski procent.

Sprawę lichwiarskich pożyczek sędziego zbada sąd
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

Marek S.K., sędzia SR w Puławach, stawił się we wtorek przed Sądem Najwyższym. Chciał walczyć o uniewinnienie i dobre imię po tym, gdy Sąd Apelacyjny-Sąd Dyscyplinarny w Lublinie umorzył jego sprawę z powodu przedawnienia karalności. Sędziemu stawiano dwa zarzuty: udzielania pożyczek na wysoki, lichwiarski procent (40 proc. w skali roku) i wzięcia kolosalnej prowizji ?- 10 tys. zł przy 30 tys. zł pożyczki (dodatkowe kwoty nie zostały odnotowane w umowie) oraz zachowania niegodnego urzędu sędziego. To drugie miało polegać na tym, że kiedy dłużnik nie oddawał pieniędzy, sędziemu puściły nerwy. Miał wykrzykiwać pod jego adresem, że „puści go z torbami" (te słowa zostały nagrane przez pożyczającego).

O wysokim oprocentowaniu pożyczek miały świadczyć kwoty wpływające na konto, pomniejszone o „umowne" odsetki. Pieniądze miał pożyczać biznesmen (były właściciel lombardu), znajomy sędziego.

Kłopoty dyscyplinarne sędziego miały się zacząć wtedy, gdy zażądał zwrotu długu i okazało się, że dłużnik nie ma pieniędzy. Wtedy sędzia, jak mówił przed SN, wypowiedział umowy wszystkich pożyczek i złożył pozew do sądu. Niedługo potem go wycofał. Między mężczyznami doszło do ugody. Dłużnik przed notariuszem wpłacił sędziemu 40 tys. zł na poczet długu, a sędzia odstąpił od dochodzenia końcówki kwoty, tj. 3,2 tys. zł.

W maju tego roku lubelski sąd dyscyplinarny umorzył postępowanie wobec obwinionego sędziego, uznając, że karalność jego czynów się przedawniła (czas liczył się od wypowiedzenia umowy, a nie od spłaty długu).

Odwołania od wyroku wnieśli wszyscy: rzecznik dyscyplinarny i minister sprawiedliwości, uważając, że nie doszło do przedawnienia, oraz obwiniony sędzia i jego obrońca. Pierwsi wnosili o oddalenie odwołań obrony i uchylenie wyroku umarzającego proces z powodu przedawnienia. Chcieli, by sprawę rozstrzygnął merytorycznie SN SD. Ten nie przesądził we wtorek sprawy pożyczek. Wróci ona do SASD, bo SN uznał, że nie ma przedawnienia.

- Jego bieg trzeba liczyć dopiero od zapłaty przez dłużnika przed notariuszem kwoty długu, a to stało się we wrześniu 2013 r. Nie ma więc mowy o przedawnieniu - podkreślał.

Sąd Najwyższy uznał też, że SA, badając sprawę, był mało dociekliwy. Zasugerował zbadanie relacji między sędzią a biznesmenem. W ocenie SN lubelski sąd bezkrytycznie podszedł do słów dłużnika. Za prawdopodobną uznał hipotezę, że ten akceptował odsetki i prowizję od umów z sędzią do czasu, kiedy ten zażądał zwrotu pożyczki.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)