"Porażka policji". Nowe ustalenia ws. Jaworka i jego krewnej
74-letnia krewna Jacka Jaworka, która pomagała mu się ukrywać, nigdy wcześniej nie była przesłuchiwana przez policję - wynika z nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski. Jak przekazała częstochowska prokuratura, Jacek Jaworek przebywał w jej domu w Dąbrowie Zielonej przed śmiercią.
09.08.2024 | aktual.: 09.08.2024 08:49
Zatrzymana 74-letnia kobieta, która według śledczych udzieliła schronienia Jackowi Jaworkowi, to krewna mężczyzny. Jak ustaliła Wirtualna Polska, nie jest to jednak jego daleka rodzina, a ciotka - siostra matki Jaworka.
Nieoficjalnie ustaliliśmy, że 74-latka nigdy wcześniej nie była przesłuchiwana przez policję. - To porażka policji. To przecież najbliższa rodzina Jaworka - słyszymy od jednego ze strażaków ochotników z gminy Dąbrowa Zielona.
Portal Onet podał, że dom, w którym miał ukrywać się Jacek Jaworek, leży w samym centrum Dąbrowy Zielonej, pięć kilometrów od wsi Borowce, gdzie trzy lata temu Jaworek miał zastrzelić trzy osoby. Dom 74-latki sąsiaduje z kościołem, remizą OSP, biblioteką, zakładem fryzjerskim i miejscowym urzędem gminy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak już informowaliśmy w WP, 7 sierpnia policjanci z Częstochowy przeszukali kilka nieruchomości na terenie Dąbrowy Zielonej, co do których istniało podejrzenie, że mógł się tam ukrywać Jacek Jaworek. W jednym z lokali ujawnili przedmioty świadczące o tym, że Jaworek tam przebywał.
- Właścicielką nieruchomości jest spokrewniona z Jackiem J. 74-letnia kobieta - mówił Wirtualnej Polsce prok. Piotr Wróblewski z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie. - Usłyszała zarzut utrudniania postępowania karnego prowadzonego przeciwko Jackowi J. poprzez udzielanie mu pomocy w ukrywaniu się przed organami ścigania. Zatrzymanej grozi do pięciu lat więzienia - dodaje.
Jak przekazał nam prok. Wróblewski, ze zgromadzonych materiałów wynika, że Jaworek przebywał w lokalu w Dąbrowie Zielonej w okresie bezpośrednio poprzedzającym jego śmierć. Nie przesądza, ile czasu przebywał w tym miejscu. Śledztwo wyjaśni, czy pomocy nie udzielały mu również inne osoby.
Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski