PolskaSprawą linczu we Włodowie zajmie się Sąd Najwyższy

Sprawą linczu we Włodowie zajmie się Sąd Najwyższy

1 września Sąd Najwyższy rozpatrzy kasację obrony trzech braci prawomocnie skazanych na cztery lata więzienia za głośny lincz na recydywiście we Włodowie w woj. warmińsko-mazurskim w 2005 r. SN może utrzymać wyrok, zmienić go lub zwrócić sprawę sądowi niższej instancji.

03.08.2010 | aktual.: 03.08.2010 16:25

Kasację obrona złożyła w październiku 2009 r. - jeszcze przed ułaskawieniem skazanych, na ich wniosek, przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W grudniu 2009 r. zdecydował on o zawieszeniu wykonania wobec nich kary na okres 10 lat - dzięki czemu Mirosław, Krzysztof i Tomasz Winkowie nie trafili do więzienia. Jeśli przez 10 lat popełnią oni nowe przestępstwo, kara podlegałaby wykonaniu.

Do głośnego linczu doszło w lipcu 2005 r. Z rąk swych sąsiadów zginął wówczas Józef C. który w zakładach karnych spędził wiele lat. Mieszkańcy trzykrotnie dzwonili na policję z żądaniem interwencji. Policja przyjechała dopiero po kilku godzinach. W tym czasie mężczyźni łomem, szpadlami i kijami pobili Józefa C., który w wyniku obrażeń zmarł. Mieszkańcy wsi i skazani utrzymywali, że do linczu doszło, ponieważ C. biegał po ulicach z maczetą.

Wydając w czerwcu 2009 r. prawomocny wyrok skazujący, Sąd Apelacyjny w Białymstoku uznał, że te tłumaczenia nie znajdują odzwierciedlenia w aktach sprawy i że nie można tu mówić o obronie koniecznej. SA potwierdził zarazem, że policja nie wysłała na czas radiowozu - odpowiedzialni za to dwaj funkcjonariusze zostali prawomocnie skazani na kary więzienia w zawieszeniu.

W kasacji obrońcy podnieśli kilka zarzutów - główny dotyczy tego, że sąd nie dokonał weryfikacji zeznań żony jednego ze skazanych - Marleny. Podczas rozprawy apelacyjnej kobieta poinformowała sąd, że to nie jej mąż Tomasz i jego bracia zabili Józefa C., tylko jej ojciec i jego kolega (obaj ci mężczyźni zostali skazani tylko za zbezczeszczenie zwłok C.). Ponieważ Marlena W. konsekwentnie odmawiała zeznań, a zdecydowała się mówić przed sądem dopiero w obliczu grożącej jej mężowi kary więzienia, Sąd Apelacyjny nie dał jej wiary i zawiadomił prokuraturę o składaniu przez nią fałszywych zeznań. Jej proces trwa.

W kasacji obrońcy podnieśli też, że "doszło do zaniechania udzielenia pomocy przez państwo oraz zaniechania udzielenia pomocy przez organy ścigania poszkodowanym". Podkreślono ponadto złą sytuację materialną i rodzinną skazanych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)