PolskaSprawa Ziętary, czyli 23 lata kompromitacji państwa. Zabójcy dziennikarza wciąż bezkarni

Sprawa Ziętary, czyli 23 lata kompromitacji państwa. Zabójcy dziennikarza wciąż bezkarni

Sprawa Ziętary, czyli 23 lata kompromitacji państwa. Zabójcy dziennikarza wciąż bezkarni
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Bednarczyk
Michał Fabisiak
01.09.2015 09:35, aktualizacja: 06.09.2015 11:32

- Odpowiedzialni za zbrodnię i ludzie ze specsłużb, choć z odmiennych powodów, mieli wspólny interes. Jednym i drugim zależało na tym, aby kulisy tego morderstwa nie zostały ujawnione. Zależało i nadal zależy - mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz śledczy oraz współautor książki "Sprawa Ziętary. Zbrodnia i klęska państwa". Dokładnie dziś mijają 23 lata od porwania i zamordowania poznańskiego reportera Jarosława Ziętary. Winni tej zbrodni wciąż pozostają bezkarni, a przedstawiciele państwa, którzy utrudniali śledztwo, nigdy nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności.

1 września 1992 roku ok. godziny 8.40 Ziętara wyszedł z wynajmowanego mieszkania. Miał iść do redakcji, ale nigdy do niej nie dotarł. Rodzina, przyjaciele oraz poznańscy dziennikarze nie mieli wątpliwości, że zniknięcie reportera mogło być związane z wykonywanym przez niego zawodem. Ich zdaniem Ziętara został porwany i zamordowany. Tej tezy nie chciały uznać organy ścigania, które przez lata robiły wszystko, aby kulisy zbrodni nigdy nie wyszły na jaw. Sprawie zabójstwa dziennikarza przez 23 lata towarzyszyło wiele kontrowersji. Decyzje podejmowane przez organy ścigania, często wydawały się niezrozumiałe i szokujące dla opinii publicznej. Tak było w przeszłości i tak jest również dziś, o czym świadczy chociażby ostatnia decyzja poznańskiego sądu.

WP: Michał Fabisiak: Szóstego października rozpocznie się proces Aleksandra G., oskarżonego o podżeganie do porwania i zabójstwa dziennikarza Jarosława Ziętary. Kilka dni temu poznański sąd przychylił się do prośby byłego senatora i pozwolił mu tymczasowo wyjechać za granicę. Jak pan ocenia tę decyzję?

Krzysztof M.Kaźmierczak: Jestem nią zaskoczony. Aleksander G. jest przecież oskarżony o przestępstwo zagrożone karą dożywocia, na dodatek w sprawie będącej jedną z najgłośniejszych, niewyjaśnionych zbrodni III RP. Zezwolenie na zagraniczny wyjazd dziwi, tym bardziej, że nie dotyczy on względów humanitarnych, np. związanych z poprawą zdrowia lub ratowaniem życia. Oskarżony wyjechał za granicę w celu załatwiania formalności finansowych, czyli rzeczy, które równie dobrze mógł zrobić przez pełnomocników prawnych.

WP: Nie obawia się pan tego, że oskarżony nie wróci do Polski i spróbuje uciec z Europy?

- Bardziej martwię się o bezpieczeństwo pana Aleksandra G. Oczywiście, gdyby chciał uciec, to teraz ma na to większe szanse. Z Niemiec jest zdecydowanie łatwiej wyjechać w świat niż z Polski. W kraju oskarżony mógł znajdować się pod operacyjną kontrolą policji. Za granicą, polscy funkcjonariusze nie mają możliwości pilnować go w sposób dyskretny. Proszę jednak pamiętać o tym, że w przeszłości dochodziło do likwidowania osób, które wiedziały coś na temat zabójstwa Ziętary. Oskarżony może być niewygodny dla ludzi, którzy są zamieszani w tę sprawę. Dlatego w pierwszej kolejności martwię się o bezpieczeństwo pana Aleksandra G., ponieważ chciałbym, aby jego sprawa znalazła sądowy epilog.

WP: Jakich ludzi ma pan na myśli? Kogo powinien obawiać się senator?

- W tej sprawie są osoby, które nie zostały dotąd objęte zarzutami prokuratorskimi, a które były zamieszane w zbrodnię. Jedną z nich jest Rosjanin prawdopodobnie wywodzący się ze służb Związku Sowieckiego. Według świadków był on bezpośrednim zabójcą Jarka - zasztyletował go. Ten człowiek był widywany w towarzystwie Aleksandra G., o którym on sam mówił "gentelman ze wschodu". Takie sformułowanie znajduje się w akcie oskarżenia, wśród zeznań świadków. Poza tym w przekręty gospodarcze na wielką skalę, które chciał ujawnić Ziętara, zamieszani byli, jak wynika z jego zachowanych zapisków, ludzie powiązani z władzami - ówczesnymi i poprzednimi, z czasów PRL. Myślę, że te osoby są zainteresowane tym, aby żadne okoliczności dotyczące zabójstwa Ziętary nie zostały wyjaśnione.

WP: Na tym samym przez długi czas zależało również służbom specjalnym, a dokładniej Urządowi Ochrony Państwa.

- Zgadza się. Przypominam, że UOP zatrzymał Aleksandra G. kilka tygodni po porwaniu Ziętary. Niestety, służby specjalne nie pomogły w rozwikłaniu zabójstwa dziennikarza. Przeciwnie - od samego początku destrukcyjnie wpływały na próby wyjaśnienie tej zbrodni.

