Sprawa raportu z weryfikacji WSI umorzona
Prokuratura umorzyła sprawę nieprawidłowości przy tworzeniu raportu z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych (WSI) - poinformował prok. Waldemar Tyl z Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Antoni Macierewicz, który był autorem raportu, uniknie odpowiedzialności za ujawnienie informacji m.in. o żołnierzach WSI. Śledztwo w tej sprawie trwało od 2007 roku.
30.12.2013 | aktual.: 10.02.2014 09:24
Prokurator zrezygnował
Jak podaje tvp.info, przed kilkoma tygodniami z prowadzenia sprawy zrezygnował prokurator Krzysztof Kuciński, który zajmował się nią od 2009 r. W 2012 r. dwukrotnie próbował pozbawić posła PiS immunitetu, aby przedstawić mu zarzuty. Prokuratura Generalna za każdym razem zwracała wnioski "w celu uzupełnienia braków". Jej zdaniem raport z weryfikacji WSI nie był dokumentem urzędowym, a przewodniczącego komisji Antoniego Macierewicza nie można uznać za funkcjonariusza publicznego.
Po rezygnacji Kucińskiego sprawę przejął nowy oskarżyciel, a w poniedziałek została ona umorzona.
Wcześniej w tym śledztwie prokuratura chciała zarzucić b. szefowi komisji weryfikacyjnej Antoniemu Macierewiczowi niedopełnienie obowiązków przy tworzeniu raportu i poświadczenie w nim nieprawdy. Prokurator generalny Andrzej Seremet dwa razy zwracał jednak prokuraturze jej wniosek do sejmu o uchylenie immunitetu posła PiS.
Jak powiedział Tyl, podstawą umorzenia jest brak znamion czynu zabronionego. Decyzja jest nieprawomocna, pokrzywdzeni mogą się odwołać.
Prokurator Waldemar Tyl wyjaśnił, że art. 231 Kodeksu karnego o karaniu do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków bądź ich przekroczenie odnosi się tylko do pojęcia "funkcjonariusza publicznego". Prokuratura uznała, że Macierewicz jako szef komisji weryfikacyjnej nie był takim funkcjonariuszem publicznym, bo był jedynie "osobą pełniącą funkcję publiczną". Tyl dodał, że komisja weryfikacyjna nie była instytucją państwową, której szef podlega odpowiedzialności z art. 231 Kk, lecz "innym organem państwowym", powołanym na mocy ustawy do załatwienia konkretnej sprawy.
Według Tyla nie można też uznać, by raport był "dokumentem" w myśl art. 271 Kk. Stanowi on, iż "funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5". - Według nas raport nie ma takiego "znaczenia prawnego" w myśl prawa karnego - dodał Tyl.
Postanowienie o umorzeniu śledztwa, liczące ponad 100 stron, jest nieprawomocne. Kilkunastu pokrzywdzonych (m.in. szefowie ITI, Polsatu, kilku dziennikarzy i oficerów służb) może się od niej odwołać do stołecznego sądu rejonowego.
Zapowiedział to już jeden z nich Aleksander Makowski (niezweryfikowany w 1990 r. oficer wywiadu PRL), który w raporcie został ujawniony jako tajny współpracownik wywiadu cywilnego UOP i wojskowego WSI w tajnej operacji w Afganistanie. - Nie ma znaczenia, czy jako szef komisji weryfikacyjnej pan Macierewicz był czy nie funkcjonariuszem publicznym, gdyż był wtedy jednocześnie szefem SKW i wiceministrem obrony - powiedział. - Miał psi obowiązek chronić tożsamość takiej osoby jak ja; ujawnienie tego to przestępstwo - podkreślił. Dodał, że jeśli sąd utrzyma umorzenie, to nie wyklucza on prywatnego aktu oskarżenia wobec Macierewicza.
W lutym 2007 r. prezydent Lech Kaczyński upublicznił sygnowany przez Macierewicza raport z weryfikacji WSI, którym rządzące wówczas PiS zarzucało wiele nieprawidłowości, m.in. brak weryfikacji z lat PRL, tolerowanie szpiegostwa na rzecz Rosji, udział w aferze FOZZ, nielegalny handel bronią. Na podstawie raportu wszczęto kilka śledztw w sprawie przestępstw WSI; większość umorzono. Osoby wymienione w raporcie jako agenci wytoczyły MON ponad 20 procesów. MON przeprosiło już większość z nich, kwota kosztów resortu z tego tytułu wyniosła 1,2 mln zł.
Na wniosek tych osób prokuratura w październiku 2007 r. wszczęła śledztwo ws. "podejrzenia popełnienia przestępstwa przez członków komisji weryfikacyjnej, polegającego na niedopełnieniu ciążących na nich obowiązków rzetelnej weryfikacji prawdziwości danych zebranych w toku postępowania likwidacyjnego WSI i dopuszczenia do zamieszczenia w raporcie nieprawdziwych danych pochodzących z niewiarygodnych źródeł, dotyczących osób fizycznych i podmiotów gospodarczych, co stanowiło działanie na szkodę interesu prywatnego tych osób i podmiotów". Śledztwo wszczęła pierwotnie Prokuratura Okręgowa w Warszawie, potem przejęła je prokuratura apelacyjna.
Macierewicz wiele razy podtrzymywał swe wypowiedzi co do raportu i mówił, że jego wnioski oparte są na dokumentach WSI i ustaleniach komisji weryfikacyjnej.
Kłopotliwe tłumaczenie raportu na rosyjski
W ostatnich tygodniach sprawa raportu o likwidacji WSI została przypomniana w innym kontekście. W połowie grudnia tygodnik "Wprost" podał, że Antoni Macierewicz zlecił przetłumaczenie raportu na język rosyjski jeszcze przed publikacją dokumentu w języku polskim, a tłumaczyć go miała zatrudniona bez przetargu Irina O. - Rosjanka, która mieszkała w budynku przeznaczonym dla obsługi ambasady rosyjskiej.
PiS zdementowało, jakoby Macierewicz miał zlecić tłumaczenie raportu z likwidacji WSI na rosyjski przed jego upublicznieniem. - Taka sytuacja nigdy nie miała miejsca, raport nigdzie nie został opublikowany i nie został nigdzie oddany do tłumaczenia przed oficjalną publikacją - mówił o artykule "Wprost" Andrzej Duda z PiS.
W związku ze sprawą tydzień temu PiS złożył do premiera Donalda Tuska i ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka wnioski o odwołanie szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego ppłk. Piotra Pytla. W ocenie klubu Pytel dezinformował komisję ds. służb specjalnych w sprawie tłumaczenia na język rosyjski raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych.
Źródło: tvn24.pl, tvp.info, PAP