Stoją na skraju przepaści. Alarm w zbuntowanej republice
Siedem dni po tym, jak Rosja wstrzymała przesył gazu do Naddniestrza, region ten, będący częścią separatystycznej Mołdawii, stanął w obliczu "kryzysu energetycznego i humanitarnego". Tak sytuację w środę opisał Siergiej Obołonik, minister energetyki tego obszaru, wskazując na skomplikowane wyzwania, z jakimi musi się mierzyć lokalna społeczność.
Dotychczas Naddniestrze otrzymywało gaz za pośrednictwem rosyjskiego koncernu Gazprom, który kierował surowiec przez lokalną firmę Tyraspoltransgaz. Jednakże Rosja z dniem 1 stycznia zaprzestała dostarczania gazu do tego regionu. Decyzja ta była konsekwencją odmowy przedłużenia przez Ukrainę umowy tranzytowej z Moskwą, która dotyczyła przesyłu gazu rosyjskiego przez terytorium Ukrainy.
Po wstrzymaniu dostaw gazu, władze Naddniestrza były zmuszone do wprowadzenia ograniczeń w dostawach energii elektrycznej i zamknięcia licznych zakładów przemysłowych. Obołonik informował, że w momencie odcięcia gazu zdołano zgromadzić w rezerwie 13 milionów metrów sześciennych tego surowca. Zapas ten zapewnia minimalne zasilanie dla niektórych elementów infrastruktury oraz obsługę kuchenek gazowych w mieszkaniach. Jednak, zgodnie z prognozami, te rezerwy wystarczą jedynie na 24 dni.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podziemne odkrycie w Gazie. Tunel skrywał tajemnicę
Zdaniem Obołonika kryzysowi towarzyszy gwałtowny wzrost zużycia energii elektrycznej, ponieważ mieszkańcy, aby zrekompensować braki gazu, korzystają z grzejników elektrycznych.
Władze separatystycznego regionu zaproponowały też w środę, aby niektóre zamknięte przedsiębiorstwa mogły wznowić działalność w nocy, gdy zużycie energii elektrycznej jest najniższe.
Obecnie z powodu zwiększonego obciążenia sieci energetycznej w Naddniestrzu zdarzają się przerwy w dostawie prądu trwające nawet osiem godzin dziennie.
Mołdawia otrzymywała około 2 mld m sześc. rosyjskiego gazu rocznie. Surowiec trafiał do Naddniestrza. Pozostała część Mołdawii od 2023 roku nie jest uzależniona od dostaw gazu z Rosji dzięki zakupom surowca na innych rynkach. Kiszyniów jednak wdał się z Gazpromem w spór o zadłużenie w płatnościach za gaz, szacowane przez Moskwę na ponad 700 milionów dolarów, a przez władze Mołdawii na około 9 milionów dolarów.