WP: Dlaczego?

- Jarek znajdował się w kręgu zainteresowań UOP-u. Na początku lat 90. w Polsce dopiero tworzyły się nowe służby specjalne. Ziętara był człowiekiem bardzo inteligentnym, odważnym i znał kilka języków obcych. Uznano go za człowieka wartościowego do pracy w służbach. Już na przedostatnim roku studiów zaoferowano mu zatrudnienie w UOP-ie, a później również w jego elitarnym pionie - w wywiadzie. Gdy odmówił zaproponowano mu współpracę, ale i z tej oferty nie skorzystał. Służby jednak z niego nie zrezygnowały. Aby pozytywnie nastawić go do siebie, licząc na zwerbowanie, udzielały mu różnych informacji przydatnych w jego dziennikarskim śledztwie. Zakończyło się to tragicznie. Jarek deptał po piętach biznesmenom powiązanym z ówczesną władzą i został zamordowany po to, aby nie wyszło na jaw, to co ustalił. Należy wiedzieć, że UOP był wtedy strukturą słabą kadrowo. Być może brak profesjonalizmu spowodował, że Jarek został narażony na niebezpieczeństwo. Gdyby wyszło to wtedy na jaw, wybuchnąłby wielki skandal. Polska
zmieniła ustrój, rządzący dowodzili, że państwo działa na zupełnie innych zasadach, a tymczasem służby specjalne naraziły na śmierć dziennikarza. To rzuciłoby się cieniem nie tylko na UOP-ie, ale groziło wizerunkowi Polski. Starano się więc, aby te powiązania nie wyszły na jaw i robiono bardzo wiele w tym celu.

WP: Dopuszczano się między innymi publicznych kłamstw. Mam na myśli urzędników MSW, którzy zapewniali prokuraturę, że Ziętara nie znajdował się w kręgu zainteresowań służb.

- To prawda. Dopiero w 2011 roku po naszych wieloletnich staraniach ujawniono niektóre dokumenty, które świadczą o tym, że próbowano zwerbować go do pracy w UOP-ie. Te dowody potwierdzają, że służby specjalne okłamywały organy ścigania. MSW nie robiło tego zapewne z własnej inicjatywy, tylko UOP-u.

WP: W jaki sposób służby przeszkadzały w wyjaśnieniu tej sprawy?

- Najpierw zakulisowo wstrzymywano wszczęcie śledztwa. Doszło do tego, że sprawą Ziętary poznańska prokuratura zajęła się dopiero po roku od jego porwania i zabójstwa, a potem umorzyła je uznając, że nie doszło przestępstwa chociaż uzyskano informacje, że został on 1 września 1992 roku po wyjściu z mieszkania wciągnięty do policyjnego radiowozu. Był to pojazd użyty przez przestępców. Służby od początku wiedziały z jakiego powodu zabito dziennikarza i jakie krąg ludzi za to odpowiada. Nie udzielono tych informacji organom ścigania. Poza tym przez ludzi powiązanych ze służbami wpływano na to, by śledztwo skupiało się na wątkach pozbawionych racjonalnych podstaw - np. że Ziętara zabił się tak, by ukryć swoje ciało czy też, że potajemnie wyjechał za granicę.

WP: Służby były w tej sprawie sprzymierzeńcami przestępców?

- Ich działania były na rękę ludziom, którzy zabili Jarka. Odpowiedzialni za zbrodnię i ludzie ze specsłużb, choć z odmiennych powodów, mieli wspólny interes. Jednym i drugim zależało na tym, aby kulisy tego morderstwa nie zostały ujawnione. Zależało i nadal zależy.

WP: Funkcjonariusze publiczni za swoje działania nie zostaną już pociągnięci do odpowiedzialności...

- Niestety, są to przestępstwa urzędnicze, które szybko się przedawniają. Na tym polega słabość polskiego państwa. Dotyczy to nie tylko tej sprawy, ale również wielu innych. Urzędnicy często podejmują decyzję bezpodstawne, naruszające prawo, ale nie ponoszą za to odpowiedzialności karnej. Tak samo było również w sprawie Jarka. Ludzie reprezentujący państwo nie dość, że utrudniali wyjaśnienie tej zbrodni, to jeszcze nie ponieśli za to żadnych konsekwencji. Między innymi dlatego w tytule mojej i Piotra Talagi książki, w której szczegółowo opisujemy kulisy sprawy Ziętary, znajduje się zwrot "klęska państwa".

WP: Ukarane mogą zostać osoby odpowiedzialne za porwanie i zamordowanie Ziętary. Wciąż wierzy pan w to, że tak się stanie?

- Mam taką nadzieję. Dotyczy ona również śledztwa, które nadal trwa. Akt oskarżenia przeciwko Aleksandrowi G. obejmuje tylko podżeganie do zabójstwa. Natomiast jest jeszcze zasadniczy wątek dotyczący udziału w porwaniu i dokonania tej zbrodni, w którym jest dwóch podejrzanych. Liczę na to, że prokuratura nie zatrzyma się w pół kroku i nie skończy się na jednym akcie oskarżenia. Sprawa zabójstwa Jarka Ziętary powinna zostać wyjaśniona kompleksowo. Wszystkie osoby, które przyczyniły się do tej zbrodni powinny stanąć przed sądem.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (194)
Zobacz także